O tym, że chirurgia w Opolu w szpitalu przy Katowickiej ma kłopoty, wiadomo było od długiego czasu. Kulminacja nastąpiła w piątek 17 maja, kiedy gruchnęła wieść, że Szpital Wojewódzki w Opolu zawiesza działalność Oddziału Chirurgii Ogólnej. Renata Ruman-Dzido, prezes spółki prowadzącej szpital tłumaczyła to tym, że dzień wcześniej nagle sześciu lekarzy oddziału złożyło natychmiastowe wypowiedzenia. Twierdziła, że powodem był brak zgody lekarzy chirurgów na pracę w systemie, w którym jeden lekarz dyżuruje w szpitalu, a jeden pozostaje do dyspozycji pod telefonem.
Jak informują nas lekarze, którzy odeszli z oddziału, nawet teraz, kiedy miało być już dobrze, liczba specjalistów jest niewystarczająca, a oddział nie spełnia warunków akredytacyjnych do szkolenia nowych kadr.
– Dlatego z trzech rezydentów, którzy dyżurowali w szpitalu, został już tylko jeden. Pewne jest, że i on odejdzie. To dlatego, że oddział nie spełnia teraz warunków akredytacyjnych do szkolenia. Pod koniec maja prezes Ruman-Dzido zapewniała, że wrócą ostre dyżury, no i nic się nie zmieniło – mówi nasz rozmówca.
Chirurgia w Opolu. W weekendy drzwi zamknięte i zgaszone światła
Od piątku wieczorem do poniedziałku rano oddział chirurgii jest całkowicie pusty – nie ma ani pacjentów, ani lekarzy, ani pielęgniarek. Operacje odbywają się tylko od poniedziałku do czwartku, co znacząco ogranicza możliwości leczenia. Co gorsza, szpital nie realizuje ostrych dyżurów. W tygodniu dyżury zapewniają lekarze z innych placówek. Nieoceniona jest obecnie pomoc Uniwersyteckiego Szpitala Klinicznego w Opolu, jednak lekarze zaczynają odczuwać zmęczenie. Dodatkowo poradnia chirurgiczna przy Katowickiej nie funkcjonuje prawidłowo, brakuje tam lekarzy do przyjmowania pacjentów.
Jeden z lekarzy, który zdecydował się porozmawiać z naszą dziennikarką, przyznaje, że w takim trybie nie pracują nawet sklepy.
– W sumie od maja z dwoma rezydentami odeszło 10 osób – dodaje. – Nawet pozyskując 2-3 lekarzy, to nadal jest za mało. Minęło już ponad dwa miesiące. Były zapowiedzi, że w sierpniu ruszą ostre dyżury. Nic takiego się nie zdarzyło.
Nasi rozmówcy (pracujący obecnie w szpitalu przy Katowickiej oraz ci, którzy odeszli) mówią, że na oddziale chirurgii pracuje 2-3 lekarzy.
Inaczej widzą sytuację władze szpitala
– Po 25 maja b.r. zawarto jedną umowę o pracę z ordynatorem oraz pięć umów cywilnoprawnych z lekarzami pozyskanymi do współpracy w ramach oddziału chirurgii ogólnej – wylicza Julian Pakosz, dyrektor ds. lecznictwa Szpitala Wojewódzkiego w Opolu, przy czym dodaje, że lekarze chirurdzy nie zostali zwolnieni, tylko sami się zwolnili.
Po 17 maja, kiedy 6 lekarzy złożyło wypowiedzenia w trybie natychmiastowym i dyrekcja gorączkowo poszukiwała nowych specjalistów pod groźbą utracenia kontraktu z NFZ, to jednak zerwała kontrakt z jednym z lekarzy.
– Ja wypowiedzenia nie składałem – mówi nam chirurg. – Wręcz pytałem władz placówki, jaka jest moja sytuacja. Po dwóch miesiącach przyszedł list ze szpitala, że ten zrywa ze mną kontrakt. Dyrekcja szpitala zamiast walczyć o lekarzy, toczy z nimi spory. Były uzgodnienia w sprawie zarobków, które miały być atrakcyjne, jednak prezes szpitala nie dotrzymała słowa. W rezultacie lekarze wypowiedzieli opt-outy, a wprowadzono jednoosobowe dyżury, które są niewykonalne.
W konsekwencji niedoboru kadr oddział chirurgii nie działa tak, jak powinien. Co więcej, nie może też działać ostrodyżurowo.
– Od poniedziałku do piątku Oddział Chirurgii Ogólnej prowadzi normalną działalność – odpowiada dyrektor Pakosz. – Zapewniamy całodobową opiekę lekarską. Nadzór nad pacjentami wymagającymi dalszej opieki w czasie weekendu zapewniony jest w innych oddziałach naszego szpitala.
Chirurgia w Opolu. „Trzeba obalić ten mit, że wszystko gra”
Brak chirurga na SOR sprawia, że jego funkcjonowanie jest wątpliwe. Obecnie jedynym szpitalem, który pełni ostry dyżur w regionie, jest USK, gdzie również brakuje rąk do pracy. Dostępność do świadczeń chirurgicznych jest mocno ograniczona.
– Skoro na szpitalnym oddziale ratunkowym nie ma chirurga, to taki oddział nie powinien funkcjonować – mówi „O!polskiej” jeden z lekarzy. – Warto tu dodać, że szpital przy Katowickiej ma największy w województwie kontrakt chirurgiczny. Większość moich znajomych myślało, że chirurdzy wrócili do pracy. Nie dość, że nie wróciliśmy, to kolejna osoba złożyła wypowiedzenie. Z osób, które się zwolniły, nikt nie wrócił na chirurgię. Jeden z dyrektorów ciągle organizuje spotkania i namawia, żeby wrócili do pracy.
Prezes szpitala jeszcze w maju podkreślała, że w województwie jest 15 oddziałów chirurgii, które mają obowiązek przyjmować pacjentów zarówno planowo, jak i w ramach ostrego dyżuru.
Dr Roman Kolek, były wicemarszałek, anestezjolog, odniósł się do obecnej sytuacji na oddziale chirurgii w szpitalu wojewódzkim w Opolu. Zaznacza, że do 18 sierpnia oddział ma funkcjonować w trybie planowym, a następnie przechodzi na całodobową gotowość. Obecnie oddział jest obsługiwany przez zaledwie 2-3 osoby, co sprawia, że bardzo trudno taki oddział prowadzić. Dr Kolek podkreślił, że szpital wciąż poszukuje nowych pracowników i ma nadzieję na ich pozyskanie.
– Gdyby wszystkie oddziały mające kontrakt na świadczenia całodobowe działały zgodnie z umową, nie byłoby takiego ograniczenia. Szpital MSWiA w Opolu, mimo umowy z NFZ na świadczenia całodobowe, nie przeprowadza operacji w godzinach popołudniowych i nocnych – zauważa Kolek.
Chirurgia w Opolu. Pacjentów ze szpitala przy Katowickiej ratuje USK
Mimo, że SOR w Szpitalu Wojewódzkim „działa normalnie”, nasi rozmówcy mówią, że lepiej tam nie trafić.
– Kiedy ktoś trafia na SOR przy Katowickiej, a ma ostry wyrostek, bądź inne zagrażające życiu zdarzenie, to proszę sobie wyobrazić, ile czasu minie od przyjęcia do pomocy. Mówię to z obawą, ale strach tam z chirurgiczną przypadłością trafić – słyszymy od jednego z lekarzy.
Władze Szpitala Wojewódzkiego w Opolu studzą emocje.
– SOR Szpitala Wojewódzkiego działa – zapewnia dyrektor Pakosz. – Pacjenci ze schorzeniami chirurgicznymi, którzy trafiają do tutejszego SOR-u, poddawani są wstępnej ocenie lekarskiej. Jeśli natomiast zachodzi podejrzenie, że należy interweniować chirurgicznie (operacyjnie), są naszym transportem przekazywani do innych szpitali. Do takich, gdzie taka możliwość interwencji jest zapewniona.
Od maja 2024 roku Wojewódzki Szpital w Opolu współpracuje z Uniwersyteckim Szpitalem Klinicznym w Opolu. To USK zapewnia operacje ostrodyżurowe i bezpieczeństwo pacjentów m.in. z wypadków. Obecnie ogromna odpowiedzialność spada na USK, gdzie lekarze są obciążeni nadmierną ilością pracy. Dr Kolek twierdzi, że ostry dyżur w Opolu powinny pełnić trzy szpitale.
Chirurgia w Opolu. Lekarze zmęczeni, jak mamy być spokojni o zdrowie?
– Wspólna odpowiedzialność za ostry dyżur powinna być priorytetem – podkreśla dr Roman Kolek. – Chciałbym, aby inne szpitale również partycypowały w tym obowiązku, ponieważ do szpitala wojewódzkiego trafiają pacjenci z całego regionu
W ostatnich miesiącach znacząco wzrosła liczba pacjentów przyjmowanych w części chirurgicznej Szpitalnego Oddziału Ratunkowego (niemal dwukrotnie). Także na oddziałach Chirurgii Uniwersyteckiego Szpitala Klinicznego w Opolu. W Oddziałach Chirurgii konieczne jest – w związku z tym – dostawianie dodatkowych łóżek (w niektórych dniach nawet o ponad połowę więcej).
– Od 2,5 miesiąca jesteśmy dla mieszkańców Opola i powiatu opolskiego jedynym szpitalem zapewniającym 24-godzinny ostry dyżur chirurgiczny – informuje dr n. med. Piotr Feusette, dyrektor ds. lecznictwa USK. – Przełożyło się to na wzrost liczby pacjentów przyjmowanych w stanach nagłych. Ci pacjenci wymagają pilnej interwencji chirurgicznej, a to wpłynęło, niestety, na przesunięcia terminów części zabiegów planowych
– Do prawidłowego zabezpieczenia pacjentów z Opola i okolicznych gmin konieczne jest świadczenie ostrych dyżurów chirurgicznych także w innych placówkach – dodaje dyrektor Feusette. – Liczymy m.in. na wznowienie takiej działalności w szpitalu przy ul. Katowickiej.
Chirurgów ubywa, młodzi nie chcą iść na tę specjalizację
Problemy kadrowe są poważne, a problem jest ogólnopolski. Średnia wieku chirurga w Polsce wynosi 59 lat, a jedna trzecia pracujących chirurgów to emeryci. Wydziały lekarskie nie przyciągają młodych ludzi do specjalizacji chirurgicznych. To z powodu wysokiego ryzyka zdarzeń medycznych oraz lepszych warunków pracy w sektorze prywatnym. W efekcie prywatne placówki oferują lepsze wynagrodzenia i drenują szpitale z wykwalifikowanych lekarzy.
Przykład Szwecji pokazuje, że inne kraje również mają problemy z kadrą chirurgiczną. Tam specjalizacja chirurgiczna nie istnieje, a „gotowi chirurdzy” są ściągani z Europy. Mają przed sobą doskonałe warunki pracy.
– W Opolu wyszkolono dwóch świetnych specjalistów. Oni teraz pracują w innych województwach – mówi jeden z lekarzy, który odszedł z chirurgii w maju br.
Lekarz, który wiele lat przepracował w Szpitalu Wojewódzkim podkreśla, że młodym studentom marzy się dobrze płatna praca. Do tego, ponieważ w swoją naukę wkładają wiele lat wyrzeczeń, praca bez dużego ryzyka.
– Młodzież kalkuluje, a Polsce grozi luka pokoleniowa w chirurgii ogólnej – słyszymy.
Czytaj też: Po wypadku zapadła w śpiączkę. Rodzina i uczniowie walczą o Krystynę
***
Odważne komentarze, unikalna publicystyka, pasjonujące reportaże i rozmowy – czytaj w najnowszym numerze tygodnika „O!Polska”. Do kupienia w punktach sprzedaży prasy w regionie oraz w formie e-wydania.