To, że Robert Prygiel ma zrezygnować z pełnionej funkcji dali wyraz również na środowej konferencji prasowej zorganizowanej przez klub. Sam sternik nysan zaprosił ich jeszcze na spotkanie, które ma odbyć się w Hali Nysa w czwartek o godz. 17.00. Przyznał także, iż jest „do dyspozycji radnych”. Na sugestię z sali w kwestii podania się do dymisji wprost odpowiedzieć nie chciał.
Przypomnijmy, iż w ostatnim meczu sezonu z Barkomem Każanami Lwów podopieczni Francesco Petrelli przegrali 1:3, a wystarczyło ugrać seta więcej. Spadli jednak nie tylko przez kiepski finisz tego starcia. Słaba był bowiem cała kampania. Drużyna wygrała tylko siedem spotkań na 30 rozegranych. Zaprzepaściła także zbyt dużo okazji na lepsze wyniki. Dość napisać, iż więcej tie breaków przegrała tylko Resovia Rzeszów, która jednak rozegrała ich 12 (siedem porażek). Nysanie z ośmiu wygrali jedynie dwa…
W dodatku potwierdziło się, że na utrzymanie się „poza boiskiem” też raczej nie mają co liczyć. W ostatnich tygodniach dużo mówiło się bowiem, o tym, że występujący w polskich rozgrywkach team z Ukrainy wycofa się i ustąpi miejsca naszej drużynie. Niemniej, tak się nie stanie, co już potwierdzili przedstawiciele klubu (więcej o tym pisaliśmy TUTAJ).
Żeby było ciekawiej to przypomnijmy, że gdyby nie Barkom Każany Lwów to nysanie spadliby z elity bezpośrednio po sezonie 2022/23. Wówczas to nasi siatkarze zajęli ostatnie miejsce. PlusLigę jednak powiększono i uratowali się w barażach z MKS-em Będzin.\

Robert Prygiel, prezes PSG Stal Nysa:
Łukasz Baliński: Było parę dni, by ochłonąć. Jak pan skomentuje to, co się wydarzyło?
Robert Prygiel, prezes PSG Stal Nysa: To dla mnie bardzo ciężka sytuacja. Zarówno prywatnie, jak i prezesa. Niestety, sport ma to do siebie, że ktoś musi też przegrać. W tym przypadku spaść, a teraz z 16 drużyn spadły trzy, w tym i my. Żal, złość, rozgoryczenie, smutek. W tej chwili towarzyszą mi chyba wszystkie negatywne emocje, jakie istnieją.
– Gdzie tkwi istota problemu pod tytułem „spadek Stali”?
– Istotą problemu jest tylko i wyłącznie aspekt sportowy. Organizacyjnie jako klub działaliśmy bardzo dobrze, budżet był zabezpieczony w stu procentach. Zawodnicy, sztab, nie mieli prawa narzekać, bo pracowali w bardzo dobrych warunkach. Myślę, że niejeden klub PlusLigi chciałby mieć takie okoliczności bytowe. Problem tkwił też w mentalności zawodników. To powodowało, że straciliśmy w trakcie sezonu co najmniej 10-12 punktów, które mieliśmy na wyciągnięcie ręki, gdybyśmy np. wygrali jedną akcję w końcówce seta przy prowadzeniu 2:1, albo w tie breaku. Wystarczy przypomnieć mecz z Resovią Rzeszów, gdy prowadziliśmy 2:0 w setach, a w trzecim wysoko…, po czym przegraliśmy całe spotkanie. Do tego dwie porażki w pięciu partiach z Cuprum Stilon Gorzów Wlkp.
Nie potrafiliśmy, chyba poza starciem ze Ślepskiem Suwałki, w momentach decydujących o losach seta czy spotkania, mając często piłki po swojej stronie, dobić przeciwnika. I przez cały sezon te punkty regularnie nam uciekały. Doprowadziliśmy do tego, że na pięć kolejek przed końcem potrzebowaliśmy wygrać mecz więcej, później potrzebowaliśmy zdobyć duży punkt, a na koniec potrzebowaliśmy zdobyć set i w żadnym z tych przypadków nie potrafiliśmy tego „dopiąć”.
– Tym gorzej, bo swego czasu wspominał pan o nowym dużym sponsorze, który może się związać z klubem. Będzie to aktualne w 1 lidze?
– Była opcja pozyskania dodatkowego sponsora tytularnego, ale warunkiem była gra w PlusLidze. Dodatkowy sponsor dałby nam możliwość jeszcze większej stabilizacji. Ale myślę, że na drugim poziomie już w ten sposób nie będzie chciał się reklamować.
– Kibice Stali martwią się, że to może być koniec siatkówki na najwyższym poziomie na długie lata.
– Obecnie jestem bardzo zawiedziony całą sytuacją i mój odbiór dzisiejszego świata jest mało kolorowy, ale myślę, że nie ma co mówić o tym, że siatkówka w tym mieście przestanie istnieć, bo to jest raczej niemożliwe. Najpierw muszę jednak poznać opinię właścicieli, bo to jest spółka miejska. Ważne są też deklarację paru prywatnych przedsiębiorców, którzy wspierali klub. Muszę wiedzieć, czy zostają ze Stalą. Przypomnę jednak, że drużyna z Nysy spadała już wcześniej parę razy z najwyższej klasy rozgrywkowej, po czym radziła sobie lepiej lub gorzej. Na pewno nie jest tak, że teraz, w 1. lidze będzie grała tylko i wyłącznie o utrzymanie.
Trzeba myśleć o powrocie do PlusLigi. Nie wiem, czy już w najbliższym sezonie, czy np. za dwa lata. To zależy od tego, jaką taktykę i strategię przyjmą właściciele ma najbliższe sezony i jakie są ich możliwości na rynku. Na pewno jeszcze istnieje ewentualność zbudowania dobrej drużyny, więc w czarnych kolorach bym tego nie przedstawiał.
– Jest jakakolwiek szansa, że Barkom Każany Lwów jednak nie skorzysta z prawa gry w naszej elicie w przyszłym sezonie?
– Nigdy się takimi rzeczami nie zajmowałem, choć wiem, że gdzieś tam ktoś takie informacje wypuszczał. Myślę jednak, że to były fake newsy. Nie sądzę, żeby jakikolwiek klub zrezygnował z gry w PlusLidze. Nie łudzę się tym. Uważałem, że jeżeli mamy utrzymać Stal w elicie, to tylko i wyłącznie na boisku, a nie w biurze.
– Spadek mocno też komplikuje transfery…
– Na razie wysłaliśmy zapytania w sprawie umów, którymi byliśmy zainteresowani na PlusLigę. Tzn., jaki jest stosunek tych zawodników do gry w 1. lidze i czekamy na odpowiedzi. Tak naprawdę jeszcze żaden nie określił się „zerojedynkowo”. Mamy im dać czas do namysłu. Na razie nie wiemy, jaka będzie drużyna, parę kontraktów jest ważnych, a w przypadku paru zawodników to ich menedżerowie zgłaszają chęć gry u nas. Musimy to na spokojnie wszystko poukładać, podliczyć przede wszystkim budżetowo, bo zawsze w klubie działałem na zasadach takich, że aby wydawać pieniądze, to najpierw muszę wiedzieć, ile ich mogę wydać, a nie „wydaję i jakoś to będzie”.
– Francesco Petrella zostaje? Misji utrzymania nie podołał…
– Wydaje mi się, że nie. Nie wiem, kto będzie podejmował tego typu decyzje, czy to będę ja, czy ktoś inny, ale nie wykonał zadania, więc nie widzę podstaw, żeby dalej pracował w Stali.
– A Robert Prygiel zostaje?
– Teraz muszę do tego nabrać trochę dystansu. Porozmawiać z burmistrzem. Wtedy będzie decyzja. Nie chcę w tej chwili nic przesądzać, bo to jest rzadka sytuacja, a jestem już w siatkówce ponad 30 lat, że za wszystkie niepowodzenia, głównie sportowe, obwinia się w 90 procentach jedną osobę, czyli prezesa. Przecież prezes to jest menedżer od zarządzania finansami, sytuacjami formalnoprawnymi, itd. Od sportu ma zawodników, sztab szkoleniowy na czele z trenerem i ludzi biorących pieniądze za tą sferę w klubie. Niemniej, odpowiedzialność również jest po mojej stronie.
Czytaj także: UNI Opole walczy o dziewiąte miejsce. Na razie z powodzeniem
***
Odważne komentarze, unikalna publicystyka, pasjonujące reportaże i rozmowy – czytaj w najnowszym numerze tygodnika „O!Polska”. Do kupienia w punktach sprzedaży prasy w regionie oraz w formie e-wydania