Jolanta Jasińska-Mrukot: Jako pierwsza Opolanka sięgnęłaś po koronę najpiękniejszej Polki. Brunetka z krótkimi włosami z Krapkowic zdystansowała wszystkie blondynki i została Miss Polonia 2005. Ale potem już o tobie nie słyszeliśmy.
Malwina Ratajczak: Bo zajęłam się swoim życiem, najwyraźniej show business to nie dla mnie. Proszę mi wierzyć, wolę klimaty rodzinne i satysfakcjonującą pracę niż błysk fleszy, oko kamery. Po prostu skupiłam się na życiu rodzinnym. Parę lat temu jeszcze pracowałam sporadycznie jako fotomodelka, ale tylko z zaufanymi ludźmi, których znałam od wielu lat, więc te spotkania to była obopólna przyjemność.
Co teraz robi Malwina Ratajczak, po siedemnastu latach od zdobycia tytułu Miss Polonia?
– Trafiłam do pracy do Opolskiego Centrum Onkologii, więc staram się prostować stereotypy, według których każde zachorowanie na raka kończy się śmiercią. A to nieprawda, bo obserwuję to każdego dnia w OCO. To prawda, że pierwsze dni po chemioterapii są bardzo trudne, a kobiety pomimo tego, że mają łyse głowy, są bez brwi i rzęs, to nadal są piękne. One walczą o każdy dzień życia, bliscy wspierają je w tym, choć, niestety, bywa też tak, że je wtedy opuszczają. Bo to dla niektórych mężów nie do udźwignięcia. Albo odchodzą, bo myślą, że rakiem można się zarazić.
Obserwowanie, co z człowiekiem robi choroba, nie jest proste. Chciałaś tam pracować?
– Los mnie tam skierował. Dla tych kobiet, uważam, to jest tylko etap przejściowy. Włosy wypadają w trakcie cyklu chemioterapii, a dla kobiet to jest trudne. Zapamiętałam dziewczynę z pięknymi czarnymi długimi włosami, w ciągu dwóch tygodni je traciła. Przyszła do mnie i mówi: „Ja wiem, że to głupie, walczę o życie, a martwię się, że mi włosy wypadają”. Potem nosiła piękną perukę. Przeszła jedną operację, potem drugą. Po wielu miesiącach weszła do mnie przepiękna kobieta z cudownym uśmiechem, aż mnie zatkało. Powiedziała, że dopiero teraz tak naprawdę zaczyna żyć. Może to dziwnie zabrzmi, ale ta kobieta zaczęła smakować życie dopiero, kiedy zachorowała. Widziałam Agnieszkę Litwin, aktorkę kabaretową na wszystkich etapach choroby, a teraz, kiedy zobaczyłam ją w „Tańcu z gwiazdami”, wzruszyłam się, bo zobaczyłam kogoś, kogo dotychczas nie znałam, bo była dziewczęco kobieca, cudowna.

Nie masz poczucia niesprawiedliwości, że tylko przez chwilę pozwolono ci być księżniczką?
– To kolejna iluzja! Może rzeczywiście, przed laty, kiedy wyszłam z dworca w Warszawie i zobaczyłam billboardy z moim zdjęciem, przystanki wyklejone moimi fotografiami, poczułam się dumna, chociaż w ogóle się do tego nie przyznawałam. Tylko, żeby takie zdjęcie się tam znalazło, potrzeba po dwanaście godzin pracy przez kilka dni. Czasem to jest w lutym, przy temperaturze poniżej zera, z dmuchawą, z lekkim słońcem w letniej sukience, żeby się mogło pojawić w kwietniu w kolekcji letniej. I nikt nie jest w stanie non stop się uśmiechać, a na zdjęciu ciągle się uśmiecham. Przebierałam i malowałam się w samochodzie, potem było kilka godzin snu, żeby jechać dalej i prezentować się przed ludźmi. Być może w innych krajach bycie miss to coś szczególnego, ale nie w Polsce. Po oddaniu korony moje życie wyglądało tak samo. Wiem, to było naprawdę wielkie wyróżnienie, którego wcześniej nie doceniłam.
Dlaczego nie doceniłaś?
– Mój ówczesny partner wszystko to zepsuł, zamieszał mi w głowie, że Miss Polonia to zwykły przypadek, ale stosując manipulację i przemoc psychiczną wobec mnie spowodował, że ja to wszystko przyjmowałam za prawdę. Miałam wtedy 19 lat, a on był ode mnie dużo starszy. Nie dostrzegłam, że dostałam wszystkie tytuły za wyjątkiem „miss pięknych włosów”. Chciał mnie zatrzymać przy sobie, ale prawda ma wielką siłę i wcześniej, czy później wychodzi na jaw.
Trudno uwierzyć, że nie cieszyłaś się tak wielkim wyróżnieniem.
– Kiedyś potrzebowałam oparcia w mężczyznach, szukałam w nich poczucia bezpieczeństwa i poczucia ważności. A przede wszystkim szukałam w nich miłości. Właściwie to wszystkiego w mężczyznach szukałam. Pomimo, że było trudno, ja sobie zaczęłam z tym radzić i to nieźle. I to są powody do dumy. Mam w sobie determinację, która pozwoliła mi przetrwać te najtrudniejsze chwile.
- Czy Malwina Ratajczak znalazła wreszcie miłość swojego życia?
- Czy miano najpiękniejszej Polki było dla niej brzemieniem?
- Czy kiedyś zaufała jeszcze mężczyźnie?
- Jak wygląda jej codzienność?
Odpowiedzi na te pytania „Malwina Ratajczak: Chyba nie mam szczęścia do mężczyzn”. Przeczytasz go w e-wydaniu tygodnika „Opolska”.
