Szacowano, że za pomocą telewizji lub radia fakt, że ludzie wylądowali na Księżycu śledziło – aż trudno uwierzyć – 97 procent Obywateli Stanów Zjednoczonych i blisko trzy czwarte obywateli świata. Polska była jedynym krajem obozu socjalistycznego, w którym transmisję z tamtych historycznych wydarzeń przeprowadzono na żywo. „Księżycowe studio” Polskiego Radia umieszczono w Pałacu Kultury i Nauki.
Po latach trzeba to uznać za paradoks, że z budowli, która miała być symbolem sowieckiej dominacji w Polsce przekazywano informacje o amerykańskim tryumfie w kosmicznym wyścigu dwóch konkurujących mocarstw.
Ludzie wylądowali na Księżycu. Wielka księżycowa podróż rozpoczęta
Przy odbiornikach radiowych Polacy słuchali także relacji ze startu – 16 lipca 1969. Okazji rocznicy Polskie Radio umieściło w internecie materiał sprzed 55 lat. Trudno słuchać go bez wzruszenia.
– Minuta do startu. Szalone napięcie panuje na Przylądku Kennedy’ego (od 1973 roku nosi on nazwę Przylądek Canaveral – przyp. red.) – mówił sprawozdawca Polskiego Radia. Po chwili zaczął odliczać: dziesięć, dziewięć, osiem itd. – Zapala się rakieta – kontynuował podniesionym głosem.
– Padają w tej chwili rusztowania. Rakieta uniosła się w powietrze. Szalony biały płomień z jej ogona sięga prawie ziemi. Głosy zza oceanu dobiegają coraz słabiej. Wielka księżycowa podróż rozpoczęta.
Rakietą, której widok tak poruszył sprawozdawcę radiowego był Saturn V. Ten trzyczęściowy ważący 3 tysiące ton kolos o wysokości ponad 110 metrów i 10 metrach średnicy, którego silniki było słychać z odległości 80 kilometrów, był w stanie bezpiecznie dowieźć astronautów na Księżyc i z powrotem na ziemię. Ne tylko astronautów. Saturn mógł wynieść na okołoziemską orbitę 118 ton ładunku. Bez takiej rakiety Amerykanie nie zrealizowaliby programu „Apollo”.
Kiedy lądownik „Orzeł” z Neilem Armstrongiem i Edwinem Aldrinem zbliżał się do powierzchni Srebrnego Globu, Michael Collins był pilotem Modułu Dowodzenia (noszącego nazwę „Columbia”, czyli tej części, która była statkiem służącym astronautom do podróży od startu aż po wodowanie. Collins przez blisko 22 godziny pozostawał sam na orbicie Księżyca.
Armstrong spostrzegł, iż lądownik zbliża się do powierzchni Księżyca gęsto usianej głazami. Słusznie się obawiał, że lądowanie w takim miejscu może się zakończyć wywrotką. Zdecydował się wyłączyć automatyczne sterowanie i przeszedł na ręczne. Przesunął się w bok i postanowił wylądować w niewielkim kraterze. Komunikat z Huston przypomniał mu, że ma paliwa już tylko na 30 sekund. Wystarczyło. Lądownik osiadł łagodnie na skraju krateru. Była godzina 20.18 polskiego czasu 20 lipca 1969 roku.

– Skończyło się odliczanie czasu, czekamy w szalonym napięciu – donosił korespondent radiowy. – Absolutna cisza panuje w ośrodku kontrolnym na Przylądku Kennedy’ego. Odnoszę wrażenie, że dalekopisy się popsuły. Wciąż powtarzają to samo: „Ludzie wylądowali na Księżycu”. Nowy rozdział w naszej historii i historii świata. Pierwsze słowa człowieka na Księżycu: „Orzeł” wylądował.

Przybyliśmy w celach pokojowych
Schodząc po drabince i stawiając stopę na Księżycu, Neil Armstrong wypowiedział zdanie, które przeszło do historii: „Ten mały krok człowieka jest wielkim krokiem dla ludzkości”. Kiedy dołączył do niego Edwin Aldrin, przebywali na powierzchni Księżyca przez około dwie godziny. Robili zdjęcia, filmowali, pobierali próbki gruntu księżycowego. Na Srebrnym Globie zostawili tabliczkę z napisem: „Tutaj ludzie z planety Ziemia dotknęli po raz pierwszy stopą Księżyca. Lipiec 1969 Anno Domini. Przybyliśmy w celach pokojowych w imieniu całej ludzkości”. Umieszczono na niej ponadto podpisy trzech amerykańskich astronautów oraz ówczesnego prezydenta USA Richarda Nixona.
Na powierzchni Księżyca stanęła także amerykańska flaga umieszczona na lekkim, ale sztywnym szkielecie. Bez niego – przy braku wiatru – nie mogłaby się rozwinąć.
Słowa Armstronga o małym kroku człowieka i wielkim kroku ludzkości brzmią po ponad 50 latach cokolwiek patetycznie. Ale po zastanowieniu wielu przyzna, iż były na miejscu.
Bo też lądowanie na Księżycu to było naprawdę coś fantastycznego. Spełnienie ludzkich snów. O zdobywaniu Księżyca pisał już w XVII wieku Johannes Kepler, niemiecki astronom, astrolog i matematyk. Ale przecież dopiero pod koniec XIX stulecia wynaleziono elektryczność. Ledwo kilkadziesiąt lat przed lotem na Księżyc zaczęto się posługiwać łącznością radiową, a raptem trzydzieści lat przed programem „Apollo” ludzie zrozumieli, dlaczego gwiazdy świecą. Tymczasem w ciągu jednej dekady udało się zrealizować program, który pozwolił wysłać ludzi na Księżyc i sprowadzić ich bezpiecznie z powrotem. To było coś tak ponadczasowego, jak zbudowanie egipskich piramid.
Co ważniejsze misja zakończyła się sukcesem. Kabina statku „Apollo 13” na trzech wielkich spadochronach wylądowała bezpiecznie na Pacyfiku. Był 24 lipca.
Polskie Radio tak to relacjonowało: – Po 195 godzinach i 18 minutach kosmicznych emocji rozpoczyna się ostatni etap księżycowej epopei trzech walecznych z „Apolla 11”. Aldrin rozmawia z ośrodkiem kontroli lotów w chwili, kiedy „Apollo” przelatuje nad Oceanem Indyjskim. By za moment znaleźć się nad Pacyfikiem, gdzie na Wschód od Australii wejdzie w atmosferę ziemską. Prędkość statku ponad 39 tysięcy kilometrów na godzinę,
– Ośrodek Houston do „Apolla” – relacjonuje dalej reporter – jeszcze osiem sekund. Bądźcie gotowi. Statek jak ognista kula w temperaturze paru tysięcy stopni przechodzi przez gęste warstwy atmosfery. Przerwa w łączności. Na rozpiętych spadochronach kabina opada na wody oceanu. Collins melduje: Wodowaliśmy. Wszystko poszło dobrze. Czujemy się jak najlepiej. Meldunek z Ziemi: Tu Houston. Zakończyliśmy misję kontrolną. Zapalamy cygara triumfu.
– Śmigłowiec nr 66 przenosi wyłowionych z oceanu kosmonautów na pokład lotniskowca „Hornet” – opowiada słuchaczom reporter. – Na pokładzie nastrój uroczysty. Gra orkiestra, słychać donośne gwizdki wachtowe. Armstrong, Aldrin i Collins przechodzą w skafandrach ochronnych z helikoptera do specjalnego pomieszczenia, w którym odbędą kwarantanną. Rozlegają się brawa i okrzyki. Za pomocą telefonu prezydent Nixon zwraca się do zdobywców Księżyca (w tle słychać głos prezydenta): „W wyniku tego, co wydarzyło się w tym tygodniu, świat stał się większy, a równocześnie to, czego dokonaliście, zbliżyło narody, jak nigdy dotąd. Za to wam dziękujemy”.
Wyścig wielkich mocarstw
Nie byłoby tego skoku i w rozwoju nauki i cywilizacji, gdyby nie wyścig prowadzony w kosmosie przez Związek Radziecki i Stany Zjednoczone. Hasło do takiej twardej rywalizacji rzucił sam pierwszy sekretarz KPZR Nikita Chruszczow. Wzywając do wysłania w przestrzeń kosmiczną pierwszego sztucznego satelitę ziemi, dowodził, iż będzie on argumentem za wyższością socjalizmu nad kapitalizmem.
„Sputnik 1” został umieszczony na okołoziemskiej orbicie 4 października 1957 roku. Nie była to wyłącznie kwestia prestiżowa i ambicjonalna. Raczej należało to tratować jako demonstrację siły. Kosmiczne osiągnięcie było jednocześnie, a może przede wszystkim sugestią, że Rosjanie mogą też wysłać bombę atomową na inny kontynent. A to już było wyzwanie dla militarnej, ekonomicznej i technologicznej potęgi Stanów Zjednoczonych.
Niemal dokładnie miesiąc później Związek Radziecki wysłał kolejnego satelitę ze zwierzęciem, czyli psem Łajką na pokładzie. Biedny pies żył w kosmosie ledwo przez kilka godzin. Powodem jego śmierci było – po awarii urządzeń – przegrzanie.
Po roku Amerykanie przystępują do wyścigu na poważnie. Wystrzeliwują na orbitę satelitę „Explorer”. Rosjanie najpierw – w 1959 roku – wprowadzili sondę na orbitę wokół księżyca, a dwa lata później mogli się pochwalić o wiele bardziej prestiżowym sukcesem. 12 kwietnia 1961 roku w kosmos leci Jurij Gagarin. Na statku kosmicznym „Wostok 1” pierwszy w historii ludzkości kosmonauta krąży wokół ziemskiej orbity przez 108 minut i bezpiecznie wraca.
Odpowiedzią na tę rosyjską przewagę jest głośna wypowiedź prezydenta Johna Kennedy’ego: „Wierzę, że nasz naród powinien zmierzyć się z wyzwaniem, aby przed końcem tej dekady człowiek wylądował na Księżycu i bezpiecznie powrócił na Ziemię”.
Samym Amerykanom te słowa wydawały się wtedy aktem odwagi, a może i pewnej zuchwałości. Był rok 1961 i Amerykanie nie mieli jeszcze doświadczeń z lotami załogowymi w kosmos. Przewaga Związku Radzieckiego w kosmicznym wyścigu wydawała się na tyle duża, iż jeden z amerykańskich profesorów pytany, co jego zdaniem astronauci z USA znajdą na Księżycu, odpowiedział bez ogródek, że przede wszystkim Rosjan.
Apollo 1 spłonął
Tymczasem wyścig ruszył na dobre. Na razie ciągle z przewagą rosyjską. W 1963 w kosmos leci pierwsza kobieta Walentyna Tiereszkowa. W 1965 Aleksiej Leonow opuszcza statek „Woschod 2” i uwiązany liną wychodzi w przestrzeń kosmiczną.
W dodatku program Apollo zaczyna się od tragicznego wypadku. 27 stycznia 1967 roku podczas prób w module załogowym statku „Apollo 1” wybuchł pożar. Trzech astronautów nie miało żadnych szans na ratunek w kabinie wypełnionej sztucznym tlenem i zawierającej sporo łatwopalnych elementów. Zginęli w ciągu kilkudziesięciu sekund.
W kwietniu tegoż roku ginie także wracający na Ziemię radziecki kosmonauta Władimir Komarow. Powodem wypadku jest awaria spadochronu.
W listopadzie 1967 wystartował „Apollo 4” do lotu bezzałogowego. Amerykanie wysłali w kosmos także kilka statków załogowych. Wyprawa ostatniego z nich – „Apollo 10” – poprzedza zdobycie Księżyca zaledwie o dwa miesiące. Jak na próbę generalną przystało, astronauci okrążyli Księżyc 31 razy, a dwaj z nich przelecieli w module księżycowym 15 km nad powierzchnią Srebrnego Globu.
Księżycową misję kontynuowało sześć kolejnych statków: Apollo 12, 13 (z powodu eksplozji w zbiorniku tlenu program lotu Apollo 13 trzeba było przerwać. Wielkim sukcesem było bezpieczne sprowadzenie astronautów na Ziemię), 14, 15, 16, i 17. Program Apollo skończył się w 1972 roku.
Ostatni lot programu Apollo był najbardziej owocny ze wszystkich. Astronauci zebrali w jego trakcie rekordową ilość skał – około 110 kilogramów. Kilka okazów miało pomarańczowy kolor. A za pomocą księżycowego pojazdu przebyli ponad 35 kilometrów. Łącznie na Księżycu było 12 amerykańskich astronautów (trzech dwa razy). Uczestnicy wszystkich wypraw łącznie przywieźli 380 kilogramów księżycowych skał.
Ich badanie, choć z punktu widzenia postępu nauki na pewno bardzo ważne – pozwoliło m. in. poznać geologiczną przeszłość Układu Słonecznego – bezpośredniego wpływu na życie przeciętnego Ziemianina nie ma. To było wizjonerskie przedsięwzięcie jak obrazy Picassa, symfonie Beethovena czy średniowieczne katedry.
Ludzie wylądowali na Księżycu. Co nam z tego zostało
Cały program Apollo kosztował wówczas 25 mld dolarów. W przeliczeniu na dzisiaj byłoby to więcej niż 280 mld. Nie były to z pewnością pieniądze zmarnowane. Także dlatego, że wiele sprzętów i technologii do dzisiaj używanych w każdym domu, swój początek wzięło w kosmosie. Rzepy, na które zapinamy adidasy czy plecaki, zostały po raz pierwszy użyte właśnie w ramach programu „Apollo”. Astronauci przypinali z ich pomocą „uciekające” im w stanie nieważkości notatniki, długopisy i inne drobne sprzęty.
Kiedy James Lovell informował Centrum Badania Lotów o awarii statku „Apollo 13”, jego pamiętne słowa: „Houston, mamy problem” przekazał na ziemię komputer o pojemności… 16 kilobajtów. Mimo to wielu ekspertów jest zdania, że bez prób związanych z lotami na Księżyc nie byłoby dziś komputerów osobistych w niemal każdym mieszkaniu w Europie, w USA i na innych kontynentach. Teflon używany kiedyś w rakietach kosmicznych dziś pokrywa nasze patelnie. Materiały używane niegdyś do produkcji kosmicznych skafandrów są wykorzystywane do szycia strażackich kombinezonów. Cyfrowe przesyłanie obrazów z kosmosu było poprzednikiem dzisiejszej komunikacji z pomocą telefonów komórkowych. Kosmiczne pochodzenie mają także współczesne satelity komunikacyjne i nawigacyjne. Początki w programie Apollo ma również miniaturyzacja sprzętu do diagnostyki medycznej.
To jeden z paradoksów tamtego kosmicznego wyścigu. Amerykańskie i radzieckie uniwersytety zatrudniły tysiące specjalistów z różnych dziedzin, którzy wymyślali dziesiątki nowych rzeczy. Właśnie ta skądinąd okropna rywalizacja prowadzona w ramach zimnej wojny przyczyniła się do niebywałego rozwoju technik transmitowania danych, łączności, elektroniki, produkcji żywności, oczyszczania wody, a nawet dializy nerek. To była dla nauk ścisłych złota era. Były świetnie finansowane i poziom ich nauczania wzrósł w dekadzie lotów na Księżyc wręcz niebywale.
Badanie Księżyca ożyło w pierwszej dekadzie XXI wieku. Jego eksploracją zainteresowani są nie tylko Amerykanie. Także kraje azjatyckie, zwłaszcza Chiny i Indie. Tym razem celem lotów na Srebrny Glob mają być już nie tyle badania, ile wykorzystywanie zasobów surowcowych. A nawet osiedlanie tam ludzi.
Amerykańska agencja kosmiczna NASA zapowiedziała lądowanie astronautów na Księżycu w ramach misji Artemis III w 2026 r. W roku 2025 misja Artemis II ma zabrać astronautów w lot wokół Księżyca. Ma to pomoc w lepszym rozwiązywaniu problemów związanych z bezpieczeństwem misji.
Czytaj też: Pokolenie niewyspanych. Polak jak żyje, tak śpi. Czyli źle
***
Odważne komentarze, unikalna publicystyka, pasjonujące reportaże i rozmowy – czytaj w najnowszym numerze tygodnika „O!Polska”. Do kupienia w punktach sprzedaży prasy w regionie oraz w formie e-wydania.