Dlaczego większe szanse na opiekę nad Milaną ma niespokrewniony z nią mężczyzna, niż kochający krewni? Tym bardziej, że życzeniem rodziny zmarłej matki jest, żeby to babcia ze strony ojca zaopiekowała się dzieckiem. Dlaczego od dziewięciu miesięcy babcia nie może spotykać się z Milaną i walczy o wnuczkę?
– Tak zadecydował sąd – mówi Izabela Dziewulska, pełnomocnik procesowy Ziny Shyshkanovy, babci 3-letniej Milany.
A wyznaczony przez sąd opiekun prawny Milany, mecenas Katarzyna Danilewicz mówi, że koordynujący sprawę Miejski Ośrodek Pomocy Rodzinie w Opolu jest w tej sprawie w niezrozumiały sposób stronniczy.
Babcia walczy o wnuczkę. „Obcy może się spotykać z dzieckiem, ja nie mogę”
Z Ziną, babcią Milany umawiamy się w centrum Opola, które już poznała. W przeszłości częściej przebywała w Niemczech, jako uchodźczyni wojenna z Ukrainy, i pracowała tam jako opiekunka. Ale wróciła, bo od czerwca miała już widywać się z wnuczką, co jednak nadal okazało się niemożliwe.
– Wróciłam ze względu na to dziecko – mówi 51-letnia Zina i nerwowo poprawia długie czarne włosy. – Nie chcę niczego w życiu, tylko żeby to dziecko wróciło do nas.
Pełna emocji mówi szybko po ukraińsku, po napomnieniu zaczyna wolniej i chwilami przechodzi na rosyjski.
Pokazuje zdjęcia nieżyjącej dziewczyny swojego syna. Na jednym z nich z odsłoniętym brzuszkiem w zaawansowanej ciąży.
– Tu Svitłana brzemienna, a tu już z dzieckiem – opisuje kolejne zdjęcia, na których jest maleńka Milana, która przyszła na świat w Krzywym Rogu na Ukrainie.
– Z Niemiec wysyłałam jej pieniądze na Ukrainę, i później też, jak już było wiadomo, że Svitłana chora…
Po raz kolejny nie może powstrzymać płaczu, kiedy na Krakowskiej mija nas gromadka przedszkolaków.
– Milankę zabrali do domu dziecka, nie pozwolono mi się z nią widzieć – żali się Zina. – Sąd pozwolił na spotkania obcemu człowiekowi z naszą maleńką, a mnie babci nie pozwala.
Zina mówi, że kiedy Svitłana była już bardzo poważnie chora, powiedziała jej, żeby to ona przejęła opiekę nad dzieckiem. O to samo poprosiły siostry i matka Svitłany, przysłały nawet specjalne oświadczenie.
Przyjechały uchodźczynie
Wśród zdjęć w telefonie pokazywanych przez Zinę jest fotografia jej starszego, 27-letniego syna.
– To Ivan – mówi z nieukrywaną dumą o rosłym młodym mężczyźnie. – Ale się okazało, że Svitłana zaraziła go HIV. Odszedł od niej, kiedy się o tym dowiedział. Potem usłyszał, że ona brzemienna, ale to ja jej pomagałam.
Zina nie ukrywa, że związek jej syna i Svitłany to była przelotna znajomość.
– Ale to Ivana dziecko, wszystko się zgadza, inaczej być nie mogło – podkreśla.
Do Polski Svitłana przyjechała już z ponad rocznym, zdrowym dzieckiem zaraz w lutym 2022, po inwazji Rosji na Ukrainę.
Zamieszkała z Vadymem, zakorzenionym w Opolu, który w Polsce mieszka już od ośmiu lat. A poznała go przez internet, kiedy była jeszcze w ciąży.
– Potem siostrom swoim mówiła, że Vadim, już oblatany w załatwianiu spraw w polskich urzędach, pomagał jej w załatwianiu peseli – kontynuuje Zina.
– Ale brał to, co dostawała na dziecko. Tyle razy Svitłana pisała do mnie, że jest bez pieniędzy. Więc pomagałam jej wtedy, jak była jeszcze na Ukrainie, i potem, jak była już z dzieckiem w Opolu – mówi.
Stan zdrowia Svitłany pogarszał się. 9 grudnia 2022 roku, w wieku 23 lat umiera w Opolu z powodu sepsy.
Formalności związane ze śmiercią i pogrzebem Switłany załatwiła jej siostra. Urna z prochami pojechała do Krzywego Rogu i spoczęła na tamtejszym cmentarzu.
Babcia walczy o wnuczkę. Nie oddali dziecka
Zina była w Niemczech. Poinformowana przez matkę Svitłany o jej śmierci rzuca wszystko, żeby jak najszybciej być w Opolu.
– Po śmierci Svitłany, chyba to było z 13 na 14 grudnia, spałam u Vadima, który mieszkał razem z rodzicami w wynajętym mieszkaniu – opowiada Zina.
Razem trafili do prawnika ormiańskiego pochodzenia w Opolu, żeby uregulować sprawę związaną z dzieckiem. Zina usłyszała, że po udokumentowaniu wynikami badań DNA będzie mogła ubiegać się o wnuczkę.
19 grudnia, już w złym stanie zdrowia, do Opola przyjechał Ivan, aby poddać się badaniom potwierdzającym, że jest ojcem Milany.
– Już wtedy Vadim i jego rodzice nie dopuszczali nas do dziecka, szarpali i wyrywali je nam – relacjonuje Zina. – Wtedy matka Vadima, obca dla Milany, powiedziała mi, że mogę tego dziecka już nigdy nie zobaczyć.
Zina znika na dwa dni z Opola, bo odwozi do Niemiec syna, który bardzo źle się czuje.
Wtedy do Opola przyjeżdżają siostry Svitłany, żeby załatwić formalności związane z Milaną. Chcą, żeby dziewczynka – zgodnie zresztą z ukraińskim prawem – została przyznana krewnym. Niezależnie od tego w Ukrainie ubiegają się o przyznanie rodzinie opieki nad Milaną.
Babcia walczy o wnuczkę. Polska batalia
Sprawa w Opolu toczy się już półtorej roku, a 3-letnia Milana od dziewięciu miesięcy nie widziała swoich krewnych. Jakie to może mieć konsekwencje w rozwoju tak małego dziecka? Pytań pojawia się coraz więcej.
– Mężczyzna, z którym mieszkała Svitłana ze swoją córeczką powołuje się na fakt, że był partnerem matki – mówi Izabela Dziewulska, pełnomocnik procesowy Ziny. – Choć badania genetyczne w stu procentach potwierdzają ojcostwo syna Ziny, pan Vadim nie oddaje dziecka babci. A po śmierci matki nie wystąpił też do sądu o opiekę nad Milaną, przetrzymując bezprawnie dziecko.
Izabela Dziewulska wystąpiła z wnioskiem do sądu o ustanowienie Ziny tymczasowym opiekunem dla Milany.
– Ale sąd oddalił wniosek, ustanawiając adwokata Katarzynę Danilewicz opiekunem prawnym dziecka. Sąd nakazał też umieścić Milanę w domu dziecka – mówi.
Zina opowiada, że wtedy w sądzie, dziecko się do niej rwało.
– Chciało do mnie na ręce, wcześniej chodziłyśmy na spacery, jeszcze jak Svitłana żyła – opowiada Zina.
W sądzie dochodzi do szarpaniny. Vadim wraz ze swoim ojcem i siostrą próbują wyrwać dziecko babci Zinie.
– Sędzia wezwała policję – opowiada Izabela Dziewulska. – Policja rodzinę Vadima wyprosiła z sądu, nie byli uprawnionymi. Sędzia umorzyła to postępowanie, a kuratorzy sądowi odwieźli dziecko do domu dziecka. Była obawa, że jak wyszłybyśmy z sądu z Milaną, to mogło to być niebezpieczne.
Babcia walczy o wnuczkę. „Krewni mają pierwszeństwo”
Zina chodziła do domu dziecka przez kolejne dni, bawiła i opiekowała się wnuczką. Natomiast Vadim, były partner matki złożył wniosek o bycie dla córeczki zmarłej partnerki rodziną zastępczą.
Wkrótce Milana z domu dziecka zostaje przeniesiona do zawodowej rodziny zastępczej. Ale Ziny już nie dopuszczają do wnuczki, choć ma dowody, wyniki badań genetycznych, że jest babcią dziecka.
Za radą swojej pełnomocniczki procesowej wystąpiła o ustanowienie jej opiekunem prawnym dla wnuczki.
– Zgodnie z prawem, to krewni mają pierwszeństwo, by być z dzieckiem. Później mogłaby sprawować opiekę nad dzieckiem – podkreśla Izabela Dziewulska.
Do sądu dotarł wreszcie po trzech miesiącach dokument z Ukrainy, potwierdzający niekaralność Ziny i jej syna Ivana oraz ich zdrowie psychiczne. A także to, że nie ma żadnych przeciwwskazań, żeby babcia przejęła opiekę nad wnuczką.
Ale Zina usłyszała od naszych urzędników, że Vadim kocha dziecko i od teraz on będzie się opiekował Milaną. Przeprowadzono już wywiad i to on, obcy człowiek nadaje się na rodzica zastępczego. Posiada również idealne warunki mieszkaniowe.
– Bardzo idealne, pięć dorosłych osób mieszka w dwóch pokojach – ironizuje Zina. – A ten obcy mężczyzna spał w jednym łóżku z małym dzieckiem!
Sąd ustalił kontakty dwa razy w miesiącu po godzinie dla babci Ziny i dwa razy w miesiącu dla Vadima.
Bo za bardzo tuliła wnuczkę
– Na jednym ze spotkań Milanka przyszła chora. Chciałam ją przytulić, a to maleńkie cały czas płakało. I było takie rozdrażnione, widać było, że chore – opowiada Zina.
To spotkanie zaważyło na tym, że następnego już nie było. W październiku 2023 roku dyrektor Miejskiego Ośrodka Pomocy Rodzinie w Opolu zwrócił się do sądu o zawieszenie kontaktów Ziny z wnuczką, w związku z uwagami jego pracowników.
„Kontakty polegały na przekraczaniu i naruszaniu granic małoletniej, które były dla niej źródłem lęku, stresu i napięcia emocjonalnego, a także sprzeczne z jej dobrem”. Do pisma skierowanego do sądu załączono notatki pracowników MOPR.
– Na tej podstawie sąd ustanowił całkowity zakaz osobistych kontaktów Milany z babcią, ponieważ pracownicy MOPR uznali, że podczas poprzedniego spotkania Zina była intruzywna – mówi Izabela Dziewulska. – Takie całkowite zakazy dotyczą oprawców, gwałcicieli. A babcia Zina dostała najsurowszą karę za to, że brała dziecko na ręce! Sąd nie dał jej szansy obrony, nie zawiadomił o tym nawet mnie, jej pełnomocnika procesowego.
Nikt też z pracowników MOPR nie próbował wcześniej Zinie niczego wyjaśniać, choćby jak ich zdaniem powinna się przy dziecku zachować.
Opiekun prawny Milany: MOPR jest stronniczy
MOPR w Opolu uznał Vadima, partnera nieżyjącej Svitłany, za godnego zaufania jako kandydata na opiekuna zastępczego, ale też z predyspozycjami do prowadzenia rodzinnego domu dziecka. A w badaniu psychologicznym nie stwierdzono u niego przeciwwskazań do pełnienia roli rodziny zastępczej.
Mecenas Katarzyna Danilewicz nie zgodziła się na ustanowienie Vadima rodziną zastępczą. Argumentuje, że po pierwsze nie jest z Milaną spokrewniony, a po drugie – nie potrafił zadbać o dziecko. Zwraca też uwagę, że MOPR w Opolu jest stronniczy.
– Sąd przeprowadza postępowanie dowodowe, do czasu ostatecznego rozstrzygnięcia obydwie strony muszą zachować spokój – podkreśla mecenas Danilewicz. – Spotkania babci z dziewczynką zostały uniemożliwione, a to jest efektem ewidentnie, uważam stronniczej postawy koordynatorki ze strony MOPR zajmującej się dziewczynką i pieczą zastępczą nad nią. Te panie od samego początku były niechętnie nastawione do babci dziewczynki. Od początku były nieprzychylne jednej ze stron, co w konsekwencji doprowadziło do tego, że te kontakty pani Zinie zostały ograniczone.
Opiekunce prawnej Milany kontakt też został uniemożliwiony.
– Reprezentuję stanowisko małoletniej, chciałam mieć jednorazowy, własny ogląd, jak taki kontakt przebiega – tłumaczy mecenas Danilewicz. – Ale pracownica MOPR, która nawet na moją prośbę nie chciała się przedstawić, wyprosiła mnie z tego spotkania. Chciałam też z nią porozmawiać po tym, jak kontakt dobiegnie końca i nie spotkałam się ze zrozumieniem. A chciałam powiedzieć, że w tej sytuacji powinno się tłumić emocje, a nie je eskalować.
Biegli oceniają babcię pozytywnie
– Dla nas ważny jest interes dziecka, a nie emocjonalny interes babci – przekonuje Zdzisław Markiewicz, dyrektor Miejskiego Ośrodka Pomocy Rodzinie w Opolu. – Sprawa prowadzona jest zgodnie z polskim porządkiem prawnym, a nie wyimaginowanym, jak niektórym się wydaje. Instytucja, korzystając z pomocy ekspertów, fachowców, prowadzi sprawę tego dziecka w najlepszym interesie dziecka, a nie w interesie babci.
Tyle, że Zespół Specjalistów Sądowych przy Sądzie Okręgowym w Opolu ocenia ją inaczej niż MOPR. W jego opinii babcia jest „osobą silnie zdeterminowaną”, świadomą trudności, które mogą się wiązać z wychowaniem dziecka.
Babcia Zina przedstawiona jest w pozytywnym świetle. A jej emocjonalne zachowanie w kontaktach z wnuczką, tak negatywnie przyjęte przez MOPR, zespół specjalistów tłumaczy m.in. trudnymi doświadczeniami ostatniego okresu, np. śmiercią Svitłany, chorobą syna, wojną.
Ich opinia na temat Vadima, jako osoby mającej podjąć się wychowania obcej dziewczynki, z którą był związany poprzez nieżyjącą Svitłanę, nie wypada już tak pozytywnie.
Vadim: Nie chcę z urzędu tego dziecka
Z Vadimem dziennikarka „O!Polskiej” spotyka się w miejscu, w którym wynajmuje wraz rodzicami dwupokojowe mieszkanie. Były partner Svitłany pochodzi z Połtawy niedaleko Charkowa, zna rosyjski i w takim języku rozmawiamy. Ma miłą powierzchowność, wzbudzającą zaufanie. 32-letni Vadim nie był żonaty, nie ma swoich dzieci. Dlaczego chce opiekować się dziewczynką?
– Kochałem jej matkę, a Milanę traktowałem jak swoją córkę – tłumaczy podenerwowany. – Jej śmierć była zaskoczeniem, a byliśmy rodziną. Rozstanie było trudne, więc i rozstanie z dzieckiem nie było łatwe.
Zinę przedstawia w złym świetle.
A co będzie, jak pozna kogoś innego, zakocha się jak poprzednio? Milana może być przeszkodą.
– Nie chcę z urzędu tego dziecka, zgadzam się, żeby babcia zaopiekowała się dzieckiem – stwierdza Vadim. – Chcę tylko, żeby mi pozwalano nadal spotykać się z Milaną.
Więc po co to całe zamieszanie, czy nie można było wcześniej dojść do porozumienia? Vadim wzrusza ramionami. Nadal spotyka się z Milaną, za zgodą koordynatora opolskiego MOPR.
– A my czekaliśmy pół roku na rozpatrzenie sprawy o przywrócenie babci widzeń z dzieckiem – mówi Izabela Dziewulska, pełnomocnik procesowy Ziny. – Dopiero Sąd Okręgowy w Opolu stwierdził, że nie będzie zakazu, a kontakty zostaną przywrócone.
Babcia walczy o wnuczkę. „Do kogo mam jeszcze pójść?”
MOPR nadal jednak nie wyznaczył terminu najbliższego spotkania Ziny z wnuczką. Natomiast Sąd Okręgowy w Opolu oddalił apelację babci o ustanowienie jej opiekunem prawnym wnuczki, bo ta już została ustalona w osobie mecenas Katarzyny Danilewicz.
Zina pisała listy z prośbą o pomoc w odzyskaniu wnuczki do prezydenta RP Andrzeja Dudy i ministra sprawiedliwości Adama Bodnara.
Odpisali, że nic nie mogą zrobić, skierowali do Rzecznika Praw Dziecka. Ten dotąd nie odpowiedział.
– Powiedz, do kogo mam jeszcze pójść, do kogo napisać? – pyta zanosząc się bezradnie płaczem. – Teraz tylko Bóg może mi pomóc.
Do sprawy będziemy wracać.
Czytaj także: Zaginął Krzysztof Szrele z Brzegu. „Gdzie jesteś mój synku…”
***
Odważne komentarze, unikalna publicystyka, pasjonujące reportaże i rozmowy – czytaj w najnowszym numerze tygodnika „O!Polska”. Do kupienia w punktach sprzedaży prasy w regionie oraz w formie e-wydania.