Anna Konopka: Po rekordowo ciepłym styczniu 2023 roku mieliśmy rekordowo ciepły luty. Już wtedy internauci chwalili się w sieci pierwszymi kwitnącymi kwiatami…
Dr hab. inż. Tomasz Ciesielczuk: To efekt ocieplenia klimatu, który jest skutkiem nadmiernego stężenia gazów cieplarnianych w atmosferze. To sprawia, że ogrzewa się powietrze, oceany i gleba.
Jak to się dokładnie przekłada na odczuwalne zmiany w pogodzie?
– Mamy do czynienia z krótszymi zimami. Liczba dni zalegania pokrywy śnieżnej systematycznie się zmniejsza.
Dla dzieci urodzonych po 2010 roku śnieg to już faktycznie spora atrakcja.
– To pierwszy problem. Bo śnieg jest rezerwuarem wody wiosennej dla roślin. Kiedyś, w prawidłowych sytuacjach pogodowych, gdy przychodziła wiosna, to śnieg topniał, zasilał glebę i dzięki temu rosły rośliny.
A jak jest teraz?
– Teraz, gdy zimą pada deszcz zamiast śniegu, to woda – zanim nastanie wiosna – już dawno jest w… morzu. Ponieważ już przesiąknie przez glebę, trafi do rzeki, a rzeka zaniesie tę wodę do morza. W związku z tym, suche wiosny stanowią zagrożenie dla produkcji rolniczej. A ponieważ jest cieplej, to woda szybciej paruje, dlatego też zapotrzebowanie na wodę dostępną dla roślin jest większe. Zakładamy więc system nawadniania, by uniknąć skutków suszy. Ale skąd tę wodę wziąć, skoro na wielu terenach to głównie woda podziemna? Ta woda będzie też szybciej parować. Nie możemy sobie na to pozwolić. Polska jest bardzo ubogim krajem, jeśli chodzi o zasoby wód przypadających na statystycznego mieszkańca. To zaledwie 1600 m sześciennych na rok, co przy średniej UE 4500 nie wygląda dobrze.
Co się stanie, jeśli klimat ociepli się jeszcze bardziej?
– Po pierwsze, topią się już też lodowce nie tylko na biegunowych czapach lodowych, ale i w górach. Lodowiec odbijał światło słoneczne, a odsłonięte po wytopieniu lodu skały nagrzewają się w ciągu lata, magazynując ciepło. Ocean nagrzewając się, zwiększa swoją objętość, dlatego niżej położone nadbrzeżne tereny zostaną zalane. Mieszkańcy wysp Kiribati – pierwsi, którzy witają nowy rok – już od dawna apelują, że jeśli nie zatrzymamy zmian klimatycznych, to możemy równie dobrze te wyspy zbombardować. Bo oni nie mają żadnych szans. Zostaną pochłonięci przez Pacyfik.
Niepokojący jest szczególnie problem, na który zwraca pan uwagę – ocieplających się oceanów.
– Trzeba zdać sobie sprawę z tego, że im cieplejszy ocean, tym mniej może się w nim rozpuścić dwutlenku węgla, który stale emitujemy… Ten gaz jest emitowany również ze źródeł naturalnych – z gleby, mokradeł itp. Niestety, człowiek dokłada coraz więcej od siebie, czego natura nie jest w stanie skompensować.
Ciągle o tym słyszymy, ale chyba wciąż nie bierzemy tego na serio.
– To się jednak zmieni. Ponieważ zacznie nam się topić wieczna zmarzlina, czyli gleba, która była cały czas zamarznięta. Jak się to roztopi, powstaną w tych rejonach bagna. One staną się olbrzymim emitentem metanu i dwutlenku węgla, czyli gazów cieplarnianych. Dlatego, że zacznie się rozkładać materia organiczna, która jest obecnie zamrożona. Zjawisko to przyspieszy ocieplanie klimatu, co jeszcze bardziej nasili niekorzystne zmiany, które już obserwujemy – zwiększenie częstotliwości ekstremalnych zjawisk pogodowych takich jak powodzie i susze oraz silne, huraganowe wiatry.
Pogoda już nas zaskakuje niespodziewanymi zjawiskami.
– Obecne modele dla Polski nie wskazują, że będzie mniej padać. Deszczu będzie tyle samo, ale zmieni się rozkład tych opadów. Możemy się spodziewać długich okresów suszy przeplatanych opadami nawalnymi, które nie są w stanie skutecznie uzupełnić zasobów wody glebowej. A susza w połączeniu z wiatrem spowoduje erozję gleb, przez to spadek plonów, a w efekcie spadek zawartości materii organicznej w glebie, która zostanie wywiana.
Jakie nagłe i dość nietypowe zjawiska pogodowe przybierają na sile?
– Pojawiło się choćby coś tak niespotykanego od wielu dziesięcioleci w Polsce, jak burze pyłowe. Na przykład w Wielkopolsce pada bardzo mało (około 500 mm rocznie przy średniej krajowej 600 mm), gleby są pyłowe, lekkie i nietrzymające wody. Burze pyłowe są niebezpieczne, bo wywiewają z gleby to, co najcenniejsze, choćby lekką materię organiczną i drobne cząstki mineralne, które są podstawą żyzności tej gleby. Zostaje piasek, więc gleba jałowieje, staje się mniej przydatna do produkcji rolniczej.
Czy to oznacza kolejne problemy, te z produkcją żywności?
– Spadkiem jakości gleby zagrożone są szczególnie Wielkopolska i zachodnia część Mazowsza, gdzie następuje stepowienie. Możemy mówić o poważnych kłopotach dla tych regionów w ciągu nawet dziesięciu lat. Ale problemy są już teraz. To oznacza, że jeśli zmiany klimatyczne będą następować dalej, a wszystko na to wskazuje, to czeka nas efekt kuli śniegowej: jedno spowodowane zjawisko wywoła kolejne. Wyższa temperatura, powoduje większe zapotrzebowanie roślin na wodę. Woda zostanie pozyskana z warstw wodonośnych i rzek, jednak ta woda jest także potrzebna dla przemysłu, mieszkańców i co ważne – do chłodzenia elektrowni. A bez wody nie ma prądu.
Nie poprawia sytuacji trudność z odejściem od paliw tradycyjnych.
– Niestety, zużycie paliw płynnych – benzyny i oleju napędowego – w Polsce wciąż rośnie, ponieważ samochodów jest coraz więcej. W ciągu 50 lat ich liczba w Polsce wzrosła stukrotnie! Efektem tego są między innymi gorsza jakość powietrza w miastach (tlenki węgla, azotu, czy szkodliwe związki organiczne emitowane z rur wydechowych naszych pojazdów), wszechobecne korki oraz likwidacja powierzchni biologicznie aktywnych (terenów zieleni) poprzez przekształcenie ich na drogi i parkingi.
To naprawdę nie są dobre informacje.
– Adaptując się do zmian klimatu, musimy im przeciwdziałać. W zasadzie możemy to robić każdego dnia. Musi to polegać na obniżaniu konsumpcji energii, która w Polsce, niestety, pochodzi ze źródeł nieodnawialnych, głównie z węgla. Trzeba ograniczać emisję we wszystkich możliwych aspektach. Także zmniejszając konsumpcję dóbr.
W jaki sposób można to robić już teraz?
– Doskonałym pomysłem na to jest mniejsze wykorzystanie paliw kopalnych. Przykładem niech będzie rezygnacja z jazdy samochodem.
Czym powinny być napędzane samochody?
– Zdecydowanie wodorem, jednak obecnie jego koszty wytwarzania są ogromne. Problemem jest także jego przechowywanie. Chyba, że naukowcy wymyślą takie baterie, które będą miały dużą gęstość energii, tzn. będzie można zgromadzić w nich dużo prądu. I nie będą oparte na licie, a pierwiastku powszechnym, jak na przykład sodzie.
Inny pomysł to termomodernizacja budynków. Jeśli ocieplamy nasze domy, potrzebujemy mniej energii na ich ogrzanie zimą. Efekt jest wyczuwalny natychmiast – zimą jest ciepło, a latem nie zużywamy energii na klimatyzowanie. Okazuje się, że zużycie energii latem jest porównywalne ze zużyciem energii zimą, ponieważ wszyscy pracują w klimatyzowanych pomieszczeniach. Trzeba również postawić na bezemisyjne źródła energii: słoneczną, wiatrową, fal morskich. Kluczowe jest także magazynowanie energii. Magazyny energii dziś to baterie litowo-jonowe, czyli takie jak w telefonach. Taka bateria jest doskonała, ale niezwykle droga, a jej produkcja niszczy środowisko. To pilnie musi się zmienić.
Co w pierwszej kolejności jeszcze musi się zmienić?
– Trzeba też serio pomyśleć o naszych miastach, bo musi się zmienić ich charakter. Mam tu na myśli rozwój błękitno-zielonej infrastruktury. Chodzi o rozwój terenów zieleni, które nagrzewają się bardzo słabo, a dodatkowo pochłaniają wiele szkodliwych dla nas czynników – np. pyłów. Tymczasem u nas jest moda na beton. Do tego powinny się pojawiać zbiorniki wodne, które potrafią gromadzić wodę opadową i powoli odprowadzać ją do warstw wodonośnych. Kolejnym ważnym krokiem jest także powstrzymanie wylesiania.
Wygląda na to, że postęp staje się zagładą.
– Przekładając to na gospodarkę, czyli wzrost gospodarczy o który wszyscy dbamy, to właśnie on generuje ocieplenie klimatu. Wzrost związany jest z większą aktywnością firm. Jeśli one więcej produkują, to więcej zużywają dóbr pierwotnych, m.in. paliw. Skoro więcej zużywają, to więcej emitują.
Jak się rozwijać, by nie pogrążać?
– Mówi o tym filozofia zrównoważonego rozwoju, który minimalizuje negatywne zmiany środowiska, które wzrost gospodarczy może powodować. Ciekawostką jest fakt, że podstawy tego nurtu wymyślili Polacy, w tym Benedykt Dybowski i Walery Goetel. Niestety, wiele firm świadomie wprowadza konsumentów w błąd. To m.in. zabiegi marketingowe, jak np. greenwashing, wedle których firma promuje się jako ekologiczna, co nie do końca jest prawdą lub trudno to sprawdzić.
Czytaj także: W lasach są ich tysiące. Każda to śmiertelna pułapka dla zwierząt
***
Odważne komentarze, unikalna publicystyka, pasjonujące reportaże i rozmowy – czytaj w najnowszym numerze tygodnika „O!Polska”. Do kupienia w punktach sprzedaży prasy w regionie oraz w formie e-wydania.