Krzysztof Ogiolda: – Tydzień temu podczas Walnego Zebrania Delegatów Stowarzyszenia Osób Narodowości Śląskiej w Rudzińcu uchylono proces likwidacji stowarzyszenia. Pan został wybrany jego przewodniczącym. Na początek zatem gratuluję z tytułu zostania – w pewnym sensie – pierwszym Ślązakiem RP.
Wojciech Glensk: – Nie uważam, żebym się wyróżniał ponad wszystkich innych Ślązaków. Ale funkcja, którą mi powierzono wiąże się ze sporymi wyzwaniami. Po 10 latach zawieszenia, a w praktyce braku działalności, funkcjonowanie Stowarzyszenia Osób Narodowości Śląskiej zostało ponownie umożliwione. Nie muszę mówić, że bardzo się cieszę.
– Przypomnijmy, co zdecydowało o przywróceniu legalności Stowarzyszenia Osób Narodowości Śląskiej?
– Decydujący był wyrok trybunału w Strasburgu, który orzekł, że Polska złamała 11 punkt „Konwencji o prawach człowieka” mówiący o wolności stowarzyszania się. Prawo unijne stanęło tu na straży praworządności i zadbało, by nie ograniczać praw takich grup jak nasza, które prawa w żadnym aspekcie nie łamią. Możemy nie tylko legalnie się spotykać, ale i instytucjonalnie działać.
Wyrazem tego było także Walne Zgromadzenie Delegatów. Musieliśmy na nowo wybrać zarząd i podjąć kilka innych decyzji personalnych. Jednym z pierwszych działań po wyborze zarządu było przyjęcie nowych członków. Kiedy Stowarzyszenia Osób Narodowości Śląskiej było formalnie w likwidacji, nie mogliśmy tego robić.

Fot. SONŚ
– Ilu członków liczy obecnie Stowarzyszenie Osób Narodowości Śląskiej?
– Na dzisiaj ta liczba mieści się w granicach 1500 osób. Ale wiemy z różnych źródeł, że jest ogromna chęć, by do stowarzyszenia przystępować. Przypuszczam, że jak przez media te informacje do ludzi dotrą, to liczba te przekroczy 2000 bardzo szybko. Myślę, że nasza praca, praca u podstaw będzie pokazywała i przypominała ludziom, na czym nam zależy. A wtedy pojawią się kolejne osoby, które będą chciały swoją śląskość przynależnością do Stowarzyszenia Osób Narodowości Śląskiej potwierdzić.
Przy czym nie mamy ambicji bycia wielką, masową organizacją, do której każdy, kto określa swoją tożsamość jako śląską musi się zapisać. Natomiast każda nowa osoba bardzo nas cieszy. A szczególnie to, że wśród zgłaszających się – już po werdykcie Strasburga – jest bardzo wiele ludzi młodych. Oni wnoszą nowe spojrzenie i chcą działać na polu językowym, kulturowym i tożsamościowym. Istnienie tej młodej krwi mocno nas buduje.
– Kto może do Stowarzyszenia Osób Narodowości Śląskiej wstąpić?
– Nasze stowarzyszenie jest bardzo inkluzywne, otwarte. Zapraszamy wszystkich, którzy czują związek emocjonalny ze śląskością. Niekoniecznie z narodowością. Mogą się oni czuć równocześnie Polakami lub Niemcami, ale zwornikiem, który ich tożsamość trzyma, pozostaje śląskość. Nie ukrywam, że średnia wieku nam mocno wzrosła, bo też przez dekadę nowi członkowie się nie dopisywali. Teraz – jak wspomniałem – zapisują się przede wszystkim ludzie młodzi, z przedziału 20-35 lat. Oni często mają nie tylko kompetencje etnograficzne czy kulturowe, które zresztą – mamy nadzieje – w swoich małych ojczyznach, począwszy od sołectw będą realizować. Ale też czują się swobodnie w świecie nowych mediów, mediów społecznościowych. My tego potrzebujemy do działania.
– W zarządzie jak w przekładańcu znalazły się na przemian osoby z katowickiej i opolskiej części Śląska. Przypadek, czy odbicie tego, że Stowarzyszenie Osób Narodowości Śląskiej istnieje i chce istnieć w obu regionach równie aktywnie?
– Taki skład terytorialny członków zarządu nie był zamierzony. Tak wyszło. Ale wybór ten pokazuje, że w obu częściach Górnego Śląska Stowarzyszenie Osób Narodowości Śląskiej ma osoby, które chcą działać i w pielęgnowanie śląskości się angażować. Mamy więcej członków w katowickiej części Śląska, bo też tam mieszka więcej ludzi. Ale mieszkając na Śląsku Opolskim też można się angażować i mieć na działalność stowarzyszenia wpływ.
– Walne Zgromadzenie Delegatów Stowarzyszenia Osób Narodowości Śląskiej w Rudzińcu uchwaliło długą odezwę. Zacytuję niewielki fragment z prośbą o komentarz: „Domagamy się uznania śląskiej mniejszości etnicznej w imię zasad, stanowiących fundament demokratycznego społeczeństwa, lecz także odpowiedzialności za losy państwa. Wykluczająca formuła patriotyzmu, opartego na monopolu jednej kultury i jednej narracji, nie sprawdzi się wobec zagrożeń, przed którymi stają Polska i Europa”.
– Idea wpisania Ślązaków jako grupy etnicznej do ustawy o mniejszościach narodowych i etnicznych nie zmieniła się od momentu powstania naszego stowarzyszenia, czyli od 2011 roku. Chcę przypomnieć, że do uznania języka śląskiego i wpisania go do tej ustawy zabrakło bardzo niewiele. Praktycznie tylko podpisu prezydenta RP, bo głosowanie w obu izbach parlamentu zakończyło się sukcesem.
Ale po doświadczeniach Kaszubów już wiemy, że sam status języka regionalnego nie chroni przed zakusami globalizacji, dominacji językowego mainstreamu w mediach. Bez podparcia tożsamościowego, którym jest uznanie za mniejszość etniczną, grozi to, co dziś Kaszubi – po dwóch dekadach – wiedzą: formalnie uczą w szkołach kaszubskiego jako języka regionalnego, ale w praktyce trochę jako języka obcego.
– Może to kwestia mojego wieku, ale kiedy byłem dzieckiem o uznaniu mniejszości etnicznej śląskiej czy śląskiego języka regionalnego nikt nawet nie śmiał marzyć. Ale w domu i w jego otoczeniu godali wszyscy.
– Jeśli otrzymamy status mniejszości etnicznej, otrzymamy równocześnie wszystkie przywileje, które wiążą się z używaniem języka regionalnego. To działa z automatu. Formalne uznanie Ślązaków za mniejszość etniczną jest ważne. Bo ono pozwoli przerwać bardzo dziś popularne myślenie typu: skoro was Ślązaków nie ma w ustawie, to was nie ma. Więc nie możemy z wami rozmawiać.
– Jak to nie ma. A wyniki spisów powszechnych?
– Wynik spisu powszechnego nie jest aktem ustawowym. Więc co z tego, że niby jesteśmy i niby nas widać, ale jak przyjdzie do konkretnych rozmów, ustaleń itd., realizacji praw, zawsze nam można powiedzieć, że nie istniejemy. Prawodawstwo powinno nadążać za stanem faktycznym, za rzeczywistością. Ale to wymaga czasu. Zmian w świadomości. Kiedy trwały prace nad uchwaloną w styczniu 2005 ustawą o mniejszościach, sprawa Kaszubów też budziła wielką nieufność i jeszcze większe kontrowersje. A w kwestii Ślązaków było tylko stanowcze nie. Bez żadnego dialogu.
Na pewno od tamtego czasu wiele się zmieniło. Miękkim lobbowaniem, przekonywaniem krok po kroku, wiele można zmienić. Posłowie też to czynią. Mieliśmy w Sejmie pokaz monodramu „Mianujom mie Hanka”. Posłowie mieli przy tym okazję, żeby porzucić stereotypy, z którymi od kilku dekad się kisili i zwyczajnie bliżej Śląsk poznać.
– Podobał się panu ten spektakl?
– Uważam, że jest fenomenalny. Popłakałem się, oglądając go. Przeżywałem to bardzo wewnętrznie, mając wrażenie, że ktoś bliski opowiada mi tę historię. Fabuła dzieje się po polskiej stronie dzielącej Śląsk granicy, w Katowicach, ale opowiada o wydarzeniach, które mogły się zdarzyć i zdarzyły się w mojej rodzinie. Zobaczyliśmy mechanizmy charakterystyczne dla tamtych czasów, ale aktualne także na początku lat 90., gdy w wielu śląskich domach głowa rodziny wyjeżdżała do Niemiec. Przeżywałem to bardzo wewnętrznie i nie spotkałem nikogo, kogo ten spektakl zostawiłby obojętnym.
– Wybory prezydenckie blisko. Nie dzieląc skóry na niedźwiedziu, wyobraźmy sobie, że Ślązacy zostaną za mniejszość etniczną uznani. Na ile Stowarzyszenie Osób Narodowości Śląskiej i inne grupy śląskie są dziś przygotowane na to, że będzie można uczyć godki w szkole. Jak daleko są posunięte prace nad programami, podręcznikami itd.?
– Przed nami jeszcze długa droga. Nauczanie do szkół będzie wprowadzane stopniowo, nie od razu we wszystkich klasach. Ponadto jeśli nowy prezydent zaakceptuje zmianę w ustawie, to przecież nie oznacza, że od września język śląski wejdzie do szkół. Nowy rok szkolny musi być przygotowywany od początku nowego roku kalendarzowego. System edukacji działa tak, żeby nie robić wszystkiego na ostatnią chwilę. A dużo już zostało zrobione. W ramach Rady Języka Śląskiego jest grupa, która zajęła się przygotowaniem podstawy programowej. Jesteśmy po konsultacjach z częścią kadry nauczycielskiej. To będzie kontynuowane. Są też przygotowane materiały niezbędne do nauczania. Ale nie robimy niczego na hurra ani na chybcika. To by przecież nie było po śląsku. Błędy wieku dziecięcego mogą się zdarzyć, ale to wszystko jest do wyeliminowania, do korekty. Na dobre sugestie jesteśmy stale otwarci. Podobnie jak na dostrzeganie i docenianie śląskiej różnorodności. Rozumiemy, że złoto-modro ślonsko fana (flaga) ma wiele odcieni.
Czytaj też: Paweł Kukiz w Konfederacji? „Nikt inny go na listę nie weźmie”
***
Odważne komentarze, unikalna publicystyka, pasjonujące reportaże i rozmowy – czytaj w najnowszym numerze tygodnika „O!Polska”. Do kupienia w punktach sprzedaży prasy w regionie oraz w formie e-wydania