Na rzepaku piętno odbił przymrozek, więc część upraw przepadła. W przypadku pozostałych zbóż rolnicy jednoznacznie mówią, że to był słabszy rok. Dodatkowym powodem do niepokoju są niskie ceny zboża w skupach.
– Wielu rolników posiało wczesną pszenicę, w takich przypadkach zebrali zaledwie dwie, trzy tony z hektara, a statystycznie wychodzi, że można siedem ton – mówi Marek Froelich, przewodniczący Rady Powiatowej Kędzierzyn-Koźle Izby Rolniczej w Opolu, także rolnik. – Słabe zbiory to wynik mrozu, który przyszedł w najbardziej newralgicznym momencie. W tym roku zbiegły się słabe ceny i niskie plonowanie. Ale nasze opolskie południe i tak jest w lepszej sytuacji, niż pozostała część kraju.
Niskie ceny zboża w skupach. Znów mają być protesty
Za tonę dobrej klasy spożywczej pszenicy plantator dostaje około 700 złotych. Za tonę rzepaku od 1,8 do 2 tys. zł, podobnie za soję, a tej na Opolszczyźnie uprawia się coraz więcej.
– Ceny zostały takie same, jak w ubiegłym roku, a strajki nie spowodowały żadnych zmian – mówi Marek Froelich.
– Najtrudniej będą mieli ci, którzy wydzierżawili ziemię z KOWR. Tam czynsz dzierżawny wylicza się ze średniej z trzech lat ceny pszenicy – opisuje.
Rok temu rolnicy mocno protestowali. Powody były niskie ceny zboża w skupach. Obwiniali o to import ziarna z Ukrainy. Ale w tym roku importu już nie ma, a ceny pozostały takie same.
Podczas tegorocznych żniw ukraińscy latyfundyści swoje zboża mogą już transportować do czarnomorskiego portu w Odessie, a stamtąd do Afryki i na Bliski Wschód.
– Coś tam z Ukrainy na pewno trafia też do nas, ale to już kropla w morzu. Bo gdzie indziej Ukraińcy lepiej zarobią – mówi Marek Froelich.
– A teraz mamy ciszę przed burzą, bo rolnicy jeszcze są zajęci. Jest robota przy kukurydzy, bardzo wcześnie zaczęto kopać buraki cukrowe. Nie przypominam sobie, żeby przed wrześniem ktoś je kopał, a teraz tak jest u wielu plantatorów. I za chwilę będzie soja do skoszenia. Ale podczas dożynek na Jasnej Górze rolnicy już zapowiedzieli, że będą strajkować – dodaje.
Niskie ceny zboża w skupach. Rolnicy winią Ukrainę
Czy rolnicy w tym roku sprzedawali zboże „spod kombajnu”, czyli natychmiast po zbiorze? Okazuje się, że nie, bo czekają na wyższe ceny, chociaż nikt im nie tego podpowiadał, jak dwa lata temu, kiedy poprzedni minister rolnictwa z PiS namawiał, żeby przechować ziarno, bo zimą dostaną więcej. A tak się nie stało, bo rynkiem zbożowym zachwiały plony z Ukrainy i z Rosji.
– Spod kombajnu sprzedawał tylko ten, kto musiał, a ja byłem w takiej sytuacji. Mam długi do spłacenia i dzieci na utrzymaniu. A kto mi zagwarantuje, że pod koniec roku za tonę pszenicy dostanę więcej, a nie mniej, tak jak w ubiegłym roku? – mówi Mateusz, rolnik z powiatu opolskiego.
Rolnicy problem zbóż z Ukrainy i Rosji uważają nadal za otwarty.
– Bo Ukraina w skali globalnej zasypuje pszenicą świat, także nasze dotychczasowe rynki zbytu. Więc my już na wyższą cenę nie możemy liczyć… – tłumaczą rolnicy.
Przetwórstwo szansą, ale…
Od lat było wiadomo, że ukraińskie pola są tak żyzne, że nie wymagają nawet nawożenia. Było więc tylko kwestią czasu, kiedy staną się światowym potentatem w produkcji zbóż.
W tej sytuacji polscy plantatorzy muszą myśleć o zmianie profilu swoich gospodarstw, żeby przetrwać na rynku. Jedną z szans jest produkcja przetworzonej żywności.
– Ale u nas nie ma jeszcze takiej polityki – ubolewa Marek Froelich. – Gdyby u nas powstawały zakłady przetwórcze, to bym się nie martwił. Ale tak nie jest, bo minister resortu rolnictwa obiecuje, a nic nie realizuje. A my czekamy na lepsze czasy…
Czytaj także: Zgrzyt w koalicji o cenne grunty na Opolszczyźnie. „Rolnicy nie powinni ich dostać”
***
Odważne komentarze, unikalna publicystyka, pasjonujące reportaże i rozmowy – czytaj w najnowszym numerze tygodnika „O!Polska”. Do kupienia w punktach sprzedaży prasy w regionie oraz w formie e-wydania.