Weronika Nowotny w reprezentacji Polski w ampfutbolu
Amfutbol to rodzaj piłki nożnej rozgrywanej przez zawodników lub zawodniczki po jednostronnej amputacji kończyny dolnej – w przypadku graczy z pola – lub kończyny górnej u bramkarzy. Kobieca odmiana rozwija się na świecie dopiero od niedawna, a Polska jest jednym z liderów tego ruchu. W niedalekiej przyszłości ma się odbyć pierwszy mundial, w których biało-czerwone zapewne zagrają i powalczą o najwyższe cele. Wiele wskazuje na to, że Weronika Nowotny z opolskich Racławiczek będzie częścią tej kadry. Swoją wartość pokazała w zwycięstwie nad drużyną z USA.
Weronika Nowotny o kobiecym projekcie ampfutbolu dowiedziała ponad rok temu, już po pierwszym oficjalnym zgrupowaniu kadry. Miało to miejsce w gabinecie protetyka, który równocześnie trenuje świeżo sformowaną kobiecą drużynę. Początkowo była sceptyczna z racji innych obowiązków, ale ostatecznie postanowiła się zaangażować. Zaczęła brać udział w treningach, w których grała z chłopakami z sekcji ampfutbolowej Wisły Kraków.
Miłość nie od pierwszego wejrzenia
Weronika Nowotny zachwyca swoimi występami trenera polskiej kadry. Co jest tym ciekawsze, że miłość do piłki nożnej pojawiła się u niej nieco ponad rok temu. Po kilku pierwszych zgrupowaniach zrozumiała, że jest to „coś”, co naprawdę sprawia jej radość.
– Wcześniej faktycznie lubiłam bardzo oglądać rozgrywki na ekranie telewizora, ale na tym się kończyło. Nigdy w życiu nie spodziewałam się, że kiedyś to ja będę jedną z zawodniczek ampfutbolowych, która będzie miała zaszczyt reprezentować nasz kraj na boisku – cieszy się Weronika Nowotny.
Przyznaje przy tym, iż już samo dołączenie do drużyny ampfutbolowej spowodowało u niej bardzo wiele pozytywnych zmian. Zyskała na pewności siebie i zrozumiała, że pracą i cierpliwością może osiągnąć tak naprawdę wszystko. Po prostu uwierzyła w siebie.
– Nawiązałam również bardzo fajne znajomości – stwierdza. – Poznałam osoby, z którymi poza comiesięcznymi zgrupowaniami widuję się również systematycznie prywatnie. Myślę, że to również bardzo ważny aspekt tego wszystkiego, który pokazuje, że warto czasami zaryzykować, pójść w nieznane, aby ostatecznie zyskać naprawdę coś fajnego. Mam nadzieję, że tak pozostanie na długo, a ostatni, historyczny mecz sprawi, że będą się przede mną pojawiały nowe, sportowe wyzwania. Liczę, że niedługo uda nam się rozegrać kolejne mecze i pokazać pełny zakres naszych umiejętności na boisku, a ostatecznie wziąć udział w pierwszych, historycznych mistrzostwach świata kobiecej sekcji ampfutbolowej. Początkowo „coś”, co faktycznie miało być dla mnie jedynie „dodatkiem”, stało się istotną częścią codzienności.
Weronika Nowotny ma ogromne wsparcie w rodzinie
Tym bardziej, że rodzina oraz znajomi od samego początku byli bardzo pozytywnie nastawieni do pomysłu dołączenia do kobiecej drużyny ampfutbolowej. Sami namawiali ją, żeby pojechała na pierwsze zgrupowanie.
– Uważali, że będzie to dla mnie niezapomniana przygoda i faktycznie mieli rację – wspomina Weronika Nowotny. – Dziękuję im za nieocenione wsparcie i zrozumienie, że chwilami brakuje mi czasu na regularne spotkania. Byli również obecni na ostatnim meczu z USA. Przyjechali specjalnie do Warszawy, aby mnie wspierać, co naprawdę bardzo doceniam i nie ukrywam, że ich głośne okrzyki kibicowania dodały mi bardzo dużo siły po wejściu na murawę boiska. Takie zachowania pokazują mi, że wokół siebie mam naprawdę wyjątkowe osoby, na które zawsze mogę liczyć – cieszy się Weronika Nowotny.
„Czasu nie cofnę”
Nie rozpamiętuje historii swojej niepełnosprawności. A ta zaczęła się, gdy miała pięć lat.
– Po wielu wizytach u lekarzy, ostatecznie usłyszałam najgorszą z możliwych diagnoz: złośliwy rak kości Osteosarcoma, a po niecałym roku „powtórka z rozrywki” i przerzuty na płucach – opowiada Weronika Nowotny z Racławiczek.
– Byłam wówczas w takim wieku, że nie do końca zdawałam sobie sprawę z powagi sytuacji. To na moich rodziców spadł cały ciężar troski i opieki nade mną, za co jestem im ogromnie wdzięczna i będę do końca życia. Nigdy nie dali mi odczuć, że jestem inna od swoich rówieśników. Wręcz przeciwnie, robili wszystko i nadal robią, aby umożliwić mi realizację wyznaczonych celów i marzeń – mówi.
– Z kolei ja, będąc w szpitalu, zawsze byłam uśmiechniętym dzieckiem i tak chyba pozostało aż do dzisiaj. Uważam bowiem, że najgorsze, co mogłabym zrobić, zarówno kiedyś, jak i obecnie, to tworzenie scenariuszy pod tytułem „Co by było, gdyby”. Czasu już i tak nie cofnę, więc nie mam zamiaru zawracać sobie głowy tym, na co nie mam wpływu – stwierdza Weronika Nowotny.
***
Odważne komentarze, unikalna publicystyka, pasjonujące reportaże i rozmowy – czytaj w najnowszym numerze tygodnika „O!Polska”. Do kupienia w punktach sprzedaży prasy w regionie oraz w formie e-wydania.