W środę 10 stycznia zapadł wyrok w tej sprawie. Sąd Rejonowy w Opolu uniewinnił obwinionego, uznając, że w polskim kodeksie wykroczeń nie ma przepisu, z którego mógłby go skazać. Wyrok jest nieprawomocny, Agnieszka Kossowska i mec. Jacek Różycki będą składać apelację, sprawa zostanie również skierowana na drogę cywilną
Rozmową z Agnieszką Kossowską
Prawie trzy lata toczyła się sprawa w Sądzie Rejonowym w Opolu, dotycząca antyaborcyjnych plakatów i banerów pojawiających się w miejscach publicznych. Dlaczego zdecydowała się pani na proces i co wydarzyło się trzy lata temu?
– To nie był jednorazowy kontakt mojego wówczas 12-letniego syna z tego typu drastycznymi obrazami antyaborcyjnymi. Już dużo wcześniej, kiedy chodziliśmy do laboratorium opolskiego szpitala położniczego, Franek natknął się na takie obrazy, którymi było oklejone auto. Wtedy za każdym razem naciągał czapkę na oczy i płakał, bo bardzo się bał. Przyszedł moment, kiedy powiedziałam: dość tego! Jechaliśmy z Frankiem do Wrocławia na badania. W pewnej chwili Franek przeraźliwie krzyknął „Martwe dziecko!”. Zaczął płakać, krzyczeć, kopać, więc to była sytuacja potencjalnie zagrażająca bezpieczeństwu na drodze.
Mąż zjechał na najbliższej stacji paliw, żeby go uspokoić. Syn był przerażony ogromnym billboardem z Hitlerem, na tle flagi unijnej z rozczłonkowanym płodem. Innym razem, kiedy zobaczył pikietę z takimi transparentami, po powrocie do domu z desperacji przegryzł szklany pojemnik i pociął sobie twarz. Powiedziałam „dość”, bo ile razy taka sytuacja jeszcze będzie musiała się zdarzyć w naszym życiu? Nie wyjdziemy na Krakowską w Opolu, bo chodzą tam z takimi transparentami. Nie pójdziemy do laboratorium przy szpitalu ginekologicznym, bo tam możemy się natknąć na takie obrazki antyaborcyjne. No, ludzie… Poszłam to zgłosić na policję.
I jak policjanci przyjęli zgłoszenie?
– Ze strony opolskiej policji naprawdę „czapki z głów”. Policjanci, dla mnie, matki i mojego syna, byli absolutnie pełni zrozumienia. W zgłoszeniu powiedziałam, że moje dziecko poniosło konkretną szkodę. Kiedy zgłaszałam to na policję, w lutym 2021 roku, nie zdawałam sobie jeszcze sprawy, jak ta sytuacja bardzo wpłynie na Franka. Jak będzie się to wszystko pogarszało. Opisując to w internecie, wystawiłam Franka na publiczny widok, ale chciałam głośno zaprotestować i pokazać ludziom, którzy akceptują takie obrazy w przestrzeni publicznej, że ich działania bardzo szkodzą.
Dlaczego ci ludzie nie chcą zrozumieć, że dzieci o tak specyficznym rozwoju, w spektrum autyzmu, dzieci z niepełnosprawnością intelektualną mają zupełnie inne możliwości adaptacyjne i możliwości zrozumienia tego, co się dzieje. Dlaczego oni, dbając o nienarodzone, krzywdzą te, które żyją i potrzebują wsparcia? Franek wciąż obawia się każdego wyjazdu samochodem z domu. Boi się, że wszędzie napotkamy obrazy antyaborcyjne. Pyta za każdym razem, czy tam będzie to zabite dziecko. Musiałam prosić o pomoc psychiatrę i psychoterapeutę.
Podczas procesu ponownie się pani kontaktowała z policją.
– Tak, z panią Agnieszką Nierychło. Po pierwszej rozprawie chciałam zapytać, czy policja prowadzi swoje kampanie, pokazując drastyczne zdjęcia. Bo tak twierdził obwiniony w sądzie, do tego uważał, że nikt na to nie reaguje. Pani Agnieszka kategorycznie zaprzeczyła, że nic takiego absolutnie nie robią. Powiedziała, że jak robią jakieś kampanie, to bardzo troszczą się, żeby nie było żadnych drastycznych zdjęć.
Prokuratura się wycofała i nie przyjęła zgłaszanej sprawy dotycząca antyaborcyjnych obrazów. A jaka była opinia biegłych w sądzie?
– W prokuraturze powiedziano, że dla nich w ogóle nie było sprawy. A jak chcę, to mogę reprezentować stronę społeczną. W sądzie wyznaczono niezależnego biegłego, lekarza psychiatrę dziecięcego z Kielc. I ta opinia jest jednoznaczna, że te obrazy miały bardzo zły wpływ na zdrowie psychiczne Franka. Pani doktor stwierdziła, że to leczenie Frania może potrwać jeszcze wiele lat.
Czy pełnomocnik, reprezentujący w sądzie Fundację Pro- Prawo do Życia wnosił jakieś uwagi?
– Tak, zrobiono uwagę, że lekarz psychiatra w swojej opinii nie podała, iż osoby w spektrum autyzmu są bardzo wrażliwe. Ponadto stwierdził, że ponoć artykuł, z którego ich obwiniliśmy, został sporządzony z myślą o osobach normatywnych. Nie wiem, jak powinnam to interpretować, czy to oznaczałoby, że kodeks wykroczeń nie chroni mojego dziecka? Bo ten pan podzielił ludzi na normatywnych i nienormatywnych… Z tego by wynikało, że prawo miałoby już nie chronić mojego „nienormatywnego” Frania? To było dla mnie bardzo bolesne. Strona przeciwna wezwała też na świadka mamę dziecka w spektrum autyzmu.
Co pani usłyszała od tej matki?
– Sprowadzano sprawę na zupełnie inne tory. Ta kobieta, nie wiem, dlaczego, zarzucała mi, że jestem zwolenniczką aborcji. Prosiłam, żeby zrozumieli, o co w tym chodzi, mianowicie o drastyczny widok, na który narażone są dzieci. A mnie wtłaczano podczas rozprawy w narrację, która na tej sali rozpraw nie miała racji bytu. Uciekali od tematu głównego. Zapytałam tę kobietę, czy ona by pokazała takie obrazki swojemu dziecku. Odpowiedziała, że nie, bo to nie jest widok dla dziecka. Więc jej podziękowałam. Ale oni ciągle mówili, że ja jestem zwolenniczką aborcji.
Przecież nie o tym na tej rozprawie było. Tak naprawdę, taki świat stworzyli politycy poprzedniej władzy. I podobni ludzie za nimi kroczyli.
– Dla mnie, mamy dziecka z niepełnosprawnością sprzężoną, nie miało znaczenia, kto nami rządzi. Fundacja Fundacji Pro-Prawo do Życia działa od 17 lat. Każdy kolejny rząd nie reagował na ich i podobne działania. Czas z tym skończyć, bo jak długo będziemy zakładnikami takiej grupy osób? Na pierwszej rozprawie od obwinionego usłyszałam, że ich misją jest walka o moralność.
A gdzie wsparcie społeczne wobec najsłabszych w społeczeństwie? Toczą walkę o nienarodzone, a brakuje im najwyraźniej empatii wobec żyjących, potrzebujących społecznego wsparcia.
– W swoim słowie końcowym podkreśliłam, że jako mama niepełnosprawnego dziecka codziennie jestem za życiem. A to życie nie jest ważne tylko do chwili narodzin, ale też później. Społecznym obowiązkiem jest wspieranie tych najsłabszych. A fakt, że Franek tak reaguje na krew i takie obrazy, to też wynik tego, że kawał swojego życia spędził w szpitalach. I poddawany był różnym bolesnym zabiegom. Pomyślmy o dzieciach bardzo wrażliwych, dla których takie drastyczne obrazki nie są dla ich oczu. Skoro wprowadzono zakaz publicznego prezentowania pornografii, więc dlaczego Polska nie mogłaby wprowadzić zakazu prezentowania tak drastycznych zdjęć?
Czy nie poczuła pani niepokoju o przyszłość swojego syna, dorosłego Franka? Przykład z sądu dowodzi, w jakim ciągle żyjemy społeczeństwie, jak słabą wykazujemy się empatią wobec najsłabszych.
– Lęk o przyszłość Franka noszę od chwili, kiedy się urodził. Od chwili, kiedy przyszedł na świat, robimy z mężem wszystko, żeby życie tego człowieka w przyszłości było jakościowo jak najlepsze. I otoczony był ludźmi, którym na nim zależy. Ale czuję się w takich sytuacjach bezsilna, bo nie mam na to wpływu. Jednak ciągle mam nadzieję, że coś się zmieni i będzie zrozumienie, że jesteśmy różnymi członkami społeczeństwa. Ale też wiele osób, o czym słyszę, w ogóle o tym nie wie, nie jest tego świadoma, że takie obrazy mogą aż tak oddziaływać na osobę z niepełnosprawnością.
Czy teraz jest już z Frankiem lepiej?
– Tak nam się wydawało. Ale wybuchła wojna na Ukrainie, więc Franek powiązał, że tam był Hitler, teraz jest Putin i ciągle mówi o zabitym dziecku. Skoro ktoś wiesza zdjęcia zabitych dzieci, to zaraz przyjdą też jego zabić. Ciągle wychodzi z tej traumy…
Z jaką refleksją opuściła pani salę sądową?
– Pomyślałam, że nie odpuszczę, jako mama Franka. Nie jestem w tym sama, bo mam na sali sądowej wsparcie doskonałego mecenasa Jacka Różyckiego. A poza salą wsparcie innych rodziców, bo robię to dla naszych dzieciaków, żeby wreszcie ktoś zareagował. To pierwsza taka sprawa w Polsce, pewnie otworzy drogę do kolejnych…
Czytaj także: Agnieszka Kossowska z Opola robi zbiórkę na proces z ruchem antyaborcyjnym
***
Odważne komentarze, unikalna publicystyka, pasjonujące reportaże i rozmowy – czytaj w najnowszym numerze tygodnika „O!Polska”. Do kupienia w punktach sprzedaży prasy w regionie oraz w formie e-wydania.