Najnowszy raport „Internet dzieci 2025” rzuca szokujące światło na cyfrową rzeczywistość najmłodszych Polaków. Dane są alarmujące: w ostatnim kwartale 2024 roku aż 1,4 miliona dzieci w wieku od 7 do 14 lat wie, co to pornografia i miało z nią kontakt pod postacią serwisów erotycznych.
To niewyobrażalna liczba, która pokazuje skalę problemu, dotykającego niemal co dziesiąte dziecko w tej grupie wiekowej w Polsce. Raport, oparty na analizie aktywności online, stawia przed rodzicami, szkołą i całym społeczeństwem pilne wyzwanie. Niestety, nauczyciele nie są przygotowani. Kiedy wychodzi na to, że problem dotyczy jednego z uczniów, zdarza się, że zamiast pomagać – karzą.
Dzieci i pornografia. Niewinna ciekawość czy mroczna pułapka?
Liczba 1,4 miliona dzieci brzmi abstrakcyjnie, dopóki nie uświadomimy sobie, że za każdą liczbą kryje się konkretne dziecko. To może być uczeń szkoły podstawowej, często nieświadomy zagrożeń, jakie niesie ze sobą sieć.
Raport „Internet dzieci 2025” precyzuje, że problem dotyczy zarówno dzieci dopiero rozpoczynających swoją przygodę z internetem, jak i wchodzących w okres dojrzewania nastolatków. Analitycy wskazują, że dostęp do treści erotycznych odbywa się najczęściej za pośrednictwem smartfonów.To one stały się niemal przedłużeniem ręki młodego pokolenia. Niestety, często bez odpowiedniego nadzoru i zabezpieczeń.
Z zestawienia wynika również, że znacząca część tych wejść mogła być przypadkowa – sprowokowana przez natarczywe reklamy, złośliwe oprogramowanie lub linki podsyłane w komunikatorach czy mediach społecznościowych. Jednak nawet niezamierzony kontakt z takimi treściami może odcisnąć piętno na psychice dziecka.
Dzieci interesują się seksualnością od najmłodszych lat. Pytają o to, jak powstają dzieci, jak wygląda ciało.
– To naturalna część rozwoju. Problem zaczyna się wtedy, gdy nie ma przestrzeni na rozmowę. Jeśli rodzice unikają tematu. Budują w dziecku poczucie wstydu i odcinają je od rzetelnych informacji. Wtedy dziecko szuka odpowiedzi gdzie indziej, często właśnie w internecie – wyjaśnia Bogumiła Konieczna, seksuolog kliniczny, psycholog, psychoterapeuta i twórca Instytutu Seksuologii i Relacji „To, co prywatne”.
Konsekwencje mogą być bardzo poważne i długofalowe. Seksuolożka zauważa, że znaczna część dorosłych mężczyzn, z którymi pracuje terapeutycznie, zgłasza uzależnienie od pornografii.
– W wielu przypadkach początki sięgają dzieciństwa – mówi Bogumiła Konieczna. – Często mówią, że pierwszy kontakt z takimi treściami mieli w wieku 7–8 lat. Z czasem oglądanie stawało się regularne. Aż przerodziło się w uzależnienie. To wpływa nie tylko na życie seksualne, ale też na relacje, sposób budowania bliskości i oczekiwania wobec partnera czy partnerki.
Cyfrowe drzwi otwarte na oścież
Za zamkniętymi drzwiami dziecięcych pokoi działa mechanizm, który rodzicom i wychowawcom wymyka się z rąk. Smartfon staje się narzędziem, które nie chroni, lecz wystawia na działanie treści, które trwale zmieniają rozwój emocjonalny dziecka. A potem jest już tylko cisza. Bo dzieci nie mówią o tym nikomu.
Eksperci cytowani w raporcie wskazują na kilka kluczowych przyczyn tego niepokojącego zjawiska. Przede wszystkim to powszechna dostępność urządzeń z dostępem do internetu. I, niestety, często idący za tym brak wystarczającej kontroli rodzicielskiej.
Dzieci spędzają online coraz więcej czasu, nierzadko w samotności, w swoich pokojach. Naturalna w tym wieku ciekawość świata, w tym sfery seksualności, popycha je do poszukiwań. A algorytmy serwisów internetowych i wyszukiwarek potrafią skutecznie podsuwać treści nieodpowiednie dla wieku.
Raport podkreśla również rolę mediów społecznościowych i presji rówieśniczej, gdzie dzielenie się linkami czy informacjami o kontrowersyjnych stronach bywa elementem budowania pozycji w grupie. Brak rzetelnej edukacji seksualnej w szkołach i domach sprawia, że internet staje się dla wielu dzieci głównym, lecz wysoce zniekształconym, źródłem wiedzy o tej sferze życia.
– Bardzo często, jak dziecko już nawet przypadkowo na treści pornograficzne natrafi, to rzadko kiedy odpuszcza, rezygnuje z eksploracji – zaznacza Bogumiła Konieczna. – Dziecko do tego będzie wracało. Dlatego, że jest to ciekawe, to coś innego. W końcu ciekawość to naturalna cecha dzieci. Ona z kolei pcha do tego, by na te rzeczy patrzeć i tych rzeczy próbować. Swoboda korzystania dzieci z internetu trwa wiele lat. Nawet 10 lat temu zderzyłam się z sytuacją, kiedy rodzice zauważyli, że ich 9-latek wyszukiwał w sieci informacje o pornografii. A dziś? Po 10 latach jest coraz więcej możliwości, stron i miejsc, gdzie dzieci wcale nieprzypadkowo szukają takich treści.
Wystarczy jedno kliknięcie
Jedno kliknięcie. Nawet przypadkowe. Reklama, link w komunikatorze, fragment filmu na portalu społecznościowym – tyle wystarczy, by dziecko natknęło się na treści pornograficzne.
– Każdemu z nas się to zdarza – podkreśla seksuolożka. – Nawet, gdy oglądamy neutralne treści, takie obrazy mogą się pojawić. Wystarczy, że ktoś poruszy temat w rozmowie lub klikniemy coś nieświadomie. Dla dorosłego to nierzadko tylko moment zaskoczenia. Dla dziecka – pierwszy krok w stronę czegoś, co może zaważyć na jego dalszym rozwoju emocjonalnym i seksualnym.
Pornografia jest dostępna dla dzieci w internecie w sposób niemal nieograniczony. Wystarczy podstawowy telefon z dostępem do sieci.
– Rodzice często są przekonani, że kontrolują, co ich dzieci oglądają – mówi Bogumiła Konieczna. – Ale jeśli nie siedzą obok, tak naprawdę nie mają pełnej świadomości tego, co dzieje się na ekranie. A przecież już siedmiolatki samodzielnie grają, komunikują się online i dzielą się między sobą różnymi treściami.
To pokolenie wychowywane jest w zupełnie innym świecie niż ich rodzice. W czasach kaset VHS i gazet z kiosku dostęp do pornografii był trudniejszy. Natomiast same treści – choć często dalekie od edukacyjnych – były zazwyczaj mniej brutalne. A także mniej nacechowane przemocą. Współczesna pornografia internetowa, według seksuolożki, znacznie częściej pokazuje seksualność w sposób uprzedmiotawiający, wulgarny i pozbawiony emocjonalnego kontekstu.
– To nie są tylko nagie ciała – podkreśla. – To często filmy przemocowe, w których obraz bliskości, wzajemności i czułości praktycznie nie istnieje. A za tym nie idzie żadna rozmowa, uwrażliwienie, wytłumaczenie.
„Przecież mojego dziecka to nie dotyczy” – fałszywe poczucie bezpieczeństwa
To jedno z najczęstszych zdań wypowiadanych przez rodziców: „Moje dziecko na pewno nie ogląda takich rzeczy”. Tymczasem seksuolożka nie ma wątpliwości: to złudne przekonanie może prowadzić do poważnych zaniedbań.
– Rodzic nie wie, jak rozmawiać z dzieckiem – wyjaśnia. – Często nie wie, co i jak powiedzieć, więc unika tematu. A to błąd. Dzieci pytają, mówią rzeczy, które powinny zapalić czerwoną lampkę. I właśnie wtedy trzeba zareagować. Nie karą, ale rozmową.
Dzieci poruszają się w internecie z ogromną swobodą, a aplikacje, takie jak TikTok, Instagram czy Facebook – choć formalnie przeznaczone dla starszych użytkowników – są powszechnie dostępne również dla najmłodszych.
– To my, jako rodzice, często dajemy na to przyzwolenie – stwierdza Bogumiła Konieczna. – A przecież te platformy nie są projektowane z myślą o dzieciach. Tam po prostu nie ma treści dostosowanych do ich wieku.
Nic dziwnego, że pojawiają się przypadki, w których dzieci mają kontakt z pornografią, przemocą seksualną czy ryzykownymi zachowaniami online. Na Opolszczyźnie odnotowano nawet przypadki prób samobójczych, będących następstwem np. rozsyłania zdjęć czy filmików.
Dzieci i pornografia. Brakuje wsparcia systemowego
Szkoły często nie są przygotowane do podejmowania tematów związanych z seksualnością.
– Panuje stereotyp, że edukacja seksualna to tylko „prezerwatywa na bananie” – tłumaczy seksuolożka. – Tymczasem chodzi o coś zupełnie innego – o naukę asertywności, świadomość granic, umiejętność radzenia sobie w trudnych sytuacjach. W wielu krajach wprowadzenie rzetelnej edukacji seksualnej obniżyło wskaźniki przemocy seksualnej oraz ryzykownych zachowań wśród młodzieży. Tymczasem w Polsce temat ten wciąż budzi niepokój. A seksualność człowieka – zamiast być rozumiana – bywa demonizowana.
Największe zagrożenie to nie tylko dostęp do pornografii, ale brak rozmowy o tym, co dziecko zobaczyło i jak to zinterpretowało.
– Jeśli dziecko obejrzy materiał, w którym kobieta jest zmuszana do czegoś, ale się nie sprzeciwia, może pomyśleć, że to norma – ostrzega Bogumiła Konieczna. – Brak wyjaśnienia może sprawić, że taki obraz przeniesie się na jego późniejsze życie i relacje.
Kluczem jest więc rozmowa. Szczera, oparta na faktach, uwzględniająca wiek i możliwości dziecka. Nie chodzi o moralizowanie, lecz o zbudowanie świadomości i bezpiecznej przestrzeni do zadawania pytań.
– To nie dzieci są winne temu, że coś zobaczyły – zaznacza seksuolożka. – To dorośli powinni wziąć odpowiedzialność za to, że nikt z nimi na ten temat nie porozmawiał.
Druzgocące konsekwencje
Przedwczesna seksualizacja, problemy emocjonalne, uzależnienie to wstęp do dalszych problemów, które będą rzutować na przyszłości tych młodych ludzi.
– Dzieci docierają w różnoraki sposób do treści, których nie rozumieją. Te treści nie są adekwatne do ich etapu rozwoju – mówi w rozmowie z „O!Polską” dyrektor jednej z opolskich podstawówek, który z uwagi na dobro swoich uczniów prosi o anonimowość.
– Tutaj warto zauważyć, że pornografia często przedstawia nierealistyczny, przedmiotowy i pełen przemocy obraz relacji międzyludzkich i seksu. Skutkami oglądania treści pornograficznych są też lęk, wstyd, poczucie winy. A nawet objawy traumy. Seks i ciało ludzkie nadal w wielu domach bywa tematem tabu. Do tego stopnia, że rodzice wycofują zgodę w szkole na udział w zajęciach m.in. wychowania do życia w rodzinie. I tu także widzimy w wielu przypadkach konsekwencje dostępu do treści pornograficznych za młodu. Nie tylko filmów czy gazet, ale także relacji domowych
– Pracuję z dziećmi od ponad 30 lat – opowiada jedna z opolskich nauczycielek. – Tylko w ostatnim czasie miałam kilka przypadków uczniów, którzy onanizują się podczas lekcji. Dziewczynka w drugiej klasie podstawówki, czy chłopczyk w pierwszej. Pierwszą reakcją była rozmowa z rodzicami. Spokojna, ponieważ takie zjawiska są naturalne. I w większości przypadków nie są wcale związane z tłem seksualnym. Dzieci odkrywają tajemnice swojego ciała. Jednak kiedy ta odkrywczość przestaje być intymna dla samego odkrywcy, robi się problematycznie. Problematycznie było także w przypadku rozmowy z rodzicami, którzy na takie informacje i propozycję rozmowy przykładowo ze szkolnym psychologiem zareagowali oburzeniem. Bo to ich dziecka nie dotyczy. Bo to szkoła jest winna.
Pornografia i dzieci – na telefonach piątoklasistów
Dane z raportu „Internet dzieci 2025” mają charakter ogólnopolski. Nie ma jednak podstaw, by sądzić, że nasz region jest wolny od tego problemu. Wręcz przeciwnie – sygnały docierające ze szkół i od specjalistów pracujących z młodzieżą na co dzień potwierdzają, że zagrożenie jest realne i obecne także tutaj, w Opolu i na całej Opolszczyźnie. Nauczyciele i pedagodzy coraz częściej spotykają się z sytuacjami, które wskazują na kontakt uczniów z nieodpowiednimi treściami online.
– Jest niedzielne popołudnie, kiedy dostaję telefon od wychowawczyni mojej córki – opowiada w rozmowie z O!Polską jedna z opolskich mam.
– Nauczycielka pyta mnie, w jaki sposób kontroluję treści, do których ma dostęp moja piątoklasistka. Padają pytania o relacje, ostatnie nietypowe zdarzenia. Czekam na konkrety, które nie padają. Mówię więc o tajemnicy korespondencji, do której od zawsze się stosujemy. Dodaję okrojoną historię dobrych relacji mama-córka. Bo przecież taką relację mamy… Córka przychodzi do mnie z każdym problemem. Później otrzymuję jakby cios przez słuchawkę, kiedy słyszę, że moja 11-latka rozsyła koleżankom i kolegom zdjęcia pornograficzne wyszukane w sieci.
– Dzieci w klasie na szczęście zareagowały – komentuje krótko nauczycielka 11-latki. – Proceder trwał jakiś czas, dostęp do przesyłanych treści miało nawet kilkadziesiąt osób. Po jakimś czasie znalazła się jedna dziewczynka, która powiedziała o tym nauczycielowi. Ja pytałam uczniów, dlaczego tak późno. Czy te treści im się podobały? Niektóre dziewczynki nawet przyznały, że było to obrzydliwe. A jednak nikt nie reagował.
To jednak problemu nie rozwiązało.
– Uczniowie, którzy wynajdywali i przesyłali treści pornograficzne dostali nagany – mówi mama 11-latki. – Pytałam córkę, co to dla niej oznacza. No, ale dla niej oznacza to tylko tyle, że tak nie wolno. Czy to nie moment, w którym powinien zadziałać szkolny psycholog? Bo takiej interwencji niestety nie było. A zarówno ja, jak i moja córka zostałyśmy z problemem i z naganą wpisaną do dziennika.
Rodzice chowają głowę w piasek
Choć pornografia była dostępna już dekady temu – w czasach kaset wideo czy gazet z kiosku – skala dzisiejszego problemu nie ma precedensu. Jak podkreśla Bogumiła Konieczna, istotny punkt zwrotny nastąpił po pandemii.
– Słyszy się i czyta, że po pandemii nastąpił wysyp tzw. worka problemów – mówi seksuolożka. – Jako dorośli funkcjonujemy dziś w większym napięciu, lęku, niezadowoleniu. Dzieci i młodzież chłoną te emocje. Równocześnie weszliśmy w świat online – intensywnie i często bezrefleksyjnie. Dzieci spędzają tam ogrom czasu, bez nadzoru dorosłych.
Efekt? Z roku na rok coraz młodsze osoby zgłaszają się z problemami dotyczącymi seksualności.
– Tematy, z którymi przychodzą pacjenci, zmieniają się. Problemów przybywa i będą się nasilały. Ten temat nie zniknie, on się będzie rozwijał – ostrzega Konieczna.
To, czego potrzeba pilnie, to rozmowa. I to nie tylko z dziećmi, ale przede wszystkim z dorosłymi.
– Nie powstrzymamy dostępu dzieci do nieodpowiednich treści. Mimo to możemy je na nie przygotować – tłumaczy. – Uświadamianie rodziców, edukacja, otwartość, kontrola, ale przede wszystkim relacja oparta na zaufaniu. Wiedza daje możliwości. Unikanie tematu niczego nie rozwiązuje. Myślenie, że brak rozmowy uchroni dziecko, to droga donikąd.
Jej doświadczenie pokazuje, że problem nie jest nowy, ale dziś zyskał nową skalę.
– Mój nauczyciel z lat 70–80 opowiadał, że gdy prowadził zajęcia z młodzieżą i mówił o pornografii, rodzice byli oburzeni – opowiada. – Twierdzili, że młodzi nie mają z nią styczności. A on co roku przeprowadzał anonimowe ankiety i pokazywał wyniki. Rzeczywistość była zupełnie inna. To doświadczenie jest dziś wyjątkowo aktualne. Nadal zbyt wielu dorosłych zakłada, że „mojego dziecka to nie dotyczy”.
Seksuolożka podkreśla też znaczenie umiejętności, które można i trzeba rozwijać u dzieci i młodzieży.
– Krytyczne myślenie, asertywność, poczucie własnej wartości. To właśnie te cechy stanowią najlepszą ochronę – podkreśla. – Dają młodemu człowiekowi siłę, by w razie zagrożenia poszukać pomocy, zareagować, powiedzieć: nie.
Niestety, edukacja seksualna w Polsce nadal pozostaje dobrowolna i marginalizowana.
– Bardzo żałuję, że ten przedmiot nie jest obowiązkowy – ubolewa Bogumiła Konieczna. – Mamy narzędzie, które mogłoby pomóc, ale go nie wykorzystujemy. Tymczasem to właśnie systemowe wsparcie i rzetelna wiedza mogą realnie zmniejszyć skalę zagrożenia, z jakim coraz częściej mierzą się nie tylko dzieci, ale całe rodziny.
Czytaj też: Nasze dzieci w szponach porno. „Trzeba im powiedzieć, że pornografia to nie miłość”
***
Odważne komentarze, unikalna publicystyka, pasjonujące reportaże i rozmowy – czytaj w najnowszym numerze tygodnika „O!Polska”. Do kupienia w punktach sprzedaży prasy w regionie oraz w formie e-wydania