10 polskich śladów w Niemczech. To nie jest kolejna Wikipedia
To jest leksykon, a nie jest kolejna Wikipedia – zapewniał kilka tygodni temu podczas spotkania z czytelnikami w Opolu dr Andrzej Kaluza.
– To się miało dobrze czytać, a przy okazji transportować niemieckiemu czytelnikowi rzeczy na temat Polski, które bezpośrednio dotyczą niemieckiej społeczności w jej obecnych granicach Niemiec. Nazwaliśmy to śladami. Niektóre z nich zostały zasypane, zakurzone. Tak, że nikt ich dzisiaj nie wspomina. Kalejdoskop miał stanowić remedium na zapomnienie. Dlatego zawiera anegdoty i opowieści, ale podejmuje także poważne tematy. Tysiącletnia historia polsko-niemiecka miała swoje plusy i minusy. 270 haseł dotyka i jednych, i drugich.
– Przynajmniej niektóre z nich miały zaskoczyć Niemców, ale niektóre zaskoczą także Polaków – zauważył Andrzej Kaluza. – Zwłaszcza te związane ze współczesnością. Ponieważ funkcjonujemy jednak w trochę odmiennych medialnych bańkach. Polskie wydanie nie jest tłumaczeniem jeden do jednego. Niemieckiemu czytelnikowi trzeba na przykład napisać, że Lwów leżał kiedyś w Polsce, czytelnik w Polsce to wie.
My wybraliśmy 10 haseł, czyli 10 polskich śladów w Niemczech z nadzieją, że niektórych z Państwa zachęcą one do lektury dość obszernej książki, a wszystkim pomogą uświadomić sobie, że polsko-niemiecka historia, przy wszystkich ciemnych kartach (przykładem hasło o obozach koncentracyjnych), daleko nie tylko z przemocy, grabieży i zadawania śmierci się składa.
„Tango Milonga”
To jeden z najbardziej znanych na świecie polskich utworów. Jego droga z Warszawy w świat wiodła przez Berlin. Skomponował go do rewii „Warszawa w kwiatach” Jerzy Petersburski. Kiedy orkiestra Petersburskiego koncertowała w Wiedniu, miejscowe wydawnictwo muzyczne kupiło prawa do eksploatacji utworu i nagrania nowego niemieckiego tekstu za roczną pensję robotnika (3 tysiące szylingów). Tekst piosenki „Oh, donna Clara” napisał Fritz Löhner-Beda. Zrobiła wielką karierę w Niemczech (w 1930 roku kibice ówczesnego mistrza Niemiec na tę melodię śpiewali „Blau-Weisse Hertha) i na całym świecie. Nucący ten przebój melomani zwykle nie wiedzą, że Löhner-Beda zginął w Auschwitz, a Włast w warszawskim getcie.
W Niemczech przebój nagrał na nowo w 1995 roku i ze swoją orkiestrą wykonuje charyzmatyczny wokalista Max Raabe.
„Czerwone gitary”
Polski pop robił furorę w NRD. A zespół „Czerwonych Gitar” był na to bodaj najlepszym dowodem. Pomagała w tym również polityka prowadzona w NRD. Już sama nazwa „Rote Gitarren” była z pewnością władzom na rękę. Starały się one możliwie atrakcyjnie dla młodych widzów zbudować telewizyjny program, by choć niektórych odciągnąć od zachodnioniemieckich stacji ARD i ZDF. To otworzyło drzwi do wschodnioniemieckiej publiczności nie tylko przed „Czerwonymi Gitarami”, ale też np. przed „ABBĄ”.
Zespół z Polski wielu młodych fanów uważało za enerdowski, skoro nagrywał on zarówno płyty długogrające, jak i single w wytwórni Amiga. Często ten sam materiał muzyczny po polsku był tłoczony na płyty Polskich Nagrań. Czasem później niż w NRD. Przeboje „Czerwonych Gitar” miały status evergreenów i zajmowały czołowe miejsca na wschodnioniemieckich listach przebojów.
W latach 80. popularność zespołu w Polsce słabła, a w NRD stawał się on nawet – ze względu na „Solidarność” – podejrzany. Ale po świętowanym w 2005 roku 40-leciu „Czerwonych Gitar” ukazał się i po niemiecku krążek „Herz verschenkt” (odpowiednik polskiej płyty „Wezmę Cię ze sobą”).
Atanazy Raczyński
Mecenas sztuki i dyplomata, urodzony w 1788 roku w Poznaniu. Był jednocześnie polskim patriotą i zdeklarowanym Prusakiem. Bił się po stronie Napoleona i był lojalnym poddanym Hohenzollernów. Poznańskim katolikiem w silnie ewangelickim Berlinie.
Karierę dyplomatyczną rozpoczął jako pruski poseł do Kopenhagi. Kontynuował ją w Lizbonie i w Madrycie. W stolicy Prus nabył pałac przy Unter den Linden 21. Umieścił w nim kolekcję obrazów, którą udostępnił publiczności. Po 10 latach znacznie powiększony zbiór dzieł sztuki przeniósł do nowo wzniesionego Pałacu Raczyńskich niedaleko Bramy Brandenburskiej.

Po pałacu nie ma dziś w Berlinie śladu. Dlatego już w 1883 roku (niespełna dekadę po śmierci Atanazego) musiał on ustąpić miejsca nowemu budynkowi Reichstagu. Większość obrazów, jakie zebrał, można oglądać – od 1903 roku – w poznańskim Muzeum Narodowym. W Berlinie została jedynie Madonna Boticellego.
Klub Polskich Nieudaczników
Historia klubu jest długa i zmienna. Założyli go pochodzący z Polski, a mieszkający w Berlinie imigranci. W związku z tym do rejestru stowarzyszeń trafił w 2000 roku pod nazwą Polski Klub Nieudaczników. Nazwa odpowiadała przekonaniu jego założycieli, iż ani dom w Polsce, ani samochód nie poświadczają ich życiowego sukcesu, a ceną za emigrację są rozbite małżeństwa i brak szans na zdobycie stałej pracy.
Mieli ambicję, by sami decydować o tym, co będzie tam prezentowane. Proponowali publiczności wieczory autorskie, wernisaże, wystawy i inne przedsięwzięcia artystyczne. W 2002 roku jeden z niemieckich magazynów lifestylowych napisał, że polskie nieudacznictwo jest coool. Twórcy klubu zostali zaproszeni m.in. do popularnego w Niemczech telewizyjnego talk-show „Bulevard Bio” razem z Britney Spears. Wydawali także nieregularne czasopismo „Kolano”. Klub nadal przez wielu berlińczyków uważany jest za miejsce bardzo prestiżowe.
Obozy koncentracyjne
W pierwszym niemieckim obozie koncentracyjnym w Dachau w latach 1939-1945 Polacy w liczbie 40 tysięcy stanowili największą grupę narodowościową wśród „aresztowanych prewencyjnie”. W kobiecym obozie Ravensbrűck oraz w Mittelbau-Dora, Sachsenhausen i Buchenwaldzie polscy więźniowie tworzyli drugą co do wielkości (po więźniach sowieckich) grupę narodowościową. Rangę symbolu prześladowania polskiej inteligencji zyskała Sonderaktion Krakau, w wyniku której do obozu Sachsenhausen przewieziono 183 krakowskich uczonych. Inną grupę specjalną wśród polskich więźniów stanowili księża. Tylko w Dachau więziono ich 1780 (830 zginęło).
Tymczasem do 1990 roku temat Polaków więzionych w niemieckich obozach, a zwłaszcza skala ich cierpień, pozostawał w RFN niemal nieznany. Po zjednoczeniu Niemiec żyjącym jeszcze więźniom wypłacono skromne odszkodowania. Zaczęto tez publikować wspomnienia więźniów z Polski.
Wesele w Landshut
Wspaniała uroczystość na cześć polskiej księżniczki jest organizowana co cztery lata w tym bawarskim mieście. Festyn historyczny przypominający wydarzenia z 1475 roku jest dla mieszkańców powodem do dumy, dla turystów atrakcją. W 1883 roku ściany ratusza w Landshut pokryły malowidła pokazujące historyczne wydarzenie sprzed wieków. Dwadzieścia lat później narodziła się trwająca do dzisiaj tradycja. Mieszkańcy wyszli na ulicę i zainscenizowali przybycie do miasta i ślub polskiej księżniczki Jadwigi (córki Kazimierza IV Jagiellończyka i Elżbiety Rakuszanki) z Jerzym Bogatym, który w latach 1479-1503 był księciem Bawarii-Landshut.

Był pewnie bogaty nie tylko z przydomku, a jego 18-letnia narzeczona nie była biedna, skoro przyjechała w orszaku liczącym 642 konie. W czasie trwającej tydzień uczty 9000 gości zjadło 323 woły, 12 tysięcy gęsi i 194 tysiące jaj. Pamięta się o tym w Bawarii właśnie dzięki inscenizacji „Wesela w Landshut”.
Toony. Polsko-niemiecki raper
Toony, czyli Tomasz Chachurski urodził się w Kędzierzynie-Koźlu w 1984 roku. Dwa lata później przyjechał z rodzicami do Düsseldorfu. Okres, kiedy rodzice byli gotowi przyjąć każdą pracę, byle tylko dzieci miały lepiej, nazywa „spapranym czasem”. Ale on sam stał się czołowym dwujęzycznym przedstawicielem sceny rapowej w Niemczech.
Toony rapuje po niemiecku z polskimi wstawkami albo wyłącznie w ojczystym języku. W tekstach podkreśla dumę z polskich korzeni („Kocham Polskę”). Szerzej znany stał się po premierze teledysku do utworu „Deine Stärke” (Twoja siła).
Razem z czołowymi raperami niemieckimi (Kollegah, Sahin) nagrał wiele znanych utworów. W 2010 roku wydał polsko-niemiecki mixtape „Kodeks honorowy” (partnerował mu także pochodzący z Polski, urodzony w Krakowie DJ Tomekk, który także spełnił marzenia o mocnym zaistnieniu na scenie rapowej w Niemczech).
W latach 2011, 2014 i 2016 Toony wydał albumy. Ma też w dorobku sporo teledysków.
Katarzyna Mol-Wolf
Bizneswoman, rocznik 1974. Z Jeleniej Góry do Monachium przyjechała w wieku 7 lat. Może być uważana za synonim polskiego sukcesu w Niemczech i wzorcowy przykład awansu imigrantki do klasy średniej. Jest prawniczką z doktoratem. Jako dyrektorka ds. wydawniczych w oficynie Gruner&Jahr w czasie kryzysu 2009 roku odkupiła od wydawnictwa podupadający magazyn kobiecy „Emotion” (sama go wcześniej założyła). Zbudowała nowy zespół redakcyjny, ustabilizowała czytelnictwo pisma i pozyskała reklamodawców. W 2012 roku zaczęła wydawać magazyn filozoficzny „Hohe Luft” oraz pismo „Psychologie”.
Katarzyna Mol-Wolf podkreśla pozytywny wpływ matki, która po przyjeździe do Niemiec hołdowała zasadzie „Nie biadolić, działać!”. Matka zaczynała od bycia pomocą kuchenną i sprzątaczką. Z czasem ukończyła inżynierskie studia podyplomowe. Stworzyła dział informatyczny w jednym z monachijskich laboratoriów medycznych.
Paul Ziemiak
Jest przykładem kariery politycznej dzieci imigrantów w Niemczech. Urodził się w Szczecinie w 1985 roku, a trzy lata później przyjechał z rodzicami do Nadrenii – Północnej Westfalii. Po maturze studiował prawo i komunikację korporacyjną. Mając 14 lat, wstąpił do chadeckiej młodzieżówki Junge Union (Młoda Unia). W 2001 roku został członkiem CDU. Jego kariera przyspieszała: w 2006 wszedł do zarządu Junge Union w Nadrenii Północnej Wesfalii, w listopadzie 2012 został przewodniczącym w swoim landzie, a dwa lata później wygrał wybory na federalnego przewodniczącego JU. W 2017 roku Ziemiak został członkiem Bundestagu, zaś w latach 2018-2022 był sekretarzem generalnym CDU.
Postrzega siebie jako przedstawiciela nowego pokolenia pośredników w relacjach polsko-niemieckich.
– To moje pokolenie zna Polskę i darzy ją sympatią – mówi. – Są polskie zabawy, polskie dyskoteki. Na co dzień się nie myśli o tym, kim się jest, bo się jest Niemcem o polskich korzeniach. Ale każdy pamięta o polskiej tradycji opłatka i barszczu w Wigilię.
Karl Dedecius
Był Niemcem, ale urodził się w 1921 roku w Polsce, w Łodzi i chodził do polskiego gimnazjum. Powołany do Wehrmachtu, został ranny pod Stalingradem, do Weimaru wrócił w roku 1950, a stąd wyjechał do RFN. 20 lat pracował w branży ubezpieczeniowej.
Zapisał się w historii jako tłumacz literatury polskiej na niemiecki i budowniczy mostów pomiędzy Polakami a Niemcami. Jako ktoś, kto między tymi narodami otwierał zatrzaśnięte wojną okna.
Antologia przetłumaczonych przez niego w 1959 roku polskich wierszy „Lekcja ciszy. Nowa liryka polska” spotkała się z wielkim zainteresowaniem zarówno czytelników, jak i krytyki. Jego przekład „Myśli nieuczesanych” Stanisława Jerzego Leca osiągnął niebywały nakład 300 tysięcy egzemplarzy.
W latach 1982-2000 ukazywała się – pod jego opieką edytorską – licząca 50 tomów (wiele z nich sam przetłumaczył) seria „Polnische Bibliothek”, obejmującą teksty polskie od średniowiecza do współczesności. W 1980 powołał do życia Niemiecki Instytut Spraw Polskich w Darmstadt i kierował nim do 1997 roku. Zmarł po krótkiej chorobie w 2016 roku.
Czytaj też: Grupa opolskich samorządowców broni mniejszości w sporze z ministrem Czarnkiem
***
Odważne komentarze, unikalna publicystyka, pasjonujące reportaże i rozmowy – czytaj w najnowszym numerze tygodnika „Opolska”. Do kupienia w punktach sprzedaży prasy w regionie oraz w formie e-wydania.