Krioterapia pomaga w leczeniu naprawdę sporej liczby chorób i dolegliwości. Na urazy ścięgien, torebek, mięśni, stawów (stłuczenia, zwichnięcia, złamania); stany zapalne tkanek miękkich; zmiany zwyrodnieniowe kręgosłupa i stawów obwodowych; zesztywniające zapalenie stawów kręgosłupa; reumatoidalne zapalenie stawów; stwardnienie rozsiane; dna moczanowa; nerwobóle; zespół bolesnego barku; dyskopatia; fibromialgia; niedowłady spastyczne; łuszczyca. To też świetna odnowa biologiczna.
Łukasz Baliński: Co to takiego właściwie ta krioterapia?
Wojciech Wolański: – To inaczej leczenie zimnem. Może być ono miejscowe i ogólnoustrojowe. Istnieje kilka definicji różniących się sformułowaniami, ale wszystkie one zgodnie wskazują, że krioterapia ogólnoustrojowa jest metodą leczenia polegająca na krótkotrwałym, trwającym 2-3 minuty, zastosowaniu na powierzchni ciała krańcowo niskich temperatur. Te są poniżej minus 100 stopni, nawet 120-130. Celem tego jest wywołanie i wykorzystywanie fizjologicznych reakcji na zimno. Inna definicja mówi, że jest to bodźcowe, stymulujące działanie niskich temperatur na całe ciało w czasie właśnie 2-3 minut, celem wywoływania fizjologicznych, układowych, narządowych odruchów i reakcji obronnych, które mogą być korzystne i skuteczne w przywracaniu lub utrzymywaniu homeostazy, inaczej równowagi organizmu człowieka.
I co się wtedy w nim dzieje?
– Jeżeli chodzi o działanie temperatur kriogenicznych, stosowanych ogólnoustrojowo, to wywołują one szereg reakcji fizjologicznych. Takich jak np. efekt przeciwbólowy, nerwowo-mięśniowy, przeciwzapalny, przeciwobrzękowy, krążeniowy, a także hormonalny i immunologiczny. Najbardziej korzystne efekty lecznicze zabiegu krioterapii ogólnoustrojowej związane są przede wszystkim z przeciwzapalnym i przeciwbólowym działaniem skrajnie niskich temperatur. Podstawę działania stanowi ich wpływ na system naczyń krwionośnych, po którym następuje tzw. oscylacja średnicy i światła, czyli mamy tu do czynienia z falami Lewisa.
A następnie długotrwałe, dochodzące do 4-6 godzin, rozszerzenie tych naczyń. Z wtórnym przekrwieniem czynnym i ociepleniem. Czyli najpierw jest zwężenie naczynia, a potem jest jego rozszerzenie. To rozszerzenie właśnie utrzymuje się przez kilka godzin, dzięki czemu następuje efekt przekrwienia. I tutaj można jeszcze powiedzieć, podpierając się nauką, że zgodnie z prawem Dastre Morata naczynia krwionośne mięśni narządów wewnętrznych zachowują się odwrotnie do naczyń powierzchownych skóry, z wyjątkiem naczyń mózgu, nerek i śledziony. I teraz występujący pod wpływem zimna skurcz oporowych naczyń krwionośnych i towarzyszące mu uszczelnienie tych naczyń pociąga za sobą pobudzenie procesów przemiany materii w tkankach. Zwiększa się podaż tlenu do tkanek i ułatwia ich oczyszczenie z produktów rozpadu tkankowego. Czego efektem działania jest właśnie zmniejszenie obrzęku, który może towarzyszyć odczynowi zapalnemu.
Duża jest różnica pomiędzy tym, gdy się wchodzi do komory kriogenicznej, a stosuje się tylko miejscowo?
– Przede wszystkim działanie jest różne. Proszę zauważyć, że np. w sporcie bezpośrednio po urazie masażysta czy fizjoterapeuta wbiega na boisko i od razu chłodzi dane miejsce. Zarówno po to, żeby zmniejszyć obrzęk, jak i dolegliwości bólowe, oraz po to, żeby za chwilę mieć efekt przekrwienia, który gdzieś tam będzie wspomagał krążenie. A jak będzie wspomagał krążenie, no to będzie wspomagał przepływ płynów, a co za tym idzie, będzie wspomagał zmniejszenie obrzęków. Gdy wchodzimy cali, to takiemu działaniu poddawane jest całe ciało.
Są jakieś przeciwwskazania?
– Jak w praktycznie każdej dziedzinie medycznej. To mogą być zaburzenia rytmu serca, choroba niedokrwienna serca, zakrzepy żylne i zatory tętnic obwodowych. Choroby tkanki łącznej, takie jak choćby krioglobulinemia czy też hemoglobinuria napadowa, schorzenia typu choroba Raynauda, uszkodzenie naczyń krwionośnych, schorzenia układu hormonalnego jak np. niewyrównana niedoczynność tarczycy, aktualnie leczone choroby nowotworowe. Do tego choroby skóry, zmiany troficzne, uszkodzenia powłok skórnych, zmiany o charakterze ropno-zgorzelinowym, neuropatie, wyniszczenia organizmu, zaburzenia psychiczne. Niektóre choroby układu nerwowego np. czynna gruźlica, ostre schorzenia dróg oddechowych. Różnego rodzaju zapalenia: układu moczowego, pęcherza moczowego, miedniczek nerkowych. Ponadto różnego typu nietolerancje i nadwrażliwości na zimno. Przeszkodą może być też nadmierna potliwość skóry, bo gdy się wchodzi do kriokomory to trzeba być suchym. Wiek też czasami nie predysponuje.
Skierowanie potrzebne jest zawsze?
– Trudno mówić o skierowaniu, bo jeśli ktoś się zdecyduje komercyjnie, to i tak to zrobi. Natomiast po to przy kriokomorze jest lekarz lub fizjoterapeuta, żeby weryfikować pacjentów. Osoba decyzyjna zanim zgodzi się na to, żeby wziąć za kogoś odpowiedzialność, musi przeprowadzić odpowiedni wywiad. Jeżeli mówimy o tym, że ktoś ma ochotę danego dnia „ot, tak” skorzystać, to tak być nie powinno. Jeśli już, to tylko po odpowiedniej weryfikacji. Z drugiej strony, przecież nie mamy na to wpływu, że ktoś będzie morsował na kąpielisku. Są to zupełnie inne sytuacje, bo w takim przypadku odpowiedzialność ponosi tylko ten, kto się na to decyduje.
Jak wygląda sam proces od A do Z?
– Zabieg przeprowadzany jest z reguły przez fizjoterapeutów posiadających prawo wykonywania zawodu. Oni znają zasady BHP i udzielania pierwszej pomocy oraz metodyki przeprowadzenia zabiegu i wiedzą, jakie są ewentualne zachowania pacjenta. W ramach przygotowania trzeba zwrócić uwagę na to, by skóra była sucha, bez żadnych maści, kremów, makijażu, bo to wszystko będzie marzło. Należy zdjąć okulary i wszelkiego rodzaju ozdoby, jak biżuteria, zegarki, wszystkie elementy metalowe. Do komory wchodzi się w stroju składającym się z butów-drewniaków, podkolanówek, spodenek, krótkiej koszulki u pań, opaski na głowę i rękawiczek.
Można też założyć maskę w celu osłony nosa, ale nie trzeba. Niemniej, zasłonięte są części dystalne ciała, czyli dłonie, stopy i uszy. Osoby korzystające wprowadzone są do „przedsionka”, gdzie przebywają kilkadziesiąt sekund w celu pewnego rodzaju adaptacji. Następnie wchodzą do części głównej, w której przebywają w temperaturze poniżej 100 stopni i niższej w czasie od jednej do trzech minut. Co z kolei zależy od indywidualnej tolerancji na zimno. Jak komuś będzie za długo, to pomieszczenie nie jest zamknięte na kłódkę. Już w środku uczestnicy zabiegu chodzą w małym kółku, swobodnie oddychając, nie rozmawiając. Nie powinno się pocierać skóry, poklepywać, dotykać ścian, bo tam może osadzać się szron. Po wyjściu z komory dobrze jest, jak się pacjent od razu porusza. Wskazane są ćwiczenia na sali gimnastycznej, dostosowane do sprawności i wydolności poszczególnych zainteresowanych. Wspomoże to krążenie i rozszerzenie naczyń. Istotnym elementem jest stały nadzór i kontrola ze strony personelu.
Jakieś dietetyczne obostrzenia są?
– Nie ma. Z drugiej strony wiadomo, że dobrze jest nie podejmować żadnej aktywności, jeżeli ktoś jest przesadnie najedzony. Na wszelki wypadek wstrzymajmy się z obfitymi posiłkami na mniej więcej dwie godziny przed takim zabiegiem.
Mogą być skutki uboczne krioterapii?
– Mogą pojawiać się np. bóle głowy, bo podczas przebywania w kriokomorze wzrasta ciśnienie tętnicze. Zdarzają się zaburzenia oddychania, związane z brakiem zdolności dostosowania rytmu oddechowego, bo ktoś oddycha zbyt szybko i głęboko. Przytrafiają się jakieś napady lęku nieokreślonego lub pewnego rodzaju dyskomfort. Co jest związane z tym, że te pomieszczenia są małe i ktoś nie lubi takich przestrzeni, bo ma np. klaustrofobię. Możliwe jest drobne czy uporczywe odczuwanie zimna po kilku godzinach od zakończenia zabiegu, typu powierzchowne odmrożenia pierwszego stopnia. Szczególnie w dołach podkolanowych. A to dlatego, że to są miejsca, gdzie często jesteśmy wilgotni i skóra tam jest bardzo cienka. To wszystko jednak nie jest czymś, co dyskwalifikowałoby pacjenta zabiegów.
Jak szybko przychodzą efekty?
– To zależy od schorzenia. Każdy efekt w medycynie, w rehabilitacji, w leczeniu zależny jest od stanu wyjściowego. Generalnie rzecz ujmując, nie na wszystkie schorzenie można działać tak samo szybko i tak samo skutecznie.
Czytaj też: Na pływanie nigdy nie jest za późno. Przybywa fanów zawodów na wodach otwartych
***
Odważne komentarze, unikalna publicystyka, pasjonujące reportaże i rozmowy – czytaj w najnowszym numerze tygodnika „O!Polska”. Do kupienia w punktach sprzedaży prasy w regionie oraz w formie e-wydania.