Mecz Arka Gdynia – Odra Opole miał tylko jednego faworyta. Wszak drugi z tych zespołów broni się przed spadkiem, a pierwszy jest liderem i pewniakiem do awansu (pełna tabela TUTAJ).
I było to widać już na samym początku. Nie minęło bowiem 100 sekund, a gospodarze wyszli na prowadzenie. Wówczas to Joao Oliveira posłał piłkę z prawego skrzydła, a do siatki z najbliższej odległości wpakował ją Adam Ratajczyk. Niejako wróciły wiec demony z jesiennego starcia gdy ekipa z Trójmiasta równie szybko otworzyła wynik, a potem zwyciężyła 6-0!
Tym bardziej, że i teraz jej przedstawiciele próbowali pójść za ciosem. Z biegiem czasu jednak opolanie nie tylko wybili ich z rytmu, ale i przeszli do ofensywy. A na półmetku inauguracyjnej odsłony nawet posłali piłkę do bramki, niemniej sędzia dopatrzył się faulu strzelca Piotra Żemły i gola nie uznał. To nie zraziło gości, aczkolwiek w ich poczynaniach brakowało konkretów.
Po przerwie gra wyglądała podobnie, ale tym razem niebiesko-czerwoni mieli przynajmniej dwie okazję do wyrównania. Jak wtedy gdy w totalny zamieszaniu przed „świątynią” Arki piłki nie opanował Marcel Mansfeld, a chwilę potem Szymon Kobusiński huknął pod poprzeczkę, ale kapitalnie interweniował Maciej Węglarz. Wówczas opolanie jakby przestali wierzyć w powodzenie swoich ataków, co napędziło ich rywali. Nie byli oni jednak w stanie „zamknąć wyniku” i ten już nie uległ zmianie…
Arka Gdynia – Odra Opole 1-0 (1-0)
Bramka: 1-0 Ratajczyk – 2.
Odra: Haluch – Szkliński, Kamiński, Żemło, Spychała, Kobusiński, Dudziński (80.Czyżycki), Tront (89. Mida), Prikryl (80. Niziołek), Czapliński (72. Bartosz), Mansfeld.
Żółte kartki: Czapliński, Czyżycki, Prikryl, Spychała.
Czytaj także: Za rasistowski skandal słono może zapłacić także Odra Opole. Jaka kara grozi klubowi
***
Odważne komentarze, unikalna publicystyka, pasjonujące reportaże i rozmowy – czytaj w najnowszym numerze tygodnika „O!Polska”. Do kupienia w punktach sprzedaży prasy w regionie oraz w formie e-wydania