– Ciężko na sercu, bo z tym klubem mam mnóstwo wspomnień. Przyszedł jednak taki czas, że trzeba się rozstać. Będę życzył Odrze spełnienia marzeń i powrotu do ekstraklasy – nie krył pierwszy z wymienionych, który od pewnego czasu godził się z takim obrotem spraw. – Na pewno gdzieś tam się tego spodziewałem, bo ostatnie pół roku trener ze mnie rzadziej korzystał. Niemniej swoje lata mam. W piłkę nie gra się wiecznie. To sport, który potrzebuje świeżości. Wierze, że przyjdą następcy, którzy udowodnią, że zasługują by grać w Odrze.
– Biłem się z tymi myślami od jakiegoś czasu, czułem, że chce kończyć, ale nie miałem jakby odwagi podjąć tej decyzji. I dziękuje zarządowi, za wyręczenie mnie w tym – nie krył z kolei „Kamyk”. – Teraz towarzyszą mi różne uczucia, między smutkiem, dumą, radością, wdzięcznością, tak że ciężko to słowami opisać. Myśli mnóstwo, a słów brakuje, bo przyszedł koniec. Nie boje się powiedzieć po pięknych sześciu latach w Opolu.
Rafał Niziołek osiem lat, Mateusz Kamiński sześć
Rafał Niziołek przyszedł grać w stolicy regionu przed sezonem 2017/18 z MKS-u Kluczbork. W tym czasie rozegrał blisko 250 spotkań, w których strzelił ponad 20 goli. I niemalże przez cały ten czas pomocnik ten był jednym z podstawowych graczy zespołu. Dwa lata później z GKS-u Katowice dołączył do niego Mateusz Kamiński. Środkowy defensor barw opolan we wszystkich rozgrywkach bronił w ponad 150 meczach, a zdobył w nich 12 bramek.
– W moim przypadku to nie tylko koniec z Odrą, ale i z profesjonalną piłką. Koniec przygody, która rozpocząłem jako mały chłopak w Prudniku i na Opolszczyźnie ją zakończyłem – wspominał. – Teraz czas dla rodziny. Potrzebuje oddechu, odcięcia się. Od piłki na pewno na chwilę. Zobaczymy kiedy za nią zatęsknię. Koniec na tym wyższym poziomie rozgrywkowym, ale pewnie będzie korciło, żeby gdzieś się poruszać na niższym szczeblu.
Nieco inaczej sprawy widzi Rafał Niziołek. Jakby nie było młodszy o rok. Tym bardziej, że w środowisku piłkarskim coraz głośniej mówi się o jego powrocie do MKS-u Kluczbork. Tym bardziej, że biało-niebiescy walczą o awans do 2. ligi, wiec może się okazać, że od sierpnia będzie grał tylko „oczko” niżej, aniżeli Odra.
– Nie chcę kończyć z graniem, mam jeszcze dużo chęci żeby się jeszcze tym nacieszyć, póki zdrowie dopisuje. Na razie daję sobie chwilę odpoczynku, bo te pół roku było ciężkie. Nie grałem, a przez ostatnie siedem lat tak naprawdę byłem podstawowym zawodnikiem – przyznawał „Nizioł”, który wraz z „Kamykiem” mieli niemały udział w tym, że w tym okresie opolanie dwukrotnie grali w barażach o awans do elity.
Było tak blisko…
– Najpiękniejsze wspomnienie z tego czasu. To było coś co elektryzowało nie tylko nas zawodników, ale też kibiców, bo ponad 40 lat czekać na powrót do ekstraklasy to szmat czasu. I szkoda, że się wtedy nie udało – zauważał. – Drugim takim momentem to na pewno otwarcie nowego stadionu, bo też każdy na to czekał i mam nadzieję, że ta historia na tym nowym obiekcie będzie pisana na bogato.
W podobnym tonie oceniał Mateusz Kamiński. Choć też obaj nie kryli, że liczyli na lepsze miejsce drużyny w ramach swojego pożegnania.
– Niemniej plan utrzymania został zrealizowany. Nie wyobrażam sobie żebym miał stać na tym pięknym obiekcie i żegnać się jako spadkowicz. Szukając pozytywów to cieszę się że Odra jest w 1 lidze i mam nadzieje, że jak np. za niecały rok zasiądę na trybunach, to będzie się bić o elitę.
Czytaj także: Odra Opole w ogniu krytyki mimo utrzymania. „Zrobili antyreklamę”
***
Odważne komentarze, unikalna publicystyka, pasjonujące reportaże i rozmowy – czytaj w najnowszym numerze tygodnika „O!Polska”. Do kupienia w punktach sprzedaży prasy w regionie oraz w formie e-wydania