W czwartek 20 kwietnia przypada Światowy Dzień Wolności Prasy, wartości w Polsce sukcesywnie niszczonej. Zaliczamy od ośmiu lat rządów PiS rekordowy spadek w rankingu wolności mediów międzynarodowej organizacji „Reporterzy bez Granic”. Z raportu wynika, że mamy w Polsce gorsze warunki do uprawiania zawodu niż nasi koledzy z Ghany, Burkina Faso, Sierra Leone czy Papui Nowej Gwinei. Nie mówiąc już o sąsiadach, takich jak Niemcy, Czechy, czy Litwa, którzy są w czołówce rankingu. Wysoką, czwartą pozycję na świecie zajmuje Estonia, co przeczy teorii, że trudniej w rankingach wolności i swobód obywatelskich liderować na świecie krajom dawnego obozu sowieckiego, gdzie tradycja demokracji jest krótka.
Pracuję w mediach prawie trzydzieści lat i stawiam sprawę jasno: tak źle nie było jeszcze nigdy. Często byliśmy niewygodni dla lokalnych władz, a politycy wszystkich opcji robili nam pod górkę. Ale liczyli się ze zdaniem mediów, które w demokratycznych społeczeństwach pełnią wobec władzy funkcję kontrolną. Gdy opisywaliśmy samorządowe patologie kolejnych ekip, ważni politycy tracili stanowiska, a niektórzy z nich szli do więzienia. Dziś coraz częściej ścigani są dociekliwi dziennikarze. A politycy, i to wielu opcji, dzielą media na swoje i nieswoje. Obrażają się jak dzieci za jakiekolwiek przejawy krytyki. Są zakochani w swoich pieczołowicie budowanych w social mediach wizerunkach, które często mają tyle wspólnego z prawdą, co Zbigniew Ziobro z praworządnością.
Gdyby władza tylko ignorowała krytyczne artykuły w mediach, to byłoby pół biedy. Ekipa Jarosława Kaczyńskiego idzie znacznie dalej. Tam, gdzie się da, przejmuje media, zmieniając je w fabryki rządowej propagandy i szczucia na opozycję. Tak zniszczono osiem lat temu resztki przyzwoitości w mediach publicznych, w tym legendarną radiową „Trójkę”. Tak uczyniono z TVP Info i „Wiadomości” TVP partyjne kurioza na skalę światową. Nigdy, nawet w czasach PRL, nie było w mediach państwowych tak bezwstydnego szczucia na ludzi inaczej myślących, jak we współczesnej TVP. A od 2021 roku propagandowy walec władzy poszerzył się o tytuły regionalne kupione przez Orlen, które tworzą dziś w wielu województwach spółdzielnie produkcyjne z lokalnymi oddziałami TVP.
Tym bardziej musi dziwić, że ważni politycy opozycji w regionie wspierają, legitymizują i pomagają budować ułudę wiarygodności mediów jawnie propagandowych. Tych, które na co dzień niszczą Donalda Tuska. Jeśli owi politycy uważają, że kupują sobie w ten sposób sympatię lub nietykalność przed wyborami, zwłaszcza samorządowymi, na które się bardziej orientują, to czeka ich rozczarowanie. Władza nie po to bowiem przejęła i obsadziła swoimi ludźmi media w regionach, by się do wyborów miziać z politykami lokalnej PO, plotkować z nimi w konwencji na „ty” i pytać o wakacyjne wyjazdy. Ten miły czas się skończy, a uwikłani w te umizgi zostaną i bez rubla, i bez cnoty.
Ekipa Kaczyńskiego nie jest w stanie kupić wszystkich mediów, dlatego stara się kontrolować i zastraszać resztki tych niezależnych. Wolni dziennikarze coraz częściej muszą się tłumaczyć ze swojej pracy przed organami ścigania. Ma to wywołać efekt mrożący, czyli odpuszczenie dla świętego spokoju tematów trudnych. Od kilku lat dziennikarze, z którymi pracuję, są wzywani na policję. Tak było jeszcze w czasach niezależnej nto, gdy dziennikarka Mirela Mazurkiewicz była przesłuchiwana w Opolu na okoliczność powstania tekstów o kontrowersyjnym projekcie naukowców Politechniki Opolskiej. Kilka tygodni temu na policji musiał się stawić dziennikarz „O!Polskiej” Piotr Guzik, który z polecenia świdnickiej prokuratury odwiedził komendę w… Prudniku, w sprawie dotyczącej opolskiej spółki WiK. Szczególnie bulwersujący jest jednak przypadek Piotra Zapotocznego z „Gazety Wyborczej”, od którego opolska policja zażądała ujawnienia informatora w związku z innym tekstem o sytuacji w WiK. Tymczasem polskie prawo dopuszcza zwolnienie z tajemnicy dziennikarskiej tylko w przypadkach drastycznych, np. morderstwa, terroryzmu czy zdrady stanu.
Trzeba powiedzieć jasno: to będzie wyjątkowo ciężki rok dla wolnej prasy w Polsce. Ta władza walczy jesienią o wszystko, w związku z czym niezależni dziennikarze muszą być gotowi na wszystko. Włącznie z inwigilacją i prowokacjami. Będzie też postępował proces przejmowania pod partyjną kontrolę pogrążonych w kryzysie ekonomicznym mediów powiatowych. A to niezwykle ważny segment polskiej prasy, najbliższy wyborcom na wsiach i w miasteczkach. Już obserwujemy, jak kolejne lokalne tytuły z Opolszczyzny zaczynają nachalnie lansować polityków prawicy i programy propagandowe TVP. Tak będzie do jesiennych wyborów, tylko „bardziej”. To będzie czas testu kręgosłupów dziennikarzy i wydawców. Patrząc na stawkę jesiennych wyborów i sytuację geopolityczną Polski, nie jest przesadą twierdzenie, że także od postawy polskich dziennikarzy w dużej mierze zależy, w jakim kręgu cywilizacyjnym znajdzie się Polska na kolejne dekady.
***
Odważne komentarze, unikalna publicystyka, pasjonujące reportaże i rozmowy – czytaj w najnowszym numerze tygodnika „Opolska”. Do kupienia w punktach sprzedaży prasy w regionie oraz w formie e-wydania.