Afera w WiK Opole. Śledczy chcą wiedzieć, skąd dziennikarz miał raport PIP
Kontrola opolskiej PIP w spółce rozpoczęła się w połowie 2022 roku, a zakończyła we wrześniu. Raport pozostał niejawny, ale media niezależne – m.in. „O!Polska” i TVN24 – dotarły do niego i omówiły niekorzystne dla prezesa Ireneusza Jakiego ustalenia inspektorów. Zrobił to również Piotr Zapotoczny z opolskiej „GW”. Działo się to około pół roku temu.
Gdy niedawno dostał wezwanie na przesłuchanie w komendzie opolskiej policji, nie wiedział, że chodzi o raport PIP. Z dokumentu nie wynikało konkretnie, o co chodzi.
– Była tylko mowa o tym, że mam być przesłuchany w charakterze świadka w sprawie nielegalnego przetwarzania danych osobowych. O tym, że chodzi o artykuł na temat PIP na temat WiK Opole, dowiedziałem się dopiero, gdy w piątek 14 kwietnia stawiłem się na przesłuchanie – opowiada dziennikarz.
– Policjantka pokazała mi wydruk tekstu na temat raportu PIP. Zapytała, czy to ja jestem autorem. Potwierdziłem. Potem padł szereg pytań dotyczących publikacji. Jedno z pierwszych dotyczyło tego, kto udostępnił mi ten dokument, w jakich to było okolicznościach i jakie były moje źródła informacji. Na wszystkie te pytania odmówiłem odpowiedzi, tłumacząc się tajemnicą dziennikarską. Policjantka poinformowała mnie, że muszę być przygotowany na ponowne przesłuchanie. I że prokurator może wnioskować o zwolnienie mnie z tajemnicy dziennikarskiej – relacjonuje.
Dziennikarz nie wspomina przesłuchania najlepiej.
– Nie trwało długo, około 25 minut, bo wiele się ode mnie nie dowiedzieli – zaznacza. – Było to jednak stresujące doświadczenie. Pracuję w zawodzie od kilkunastu lat i coś takiego zdarzyło mi się po raz pierwszy. Nigdy nie byłem wypytywany przez służby jak pozyskałem informacje.
Arkadiusz Wiśniewski kontra Patryk Jaki
Postępowanie prowadzi prokuratura w Świdnicy. Ta sama, do której trafiły też inne sprawy związane z aferą w WiK Opole. Chodzi m.in. o mobbing w spółce, wątpliwości wokół przetargu na zakup energii dla spółki czy zakup specjalistycznej maszyny. Maszyna ta kosztowała krocie, a która potem miała nie być wykorzystywana zbyt często.
„Jak widać, w Polsce Prawa i Sprawiedliwości prokuratura i policja nie ścigają potwierdzonych przez PIP przypadków mobbingu (w tym dyskryminacji kobiet w ciąży), tylko dziennikarzy, którzy o tym piszą” – napisał Arkadiusz Wiśniewski, prezydent Opola, komentując sytuację z udziałem dziennikarza opolskiej „GW”.
W dyskusji pod wpisem głos zabrał europoseł Patryk Jaki, syn prezesa Ireneusza Jakiego. Kilka miesięcy temu okazało się, że interweniował w sprawie ojca w inspekcji pracy.
„Fajne bajki dla idiotów” – stwierdził, po czym podkreślił, że sąd nigdy nie potwierdził żadnego mobbingu. „W sprawie, o której pisze GW, nie chodzi o ściganie dziennikarza tylko o to, że ktoś przekazał wrażliwe dane osób postronnych, które sobie tego nie życzyły do GW. Ci ludzie mają prawa do obrony swojej prywatności” – argumentował.
Zdaniem mec. Jacka Różyckiego to, co napisał Patryk Jaki pod postem prezydenta Arkadiusza Wiśniewskiego, to przykład typowo politycznej przepychanki.
– Zupełnie nie odniósł się do poruszanych tam kwestii – zauważa mec. Różycki. – Twierdzi, że w postępowaniu śledczych chodzi o ujawnienie danych pracowników spółki, a nie o ściganie dziennikarza. Ale trzeba pamiętać, że nawet, jeśli doszło do ujawnienia danych, to nie jest to występek, który uprawniałby organy ścigania do oczekiwania od dziennikarza, aby ujawnił, jak je uzyskał. Pan europoseł i były wiceminister sprawiedliwości może oczywiście tego nie wiedzieć. Znając jego dorobek intelektualny, nawet mnie to nie zaskakuje.
Adwokat: Chodzi o efekt mrożący
Działania śledczych ocenia jednoznacznie negatywnie. – Wzywanie dziennikarza do składania zeznań w tej sprawie i oczekiwanie ujawnienia źródła jest kuriozalne – podkreśla.
– Tajemnica dziennikarska obejmuje wszystko, poza naprawdę ciężkimi zbrodniami, jak zabójstwo, pedofilia czy terroryzm. Naruszania bądź ujawnienia danych osobowych na tej liście nie ma. Warto przy tym pamiętać, że zwolnić dziennikarza z tajemnicy może tylko niezawisły sąd. Śledczy mogą o to co najwyżej zawnioskować – wskazuje.
– Zakładam, że w prokuraturze pracują ludzie, którzy znają prawo – dodaje mecenas Różycki. – Musieli więc wiedzieć, że w sytuacji, gdy dziennikarz otrzymał poufne dane od informatora, wszelkie próby wyciągnięcia od niego danych współpracowników nie mogą się skończyć inaczej, jak odmową odpowiedzi właśnie ze względu na tajemnicę dziennikarską. To wskazuje, że w działaniu tym w istocie chodzi o efekt mrożący. By osoby, które zajmują się opisywaniem sytuacji w WiK Opole w sposób niesprzyjający ludziom obozu władzy, musiały liczyć się z byciem ciąganym po komisariatach na przesłuchania.
Czytaj także: Ireneusz Jaki pozwał WiK Opole. Sąd oddalił jego powództwo
***
Odważne komentarze, unikalna publicystyka, pasjonujące reportaże i rozmowy – czytaj w najnowszym numerze tygodnika „Opolska”. Do kupienia w punktach sprzedaży prasy w regionie oraz w formie e-wydania.