Zero waste. Gospodaruj odpadami z głową
Dlatego w tym wypadku również warto zainteresować się pojęciem zero waste, czyli swoistego rodzaju podejściem do gospodarowania odpadami. Częścią składową tej idei jest bowiem odpowiednie żywienie. To znaczy takie, w którym marnuje się jak najmniej żywności, a także generuje minimalną ilość odpadów opakowaniowych.
Innymi słowy kupuje się mniej (czyli też oszczędza pieniądze) i wykorzystuje do końca zawartość lodówki czy spiżarni. Zarówno to, co już się przygotowało, jak i to, co może się niebawem zepsuć, bo np. zbliża się termin ważności.
– Nie wyobrażam sobie, że miałabym wyrzucić jakiekolwiek jedzenie – tłumaczy opolanka Natalia Chruściel, która przez wiele lata stosowała zasady zero waste… nawet o tym nie myśląc.
– Gdy np. jednego dnia zostaje mi makaron, to wtedy staram się tak kombinować, żeby przy następnym posiłku go wykorzystać. Dlatego często z tego, co zostaje, a początkowo do siebie nie pasuje, powstają abstrakcyjne i obłędnie pyszne dania.
Nie dla konsumpcjonizmu
Podkreśla, że długo nie wiedziała, że takie podejście do życia ma swoją nazwę. – Po prostu żyłam i jadłam tak, żeby nie poddawać się konsumpcjonizmowi. Od dziewiątego roku życia, czyli już 21 lat, nie jem mięsa. Jeżeli u kogoś zaczyna kiełkować idea wegetarianizmu czy weganizmu, to jest to często równoznaczne z podjęciem działań ekologicznych w ogóle. Tak też było u mnie – opowiada.
Podobnie do sprawy podchodzi Gabriela Małolepsza, mieszkanka Byczyny, która interesowała się odżywianiem i wpływem jedzenia na ludzki organizm. Między innymi obejrzała film, który poruszał temat zanieczyszczenia środowiska. A to było ściśle powiązane ze spożywaniem mięsa przez ludzi.
– Dokument dość jasno ukierunkował moje dalsze działania w sposobie odżywiania i stosunku do marnowania żywności – mówi. – Wciąż daleko mi do ideału osoby żyjącej z duchem zero waste, jednak małe zmiany robią ogromną różnicę. Dlatego staram się choćby po części stosować do zasady 5R.
Zasada 5R
Zasada ta swoją nazwę zawdzięcza składającym się na nią słowom z języka angielskiego: Refuse (Odmawiaj), Reduce (Unikaj, Ogranicz), Reuse (Użyj ponownie), Recycle (Utylizuj, Recyklinguj) i Rot (Kompostuj).
W myśl pierwszej, należy unikać produktów, które są problematyczne zarówno przy późniejszym ich przetworzeniu, jak i przy ponownym użyciu. To pozwala na zmniejszenie ich produkcji. A za tym idzie mniejsze generowanie odpadów.
Druga wytyczna polega na zmniejszeniu używania lub rezygnacji ze zbędnych składników. W związku z tym np. gotuje się mniejsze porcje, by nie zostawiać nadmiaru jedzenia. Z pewnością pomóc mogą w tym przemyślane zakupy z zaplanowanym jadłospisem. Tak, by maksymalnie wykorzystać wszystkie produkty lub wręcz przeciwnie: kupując z dnia na dzień tylko to, co jest potrzebne.
Z resztek powstają ciekawe eksperymenty
Przy trzeciej zasadzie wykorzystuje się resztki i pozostałości z poprzednich posiłków.
W przypadku jedzenia można mocno eksperymentować, zatem zasada nr 4. Miesza się składniki, które pozornie do siebie nie pasują. Natomiast razem mogą stworzyć świetne danie. Na przykład z Internetu można dowiedzieć się, jak wykorzystać resztki. Natomiast jeśli wiesz, że nie zdążysz zjeść wszystkiego, podziel się z innymi.
Piąta zasada to kompostowanie i nabywanie takich produktów, które ulegną rozkładowi i powrócą do środowiska w przyjaznej dla niego formie.
– Mimo, że zabrzmi to śmiesznie, to staram się nie odwiedzać sklepów spożywczych z pustym żołądkiem – mówi pani Gabriela. – To bardzo pomaga w ograniczeniu się i rozważnych zakupach. Wybieram to, na co mam ochotę danego dnia i mniej więcej obmyślam najbliższe posiłki. Jeśli coś zostanie, to wrzucam to w kolejne dania lub mrożę. Wystarczy też czasami lepiej policzyć. Przykładem ryż. Kilogram w dyskoncie w jednym opakowaniu kosztuje często tyle samo, ile pakowany w saszetkach 4 x 100 gram. Nie odstraszają mnie też np. brązowe banany, który zwykle są najsłodsze. Ponieważ do koktajlu czy ciasta są idealne.
Natalia i Gabriela zwracają również uwagę, by na zakupy zabierać własne torby i opakowania wielokrotnego użytku. Dzięki temu ograniczy się ilość zbędnych odpadów.
– Jeżeli jesteśmy świadomi otaczającego nas świata, to szybko dowiemy się jak wygląda problem z zanieczyszczaniem środowiska – zaznacza Natalia Chruściel.
– I naprawdę nie trzeba pakować każdego pomidora lub ogórka w osobną reklamóweczkę. Gdy jeden człowiek potrzebuje na całe zakupy dziesięciu tego typu opakowań, to uruchamia całą maszynerię. Prąd, plastik, ścieki, eksploatacja, tylko po to, żeby wyprodukować te siateczki, które niepotrzebnie zabieramy do domu.
Jedzenie zero waste – kuchnia zdrowa i ekologiczna
Przygotowywanie pokarmów zero waste to także sposób, by wprowadzić do swojej kuchni zdrowe i ekologiczne nawyki. Na przykład to choćby zauważanie i docenianie zmian pór roku i podążanie za sezonowością. Kiedy określone owoce i warzywa są najsmaczniejsze i najtańsze, a ich transport i produkcja wówczas mniej obarczają środowisko.
Gotowanie w tym duchu może być naprawdę inspirujące i zachęcające do eksperymentowania, tworzenia zupełnie nowych potraw. Jak choćby naleśniki z resztek ziemniaków, chlebowy pudding z czerstwego pieczywa, czy bigos „na winie” czyli z tego, co zostało w lodówce i się „nawinie” pod rękę. Przepisów w Internecie jest całe mnóstwo, wystarczy tylko chcieć.
– Nie trzeba wielkiej fantazji do tego typu gotowania – przekonuje pani Gabriela. – Ja stawiam na dania jednogarnkowe. Nie wymagają mycia tysiąca naczyń, zatem oszczędza się wodę. I codziennie mogę takie potrawy jadać z innymi dodatkami. Podobnie jest z pastami kanapkowymi. Wrzucam cieciorkę, pestki, trochę przypraw, oliwy, dodaję wody i gotowe.
Niemniej ważne jest przechowywanie i przerabianie tego, co już przyrządziliśmy. A opcji w dzisiejszych czasach, przy możliwościach sprzętów kuchennych jest całe mnóstwo. Można gotować, piec, smażyć, zapiekać, a także mrozić produkty i robić domowe przetwory.
Food Not Bombs – stop wojnie i marnowaniu żywności
W ideę zero waste wpisuje się też ruch Food Not Bombs, który w Opolu działa już około 20 lat, przygotowując posiłki bezdomnym i ubogim. To ruch ogólnoświatowy, który jest symbolicznym protestem nie tylko przeciwko wojnom i wydatkom na zbrojenia, gdy ludzie cierpią głód, ale także przeciwko konsumpcjonizmowi i marnowaniu żywności.
– Gotujemy z warzyw pozyskiwanych bezgotówkowo. Takich, które według sklepów nie nadają się już do sprzedaży ze względu na nieco gorszy wygląd, choć w rzeczywistości niczego im nie brakuje – tłumaczy Agnieszka Szurgocińska, jedna z organizatorek ruchu w Opolu.
– Zdarzają się warzywa po prostu o dziwnych kształtach, nieforemne, które nieładnie wyglądałyby wśród tych idealnych wyselekcjonowanych na marketowe stoiskach. Nie używamy też produktów odzwierzęcych ze względu na sprzeciw wobec cierpienia zwierząt. W efekcie w każdą niedzielę przyrządzamy około 50 litrów roślinnego jedzenia. To niewiarygodne, ile osób może jeszcze najeść się produktami, które w dobie marnotrawstwa zostałyby wyrzucone. Jedzenie na wynos pakujemy do odzyskiwanych szklanych słoików i używamy naczyń biodegradowalnych.