Katastrofa na Odrze. Tysiące śniętych ryb
W wakacje minionego roku ludzie ze zgrozą patrzyli na relacje z postępującej fali śmierci przechodzącej przez Odrę. Poczynając od Oławy, aż do ujścia rzeki oglądaliśmy kolejne widoki martwych ryb i ssaków wodnych wyławianych przez służby i rozkładających się na brzegach rzeki.
Pod koniec wakacji pojawiły się też doniesienia o śniętych rybach w Kanale Gliwickim. Tomasz Scheller, radny miasta Kędzierzyn-Koźle ze Sławięwic, informował, że w ciągu trzech dni strażacy wyłowili stamtąd kilka tysięcy sztuk ryb. „Głównie małe 5-10 cm sztuki okoni i płoci” – wyliczał.

W kolejnych dniach okazało się, że z Kanału Gliwickiego wyłowiono łącznie około trzech ton śniętych ryb. Tomasz Scheller wskazywał, że o ile wcześniej były głównie ryby małe, to potem z wody wyciągano też dużo większe, kilkuletnie okazy, mające nawet po 100 cm długości. Radny wyliczał, że o ile wcześniej wyławiano głównie okonie i płotki, to potem były też szczupaki, sandacze i bolenie.
Skąd zasolenie Odry?
Okazało się, że powodem śnięcia ryb w Odrze był zakwit tzw. złotych alg, w efekcie którego w wodzie znalazły się spore ilości śmiertelnych dla zwierząt toksyn. Greenpeace zauważa, że zarówno służby polskie, jak i niemieckie, analizując przyczyny tej sytuacji zwróciły uwagę na fakt, że przyczyniło się do niej wysokie zasolenie Odry. Ale bez sprawdzenia, skąd się owo zasolenie wzięło.
Ekolodzy postanowili więc sami zbadać sytuację. Z danych historycznych wynika, że w 2020 r. Odra na wysokości Kędzierzyna-Koźla miała łączne stężenie chlorków i siarczanów (to z nich głównie składają się rozpuszczone sole) wynoszące ponad 400 mg/l. To cztery razy więcej, niż górna norma.

Greenpeace wykonał też własne pomiary. W niedawno opublikowanym raporcie ekolodzy wskazali, że w okresie pomiędzy listopadem 2022 r., a styczniem tego roku zanotowali szereg przypadków ekstremalnie wysokiego zasolenia śląskich rzek. Chodzi o te rzeki do których zrzucane są wody z kopalń węgla kamiennego, a które potem trafiają do Odry i do Wisły.
„To właśnie działalność spółek górniczych oraz beztroskie spuszczanie stężonych roztworów soli do dopływów Odry należy uważać za pierwotną przyczynę zniszczenia ekosystemu tej rzeki. Kiedy w lecie przyjdą wyższe temperatury, a poziom rzeki w Odrze spadnie, może dojść do kolejnej katastrofy” – alarmują.
Spółki węglowe: badanie tendencyjne
Do wyników badań Greenpeace odniosły się spółki, w skład których wchodzą kopalnie ujęte w raporcie. Jastrzębska Spółka Węglowa oraz Polska Grupa Górnicza podkreśliły, że ich kopalnie mają wymagane prawem pozwolenia wodnoprawne na odprowadzanie wód dołowych do cieków powierzchniowych. I że odbywa się to w warunkach zgodnych z posiadanymi decyzjami.
PGG argumentuje dodatkowo, że ze względów bezpieczeństwa, w tym ryzyka zalania kopalni, nie da się całkowicie zaprzestać odprowadzania wód pochodzących z odwodnienia zakładów górniczych do cieków powierzchniowych.
„W ocenie spółki, raport jest tendencyjny, ponieważ obejmuje w przeważającej części tylko kopalnie Polskiej Grupy Górniczej SA, które nie są jedynymi odprowadzającymi wody dołowe” – czytamy w oświadczeniu.
Nie zmienia to jednak faktu, że zasolenie wód Odry pozostaje wysokie. W połączeniu z długotrwałą suszą, niskim stanem wód oraz rosnącymi temperaturami w rzece, znów mogą pojawić się warunku sprzyjające zakwitowi złotych alg. A to oznaczałoby kolejny dramat. I dalsze wyjałowienie rzeki z życia.
Czytaj też: Bóbr to cwany i ostrożny zwierzak. W dodatku to typowy kombinator