Wielkie gratulacje dla Prezydenta Elekta Karola Nawrockiego! Niech żyje Polska” – napisała Violetta Porowska na obu swoich profilach na Facebooku (politycznym i prywatnym) w poniedziałek 2 czerwca. Do tego doszło wspólne zdjęcie z Karolem Nawrockim.
W obu przypadkach to było pierwsze zdjęcie wrzucone na Facebooka od lutego 2024 roku. A w przypadku profilu oficjalnego drugi wpis od tego czasu. Bo na nim jeszcze 1 czerwca, w dniu drugiej tury wyborów prezydenckich, w ostatnich godzinach głosowania Violetta Porowska zachęcała, aby wziąć w nim udział.
„Jeżeli jeszcze nie byłeś, to koniecznie pójdź i zagłosuj! Tylko tak możemy wspólnie budować pomyślną przyszłość Polski. To ten moment! Nie lekceważ! Nie strać tej szansy!” – apelowała.
Wspólne zdjęcie ze zwycięzcą wyborów prezydenckich w świecie opolskiej polityki zostało odczytane jednoznacznie: Violetta Porowska wraca z niebytu.
– I tak długo wytrzymała – komentuje jeden z opolskich działaczy PiS.
Jednak aby zrozumieć, jak się w tym niebycie znalazła, musimy się nieco cofnąć w czasie. I to dalej, niż do lutego 2024 roku.
Pod kreską
Wrzesień 2023 roku. W biurze opolskiego PiS odbywa się prezentacja listy kandydatów partii do Sejmu. Otwiera ją Paweł Kukiz. Drugą pozycję ma Marcin Ociepa (nieobecny na konferencji, zrobił własną wraz z rektorem Politechniki Opolskiej Marcinem Lorencem, który poinformował wtedy o starcie w wyborach do Senatu pod szyldem PiS). Na trzecim miejscu Katarzyna Czochara, czwarty Janusz Kowalski. Violetta Porowska na piątej pozycji. Uśmiechnięta, ale raczej niezadowolona. Bo jako była szefowa partii w regionie mierzyła wyżej. No i w 2019 roku była „jedynką” sejmowej listy PiS.
Półtora miesiąca później zaczyna się nerwowe śledzenie wyników głosowania. Z podziału mandatów wynika, że z listy opolskiego PiS do Sejmu wejdą cztery osoby. Paweł Kukiz i Marcin Ociepa są poza konkurencją, daleko też Katarzyna Czochara.
Ale przez pewien czas wydaje się, że czwarty mandat zgarnie Violetta Porowska kosztem Janusza Kowalskiego. Z czasem jednak ówczesny działacz Suwerennej Polski wyprzedza Violettę Porowską i to ona ląduje „pod kreską”. Jej ponad 12 tys. głosów to za mało, aby wywalczyć sejmową reelekcję.
Ale ta porażka nie oznacza natychmiastowego zniknięcia ze sceny politycznej. Violetta Porowska pozostaje aktywna, widać ją chociażby na grudniowych manifestacjach przeciwko zmianom w Telewizji Polskiej wprowadzonym przez Bartłomieja Sienkiewicza, ówczesnego ministra kultury. Brała udział w akcji „Tak dla CPK”, krytykowała koalicję rządzącą podczas występów w mediach i na konferencjach oraz prezentowała relacje ze spotkań z udziałem innych polityków PiS.
Nagłe zniknięcie
Opolscy działacze PiS chcieli, aby Violetta Porowska zawalczyła o fotel prezydenta Opola w wyborach samorządowych w 2024 roku. Nie zgodziła się, zapewne pamiętając dotkliwą przegraną z 2018 roku, bo choć zajęła wtedy drugie miejsce, to uzyskała raptem 11,5 proc. poparcia. Arkadiusz Wiśniewski „wymiótł” wtedy konkurencję, zdobywając ponad 70 proc. głosów już w pierwszej turze.
Porowska postanowiła zawalczyć o powrót do sejmiku. Była bowiem radną wojewódzką od jesieni 2014 i miała ten mandat przez około rok. Do czasu, aż PiS wygrał wybory parlamentarne jesienią 2015 roku, a jej przypadła funkcja wicewojewody.
Violetta Porowska miała zapewnioną „jedynkę” listy PiS do sejmiku w okręgu obejmującym Opole i powiat opolski. Można założyć, że mandat by wywalczyła. Tyle, że pod koniec lutego 2024 roku wprawiła w zdumienie koleżanki i kolegi z partii, gdy poinformowała, że jednak nie zamierza kandydować i że radykalnie ogranicza działalność.
– Robię sobie urlop od polityki. Zamierzam się realizować przy nowych wyzwaniach – mówiła nam wtedy.
W opolskim PiS usłyszeliśmy wtedy, że na Nowogrodzkiej ruch ten wywołał wściekłość. Ale w tym obozie jedna osoba mogła być z tego zadowolona. To Sławomir Kłosowski, były wojewoda, który wziął sejmikową „jedynkę” po Violetcie Porowskiej i został radnym.
„Violetta Porowska daje szansę na ocieplenie wizerunku”
W kuluarach było słychać, że radykalne ograniczenie aktywności politycznej było warunkiem postawionym Violetcie Porowskiej przez nowego pracodawcę. Tę tezę potwierdza fakt, że od zrobienia sobie urlopu od polityki faktycznie „zniknęła z radaru”.
Dlatego też wspólne zdjęcie z Karolem Nawrockim odebrano jako koniec urlopu.
– Po tym, jak popierany przez nas kandydat wygrał wybory prezydenckie, czuć wiatr zmian podobny do tego, jaki zaczął wiać w 2015 roku, kiedy prezydentem został Andrzej Duda – mówi działacz opolskiego PiS. – To był początek serii porażek Platformy. I patrząc na to, jakie notowania ma ten rząd, zakładam, że kolejne wybory parlamentarne wygramy i to wysoko.
– W centrali zaczynają rozumieć, że musimy wyjść poza bańkę twardego elektoratu – dodaje nasz rozmówca. – Do tego potrzeba odpowiednich osób. Takich, które potrafią do siebie przekonać osoby bardziej umiarkowane. Janusz Kowalski tego nie zrobi, on nakręca inny typ wyborców. Za to Violetta Porowska mogłaby nam przyciągnąć mniej radykalny elektorat. Sporo osób nadal ją rozpoznaje i dobrze kojarzy. Jej 12 tysięcy głosów z ostatnich wyborów świadczy o potencjale, jaki ma.
I dodaje, że choć Violetta Porowska nie była aktywna przez ponad rok, to pozostaje członkinią PiS. Należy też do prezydium opolskich struktur partii, którym przewodzi poseł Kamil Bortniczuk.
Violetta Porowska: Ładuję baterie
Co na to sama zainteresowana?
„Jak przyjdzie czas na powrót, to z pewnością się pan o tym dowie” – odpisała i dodała, że obecnie „ładuje baterie”.
Zapytaliśmy, co jest takiego w polityce, że rozważa powrót.
„Polityka to żywioł, który przyciąga jak szczyty alpinistów. Żeby wybrać się w taką podróż, trzeba się dobrze przygotować” – stwierdziła Violetta Porowska.
Kwestią otwartą pozostaje, czy zwiększenie roli Violetty Porowskiej – jak już nastąpi – nie będzie solą w oku Katarzyny Czochary. W przeszłości panie nie miały najlepszych relacji.
– Tu na razie konfliktów się nie spodziewam – twierdzi nasz rozmówca z PiS.
– Katarzyna Czochara jest posłanką, jej pozycja jest znacznie silniejsza, niż Violetty Porowskiej. Ona będzie musiała sobie tę pozycję znów wypracować. Co pokazuje przykład Sławomira Kłosowskiego. Przez lata był posłem, był wiceministrem, potem europosłem. A potem, gdy nigdzie go nie wybrano, to w partii szybko stracił na znaczeniu. Ale jednak po paru latach wrócił jako wojewoda. Co pokazuje, że każdy ma szansę na powrót – stwierdza.
Czytaj także: Sonda w PSL, a w niej pytania o współpracę z PiS i Konfederacją. „Szok!”
***
Odważne komentarze, unikalna publicystyka, pasjonujące reportaże i rozmowy – czytaj w najnowszym numerze tygodnika „O!Polska”. Do kupienia w punktach sprzedaży prasy w regionie oraz w formie e-wydania