– Mamy nadzieję, że sytuacja fagotami nie odbije się na prestiżu naszej szkoły, jakim się ona cieszy – mówi Jan Swaton po zamieszaniu, jakie spowodowała afera fagotowa. – To jest dla nas trudna i przykra sytuacja, którą jesteśmy zaskoczeni. Nauczyciele są nadal tymi samymi nauczycielami, wspaniałymi osobami, do których warto przyjść, uczyć się i czerpać inspiracje.
W opolskiej szkole muzycznej uczą się dzieci i młodzież z całego województwa, a nawet spoza Opolszczyzny. Stąd nasz tekst odbił się bardzo szerokim echem. Odezwało się do nas kilku profesorów fagotu z Polski. Sprawą zainteresowała się również Prokuratura Rejonowa w Opolu. I prowadzi śledztwo w sprawie przywłaszczenia powierzonych ruchomości o znacznej wartości, czyli dwóch fagotów marki Heckel o wartości ponad 350 tys. zł.
Przypomnijmy, afera fagotowa w Opolu rozpoczęła się, kiedy syn dyrektorki został absolwentem szkoły. Zgodnie z przepisami, wypożyczony fagot powinien wrócić do szkolnego magazynu. Ale kiedy we wrześniu inny uczeń miał wypożyczyć instrument, okazało się, że futerał jest pusty. Po wakacjach nauczyciele odkryli, że zniknął także drugi fagot. Nikt na nim nie grał, wisiał na ścianie w klasie fagotu.
Afera fagotowa w Opolu. Jak „kasowano” instrumenty
Przez jakiś czas zaginięcie cennych, przedwojennych instrumentów przypisywano chaosowi, sądząc, że się odnajdą podczas jakichś porządków. Tak było do czasu, kiedy jeden z nauczycieli zauważył na międzynarodowej stronie dla muzyków ofertę sprzedaży ich fagotu. Prezentował go… syn pani dyrektor. A z oferty wynikało, że instrument został odnowiony w specjalistycznej pracowni Niemczech i można go kupić za 38,5 tysiąca euro!
Potem nauczyciele dotarli do informacji, że wartość fagotu przed renowacją wynosiła 28 tys. euro, a jego naprawa kosztowała 10 tys. euro. Wreszcie doszukali się, że syn pani dyrektor dostał od ministra kultury 40 tys. zł na naprawę instrumentu. I co istotne, we wniosku o dotację występuje jako właściciel fagotu.
Prawdziwy szok jednak przeżyli, kiedy dotarli do szkolnych dokumentów, z których wynika, że oba fagoty klasy Heckel trafiły do kasacji. Wartość tego ze ściany wyceniono przed likwidacją na 1,25 zł!
Okazało się też, że w dokumentacji są nieścisłości. Kasację fagotu, który trafił do Niemiec, podpisano w grudniu 2020 – że do niczego się już nie nadaje i przeznaczony jest na odpady. A instrumentu nie było już wtedy w Polsce.
– Od sierpnia 2020 był w naprawie w Niemczech, a wrócił do Polski wiosną 2021 roku – mówili „O!Polskiej”. – A ten drugi fagot, ze ściany, został poddany kasacji w 2016 roku, tak wynikało z dokumentów szkoły.
Tyle, że nauczyciele widzieli go na ścianie jeszcze rok temu.
– Natomiast na rewersie wypożyczenia fagotu, rzekomo skasowanego i oferowanego potem na sprzedaż, widnieje podpis matki wówczas nieletniego ucznia – mówi jeden z nauczycieli PSM w Opolu. – To matka, czyli pani dyrektor, powinna ten instrument oddać, jako osoba, która wypożycza, i pokwitować jego zwrot.
W dokumentach dostępnych w szkole nauczyciele nie znaleźli kwoty, na jaką został wyceniony „skasowany” fagot. Jak twierdzą, te 1,25 zł wpisano później już samowolnie.
Fagoty przelały czarę
Cztery tygodnie temu pisaliśmy, że w opolskiej PSM już wcześniej nie działo się dobrze. Nauczyciele skarżyli się, iż dyrektorka „zrobiła sobie folwark” ze szkoły. Mieli jej za złe, że ich oraz uczniów, w ramach pensum i lekcji, angażowano na długie godziny w czterech edycjach Opolskiego Banku Talentów, wmawiając im, że szkoła jest współorganizatorem tego przedsięwzięcia.
– Okazało się jednak, że umowa z organizatorem Banku Talentów była tylko na wynajem szkolnej sali – mówili „O!Polskiej”. – Do tego dyrektorka tych nauczycieli, którzy jej nie popierali, pozbawiała godzin lekcyjnych, zabierała im uczniów. W efekcie wielu, niektórzy z międzynarodowym dorobkiem, odchodzili sami. Inni cierpieli i milczeli.
Dlatego, podczas nadzwyczajnej rady pedagogicznej, kiedy dyrektorka nie chciała im wyjaśnić, co stało się z fagotami, przegłosowali odwołanie Magdaleny Czercowy ze stanowiska.
Chcieliśmy też zapytać o los zaginionych instrumentów, ale dyrektorka odmówiła rozmowy, stwierdzając, że jest na L-4. Na zwolnienie poszła po radzie pedagogicznej, na której nauczyciele chcieli zadać trudne dla niej pytania.
Afera fagotowa w Opolu. Sprawy miało nie być?
Po tekście „O!Polskiej” zgłosili się do nas kolejni nauczyciele, rzucając nowe światło na sprawę. Twierdzą, że już jesienią ub.r. sygnalizowali o wszystkim regionalnemu wizytatorowi.
– Nie rozumiemy, dlaczego tak bronił Banku Talentów, mówił, że czytał umowę, kiedy okazało się, że żadnej umowy na papierze nie ma – mówią nasi rozmówcy. – Nastawienie wizytatora wobec tej sprawy było dla nas mocno zastanawiające. Chcieliśmy wyjaśnień, a nie zamiatania pod dywan.
Dlatego, także w sprawie fagotów, pojechali interweniować w ministerstwie kultury.
– Po naszej wizycie pani dyrektor została usunięta z Rady ds. Szkolnictwa Artystycznego przy ministerstwie – opowiadają. – Potem była kontrola, przyjechał wizytator i księgowa. Zbierali zeznania od pracowników administracyjnych i nauczycieli.
Stanisław Maliszewski, wizytator regionalny Centrum Edukacji Artystycznej przy Ministerstwie Kultury i Dziedzictwa Narodowego przekonuje, że nigdy nie zamierzał niczego ukrywać.
– Nie jestem zamieszany w zamiatanie pod dywan, wizytatorem jestem od września 2023 roku – stwierdza Maliszewski. – Sprawa toczy się we właściwym kierunku, zajmuje się nią prokuratura. Rzeczywiście, była niewłaściwa organizacja Banku Talentów, po tym panią dyrektor natychmiast wyłączono z Rady ds. Szkolnictwa Artystycznego.
Wizytator zapewnia, że już w listopadzie ubiegłego było przygotowane odwołanie dyrektor Czercowy na podstawie raportów finansowych.
Stradivarius bezwartościowy?
Czy wycena fagotu Heckla na 1,25 zł, który potem oferowano w internecie za 38 tys. euro, nie budzi jego wątpliwości?
– Jeżeli zobaczyć cenę instrumentów z lat 40. czy 50. ubiegłego wieku, to one wszystkie są tyle warte. Takie są wyliczenia wartości w jednostkach budżetowych. Co roku odliczana jest amortyzacja w ustawowej wysokości. A kiedy odlicza się ją przez 50 lat, wtedy wychodzą takie bzdurne wartości – – twierdzi Stanisław Maliszewski.
– W przypadku drugiego fagotu, tego ze ściany nie mamy wyceny, to jest wartość księgowa – dodaje wizytator. – Od profesorów fagotu wiem, że on ma wyłącznie wartość kolekcjonerską, bo ma archaiczne brzmienie.
Taka interpretacja wywołuje śmiech nauczycieli. Bo zgodnie z tą logiką skrzypce Stradivariusa lub fortepian Steinway są dzisiaj zupełnie bezwartościowe. A fagoty Heckla to tej samej klasy instrumenty.
– Poza tym instrumenty nie są środkami trwałymi. Odpisy amortyzacyjne dotyczą tylko środków trwałych powyżej 10 tysięcy złotych. Ale nie dotyczy to instrumentów – mówi Paweł Ciupiński, kierownik gospodarczy w opolskiej PSM.
Ponadto, jak słyszymy w opolskiej PSM, jest ustawa dotycząca majątku ruchomego. A ta nie pozwala wycenić przedmiotu ekstremalnie poniżej jego wartości rynkowej.
Sama ocena instrumentu odbywa się na bieżąco. Jak jest eksploatowany, czego mu brakuje i czy remont pozwoli na jego dalsze używanie. Natomiast likwidacja ruchomości, a takim jest instrument, to proces wielostopniowy i komisyjny. I nikt tak łatwo, jak stało się z fagotami, nie może spisać ich na straty. Jeśli jakaś szkoła muzyczna chce się czegoś pozbyć, wcześniej trafia to do publicznej wiadomości na stronie BIP. To działanie poprzedza informacja rozsyłana do wszystkich szkół podległych CEA. Bo może komuś się przyda stary instrument czy stary stół lub krzesła. Dopiero na samym końcu jest komisyjna likwidacja.
Tego wszystkiego w przypadku fagotów zabrakło.
Czytaj także: Afera fagotowa w Opolu. Nauczyciele kontra dyrektorka szkoły muzycznej
***
Odważne komentarze, unikalna publicystyka, pasjonujące reportaże i rozmowy – czytaj w najnowszym numerze tygodnika „Opolska”. Do kupienia w punktach sprzedaży prasy w regionie oraz w formie e-wydania.