Afera w szkole muzycznej w Kędzierzynie-Koźlu może szokować. Trudno nie zadać sobie pytania dlaczego tak się dzieje, na dodatek w szkole artystycznej? – Bo od lat był tam taki „zapieczony układ” i poczucie bezkarności – twierdzą nasi rozmówcy z Rady Rodziców PSM nr 1 w Kędzierzynie-Koźlu. – Na zewnątrz wszystko było pięknie, a kto miał inne zdanie, uchodził za mąciciela.
Kiedy rok temu w styczniu przyjechał do szkoły muzycznej przedstawiciel z Centrum Edukacji Artystycznej, powiedział rodzicom uczniów, że torebki, kurtki i telefony mają zostawić w drugim pomieszczeniu.
– Stwierdził, że tylko tak będzie z nami rozmawiać – żali się przedstawicielka rady rodziców. – Więc to wszystko przebiegało jak przesłuchanie. A chcieliśmy rozmawiać o tym, co dzieje się w tej szkole, że nie ma współpracy pomiędzy radą rodziców a szkołą. Proponowaliśmy, że z naszych funduszy dokupimy szkole instrumentów. Chyba za dużo inicjatyw z naszej strony się pojawiało, a szkoła chciała świętego spokoju…
Innym razem, kiedy nauczyciele skarżyli się w Warszawie, iż powiadomili policję, bo w szkole muzycznej dzieje się źle, od przedstawiciela z ministerstwa kultury usłyszeli, że oni sami stanowią zarzewie konfliktów.
– Powiedziano nam, że jak prokuratura umorzy sprawę, to ci, którzy zawiadomili wymiar sprawiedliwości, poniosą konsekwencje. Z tego wynikało, że nawet jak źle, to lepiej siedzieć cicho – mówią nauczyciele.
Przedstawiciele Rady Rodziców z PSM nr 1 winą za to, co się tam dzieje, obarczają złą pamięć instytucjonalną, która miała zaciążyć na tej szkole. Niektórzy sami się w niej uczyli, teraz chodzą tam ich dzieci, a klimat pozostał ten sam.
– W przeszłości w szkole zawsze brakowało pieniędzy. A teraz są finansowe nadużycia – komentuje jeden z rodziców.
Afera w szkole muzycznej w Kędzierzynie-Koźlu. Remont mieszkania za kasę rodziców
Pomimo, że te najtrudniejsze sprawy prowadzi już Prokuratura Rejonowa w Kędzierzynie-Koźlu, to rodzice, nawet ci z rady rodziców, obawiają się wystąpić oficjalnie.
– Powiesz coś nie tak, a ucierpi dziecko. A skoro się rozwija muzycznie i ma do tego zacięcie, to musi się gdzieś uczyć – słyszymy tłumaczenie.
Nieoficjalnie dowiedzieliśmy się, że kontrola finansowa z Centrum Edukacji Artystycznej wykryła, iż z funduszu socjalnego wypłynęło ponad pół miliona złotych.
– Proszę zobaczyć, jaka to skala poczucia bezkarności: „Nikt mi nic nie zrobi” – denerwują się nasi rozmówcy.
Fakt, że z konta Rady Rodziców wypłynęły pieniądze, odkryto dwa lata temu.
– Taki nieograniczony i bezprawny dostęp do tego konta miała księgowa i ówczesna dyrekcja. A z faktur wynika, że pieniądze trafiały na cele, które nie miały nic wspólnego z działalnością szkoły – mówią przedstawiciele Rady Rodziców.
– To przelewy na prywatne wyjazdy, albo faktury wystawiane na konto rady rodziców z różnych sklepów. Za te pieniądze remontowano, meblowano mieszkanie. I robiono to na bezczelnego, bo można to skomentować tak, że początkowo jedzono łyżeczką. A widząc, że tak można, wyprowadzano coraz więcej pieniędzy.
Jeden z naszych rozmówców uważa, że to przekonanie o bezkarności wynikało z przekonania, iż ten układ miał się nigdy nie skończyć.
– Ale to się skończyło, kiedy nastał nowy dyrektor, Tomasz Rawski. On oddzielił działalność szkoły od działalności rodziców. Tak powinno być od początku. Przekazał nam wtedy całą dokumentację i cała sprawa wyszła na jaw. Byliśmy zszokowani, że tego jest aż tak dużo… – dodaje.
Afera w szkole muzycznej w Kędzierzynie-Koźlu. Księgowa zwolniona
Okazuje się, że całkowitej kwoty nie są w stanie się doliczyć.
– Tak naprawdę nie wiemy, ile pieniędzy mogli wpłacić rodzice w kasie przez te wszystkie lata. Ale z dokumentów wynika, że powinno być jeszcze 40 tysięcy złotych. Niektórzy mówili, że po wpłacie pieniędzy w kasie nie dostawali pokwitowania – przyznają.
Wśród tych otrzymanych segregatorów były też pisma z prośbą o umorzenie wpłat na Radę Rodziców
– Serce się kroiło. Prosili dziadkowie wychowujący wnuki, albo niezasobni rodzice. Nikt im nie powiedział, że wpłaty na Radę Rodziców są dobrowolne. Oni też nie dociekali, a to przecież państwowa szkoła muzyczna! A jak widać, wpłaty nabijały prywatne kieszenie – mówi jeden z naszych rozmówców.
Księgowa została dyscyplinarnie zwolniona. Zdjęto też ze stanowiska dyrektora, który wrócił do nauczania.
– Dyrektor był zatopiony w świecie muzyki i bezgranicznie wierzył księgowej. Tłumaczył się, że nie miał o niczym pojęcia. Taka wersja bardzo by pasowała do tego człowieka. Od zawsze marzył o nowej sali koncertowej za szkołą. Liczył, że na to uzbierają wreszcie pieniądze – mówi były nauczyciel z tej szkoły.
Pieniądze za martwe dusze
– Faktycznie, prowadzone są cztery postępowania w kontekście Państwowej Szkoły Muzycznej nr 1 w Kędzierzynie-Koźlu – mówi prokurator Stanisław Bar, rzecznik Prokuratury Okręgowej w Opolu. – Najstarsze postępowanie ma postać śledztwa, prowadzone jest przeciwko Iwonie P., głównej księgowej tej placówki, której zarzuca się, że w okresie sześciu lat przywłaszczyła sobie, na szkodę tej szkoły, ponad pół miliona złotych. Przelewała je na własny rachunek. Śledztwo trwa, a przestępstwo zagrożone jest karą od jednego roku do dziesięciu lat pozbawienia wolności.
Następne sprawy dotyczą wyłudzania pieniędzy poprzez sporządzanie dokumentacji wskazującej na przeprowadzenie zajęć, które się nie odbywały. To postępowanie prowadzone jest w sprawie.
– Niewykluczone, że dojdzie do połączenia tych postępowań. Chociaż dotyczą dwóch różnych okresów, to przedmiot jest ten sam – mówi prokurator Bar.
Przestępstwo oszustwa zagrożone jest karą pozbawienia wolności od sześciu miesięcy do ośmiu lat.
Najświeższa sprawa, która trafiła do prokuratury, dotyczy ukrywania dokumentów zatrudnionych w szkole. Jej tłem jest konflikt części grona pedagogicznego z dyrektorem szkoły muzycznej.
A przez lata wszystko grało
Bomba „z martwymi duszami” wybuchła, kiedy do PSM nr 1 wprowadzono e-dziennik. Wcześniej nikt nie zauważył, że w rejestrze są dzieci, których w szkole tak naprawdę nie ma.
– Polegało to na tym, że dzieci przychodzą na egzaminy kwalifikacyjne do szkoły muzycznej, wskazując, na jakim instrumencie chcą się uczyć – relacjonuje jeden z nauczycieli. – Dzieci mówią, że na fortepianie, albo skrzypcach, a proponuje się im jakiś inny instrument. Jedni na te zmianę przystają, inni rezygnują. Ale po tych, co rezygnują, zostają gotowe podania o przyjęcie do szkoły…
Wystarczyło je tylko „przyjąć”. I tak Ministerstwo Kultury dofinansowywało te „martwe dusze”. Powstawały „puste lekcje” z „nieistniejącymi uczniami”. Rodzice oddają sprawiedliwość obecnej pani dyrektor, że to ona i jeszcze jedna nauczycielka wykryły tę patologię.
– Jestem od września nowym dyrektorem, choć co prawda, w tej placówce pracuję jako nauczyciel od 39 lat – mówi Jolanta Poplucz, obecna dyrektor PSM nr 1 w Kędzierzynie-Koźlu. – A to wszystko się działo nie za mojej kadencji. W szkole jest normalnie i nikt nikogo nie mobbinguje.
Afera w szkole muzycznej w Kędzierzynie-Koźlu. Jest „gęsta” atmosfera
To, że tak długo było źle i dochodziło do nieprawidłowości, może dziwić. Przecież były w szkole kontrole, jednak za każdym razem wizytatorzy oceniali, że w PSM wszystko jest w porządku.
Tomasz Rawski jako pełniący obowiązki był przez sześć miesięcy poprzednikiem Jolanty Poplucz. Przyznaje, że mógł startować w konkursie. Mówiło się, że jako młody, obiecujący, nie związany z nikim miał największą szansę, aby objąć stanowisko. Ale po pół roku już nie startował. Nie chce do tematu szkoły wracać.
Rodzice uczniów żałują, bo jak mówią, był ich nadzieją. Że zapoczątkuje nową, dobrą erę szkoły.
– Ale tak się nie stało, a najgorsze, że wiele tych spraw dociera do uczniów – mówi jeden z rodziców. – W szkole panuje „gęsta” atmosfera, a niektórych nauczycieli beszta się przy rodzicach i dzieciach.
W Kędzierzynie-Koźlu jest jeszcze druga szkoła muzyczna. I też pierwszego stopnia. Czy w 52-tysięcznym mieście potrzebne są dwie szkoły pierwszego stopnia?
– Już wizytatorzy mówili, że połączą obie szkoły, jeśli tak dalej się będzie u nas działo – mówią rodzice.
– A przydałaby się szkoła muzyczna drugiego stopnia, bo kiedy dzieci chcą kontynuować naukę, to wyjeżdżają do Opola, albo Gliwic.
Afera w szkole muzycznej w Kędzierzynie-Koźlu to nie jedyne zamieszane w placówce tego typu w regionie. Jako pierwsi opisaliśmy „aferę fagotową” w szkole muzycznej w Opolu. W placówce doszło do konfliktu pomiędzy nauczycielami i dyrektorką. Okazało się, że z zasobów placówki zniknęły dwa cenne fagoty, a jeden z nich pojawił się potem na zagranicznej aukcji. Gdy opisaliśmy sprawę w placówce doszło do zmiany dyrektora. Na dodatek jeden z zaginionych instrumentów nagle „odnalazł się”. Nie zatrzymało to jednak działań śledczych.
***
Odważne komentarze, unikalna publicystyka, pasjonujące reportaże i rozmowy – czytaj w najnowszym numerze tygodnika „O!Polska”. Do kupienia w punktach sprzedaży prasy w regionie oraz w formie e-wydania.