Słynna Barka cumująca na Kanale Ulgi w Opolu we wtorek 15 kwietnia rano rozpoczęła rejs w górę Odry. Celem podróży jest Stocznia Koźle, gdzie specjaliści przeprowadzą gruntowny remont jednostki.
Warto przypomnieć, że konstrukcja, którą dziś nazywamy „Opolską Barką”, pierwotnie powstała jako parowy holownik „Radgost”, który powstał w 1949 roku. W latach siedemdziesiątych jednostka mocno się wyeksploatowała i uległa poważnym uszkodzeniom, co wymusiło jej przebudowę. Na bazie holownika powstała barka – koszarka, pełniącą funkcję pływającego zaplecza socjalno-noclegowego dla pracowników śluzy remontowej w Januszkowicach.
Więcej pod materiałem wideo
Po latach cumowania w Opolu, konserwatorzy wpisali jednostkę do rejestru zabytków. Jednak zły stan techniczny uniemożliwia jej dalszą ekspozycję bez pilnej interwencji. Stąd decyzja o przetransportowaniu jej do stoczni.
Barka na Kanale Ulgi w Opolu płynie po ratunek, ale każdy odcinek trasy niesie ryzyko
Stocznia w Koźlu zgodziła się, żeby statek do niej holować. Jednak szacunkowy koszt naprawy to około 1,2 miliona złotych. Tymczasem harcerze a do tej pory zgromadzili 300 tys. zł. Nadal zbierają pieniądze. Przygotowania do rejsu trwały długie miesiące, a sama operacja napotykała na przeszkody.
Do barki na początku podczepiono specjalny pchacz, który zapewnia napęd podczas podróży. Cały zestaw, tuż przed podróżą został jeszcze raz ostatecznie skontrolowany przez Urząd Żeglugi Śródlądowej. Planowany na 7.30 start podróży odwlekł się w czasie.
– Rzuciliśmy kotwicę rufową, ale pojawił się problem z odczepieniem kotwicy dziobowej — była bardzo trudna do wyciągnięcia. To naprawdę ciężka praca, która pozwala nam dziś lepiej wyobrazić sobie, jak wymagające było życie załogi na parowym holowniku. Do tego dochodził jeszcze upał bijący od pieca parowego – mówi Mariusz Przybylski, sterownik.

Choć plan jest prosty – płynąć w górę Odry i przejść przez siedem śluz – w praktyce każdy odcinek trasy niesie ryzyko. Barka waży kilkadziesiąt ton, a stary kadłub nie ma już pełnej stateczności. Samo śluzowanie trwa około pół godziny i wymaga precyzji. Kluczowe znaczenie będzie miała pogoda – wiatr może dosłownie zepchnąć barkę z kursu, co zmusiłoby załogę do awaryjnego cumowania i być może kilkudniowego postoju.
– Oby nie było wiatru – mówi kapitan statku, sternik z kilkudziesięcioletnim doświadczeniem. – Inaczej ta podróż może się wydłużyć nawet o tygodnie.
Szansa na nowe życie jednostki
Jeśli wszystko pójdzie zgodnie z planem, barka dotrze do Koźla we wtorek 14 kwietnia późnym popołudniem. Tam czeka ją dokładna ocena stanu technicznego i prace zabezpieczające – zarówno pod kątem zachowania historycznego charakteru jednostki, jak i możliwości dalszego jej dalszej ekspozycji.
Dla miłośników historii techniki i mieszkańców Opola to wydarzenie symboliczne. Ostatnia taka podróż jednego z najstarszych śródlądowych statków w regionie, który przez dziesięciolecia był niemym świadkiem przemysłowej przeszłości Odry, miała miejsce wiele lat temu.
Czytaj też: Kamila Urzędowska z Nysy to nowa Izabela Łęcka w „Lalce” Prusa
***
Odważne komentarze, unikalna publicystyka, pasjonujące reportaże i rozmowy – czytaj w najnowszym numerze tygodnika „O!Polska”. Do kupienia w punktach sprzedaży prasy w regionie oraz w formie e-wydania