Druhna Maria Markuszewska od lat pozostaje wierna swojej towarzyszce. To barka, która przez ostatnie lata cumowała nad Kanałem UIgi w Opolu. We wtorek 15 kwietnia wspólnie pokonały trasę do stoczni w Koźlu, przemierzając kilkadziesiąt kilometrów w górę Odry i pokonując siedem śluz. Ta podróż to kolejny rozdział w historii walecznej Marii, jak i jej holownika.
Barka po 44 latach ruszyła w rejs po życie. Z przygodami
Zaczęło się przed godz. 7.30, kiedy do miejsca cumowania holownika na Kanale Ulgi zawitał Urząd Żeglugi Śródlądowej. Wszystko po to, by sprawnie przeprowadzić „pchanie” holownika do stoczni.
– Kiedy już byliśmy gotowi do startu, trzeba było odcumować barkę. To trochę trwało, bo holownik został dobrze zabezpieczony przed wszelkimi działaniami z zewnątrz. To z uwagi na wahające się prognozy, wrześniową powódź i doświadczenia z przeszłości – mówią harcerze.
Więcej pod materiałem wideo
Załoga na statku przed podróżą obawiała się jedynie silnego wiatru. Okazało się jednak, że większe problemy stanowiły śluzy, szczególnie Kąty czy Januszkowice (stara część), które „wołają” o remont.
– W Kątach udało się wejść w śluzę, chociaż mocno przeszkadzał wiatr. Śluza jest naprawdę w fatalnym stanie, na szczęście załoga pomagała jak mogła. Z kolei śluza Krapkowice robiła wrażenie. Jest nowa, piękna i szeroka na 12 m (normalnie 9,6 m). W międzyczasie złapał nas deszcz, ale na szczęście odbyło się bez większego wiatru. Do śluzy Januszkowice wpłynęliśmy, ale że barka korzystała z jej starej części pojawiły się problemy z odpłynięciem. – relacjonuje Mariusz Przybylski, sternik, kapitan żeglugi śródlądowej.
Ostatecznie po godzinie 19.00 załoga zameldowała się w Stoczni Koźle.
„Druhna Maria Markuszewska jest jak Pszczółka Maja”
Załoga, która towarzyszyła swojej drużynowej podczas podróży do stoczni nie kryje podziwu dla tego, jak działa druhna Maria Markuszewska.
– Marysia w zasadzie cały czas coś robiła. Tu wzięła młotek, ostukiwała jakąś starą farbę, zaraz zaczynała robić coś innego. Ona jest jak taka Pszczółka Maja – przyznaje kpt. Mariusz Przybylski.
– Długo czekałam na ten dzień… Czterdzieści cztery lata temu otrzymałam holownik. Zaprowadziłam go wtedy do Kędzierzyna-Koźla – wspomina druhna Maria Markuszewska. – Tam wspólnie ze środowiskiem harcerskim oczyściliśmy statek, odmalowaliśmy go i w 1982 roku odbyło się uroczyste otwarcie.
Minęły 74 lata od momentu, gdy parowy holownik „Radgost” po raz pierwszy wypłynął na Odrę. To jednostka z duszą, ale wymagająca troski i poważnego remontu.
– Harcerze nie mogą pracować pod linią wody, więc konieczne jest umieszczenie statku na pochylni. Krok po kroku będziemy musieli wymienić część poszycia podwodnego i fragmenty konstrukcji dna. Chcemy, żeby ten statek służył jeszcze przez kolejne 80 lat – tłumaczy druhna Maria Markuszewska.
Część prac wykonają sami harcerze – kiedy jednostka wróci ze stoczni, zajmą się czyszczeniem i malowaniem kadłuba powyżej linii wodnej.
– Potrzebujemy jeszcze 800 tysięcy złotych. Mam nadzieję, że we wrześniu holownik znów będzie mógł służyć ludziom i wodzie – mówi z determinacją.
Druhna Maria Markuszewska: Chciałam, żeby to Mariusz prowadził barkę do stoczni
Druhna Maria Markuszewska wspomina też postać, bez której los statku mógłby potoczyć się zupełnie inaczej. To kapitan Mariusz Przybylski.
– To on wszystko załatwiał, pomagał, dbał, by „Radgost” cały czas był sprawny. Po powodzi w 1997 roku razem remontowaliśmy jednostkę. Pamiętam, jak bardzo się wtedy ucieszył, że znów może nią popłynąć – mówiła druhna podczas postoju na śluzie Krapkowice.
– To parowy holownik, 57 metrów długości. Takimi statkami dziś już nikt nie pływa. A „Radgost” wciąż sunie po Odrze jak burza – mówi z uśmiechem. – Nie sprawia żadnych problemów. Jestem wzruszona, bo wierzę, że kiedy tylko trafi do stoczni, łatwiej będzie zebrać brakujące środki.
Druhna Maria Markuszewska nawet podczas rejsu nie przestaje pracować.
– Mieliśmy malować dopiero po powrocie ze stoczni, ale dziś znów chciałam sięgnąć po młotek. Niestety zaczęło padać. Mam jednak nadzieję – Urząd Marszałkowski w Opolu zapowiedział, że postara się znaleźć wsparcie. Wierzę w to.
Na zakończenie rozmowy prosi z uśmiechem: – Życz mi stopy wody pod kilem!
Czytaj też: Barka na Kanale Ulgi w Opolu odcumowana! Zmierza do stoczni
***
Odważne komentarze, unikalna publicystyka, pasjonujące reportaże i rozmowy – czytaj w najnowszym numerze tygodnika „O!Polska”. Do kupienia w punktach sprzedaży prasy w regionie oraz w formie e-wydania