– Dzisiaj będziesz pan hitem internetu! Proszę pokazać twarz, jeśli uważa pan, że robi dobrze – wykrzykiwała kobieta, której funkcjonariusz Straży Miejskiej w Opolu wypisywał mandat za parkowanie na „kopercie” dla niepełnosprawnych. – Jeśli nie pójdzie mi pan na rękę, pan jest dzisiaj w internecie – szantażowała funkcjonariusza.
Strażnik zachowując zimną krew, odpowiadał, że w tej sytuacji ma prawo zatrzymać kobiecie telefon, jako dowód na próbę przekupstwa. Ale kobieta nadal wrzeszczała: – Trzeba nabijać kabzę rządzącym śmieciom ze świniogrodu na Wiejskiej. Tam ta kasa będzie wpływać, na ich zachcianki, na ich kawiory… Dzięki Bogu, Nawrocki wygrał. My się z takimi ludźmi zaczynamy rozliczać.
A funkcjonariusza nazwała „pożytecznym niewolnikiem” i wrzuciła filmik do sieci. Jednak skutek był odwrotny od tego, jaki umyśliła sobie kobieta. Ze strony internautów popłynęły gratulacje dla strażników. W tej całej sprawie najważniejsze było zrozumienie, że funkcjonariusze pilnują miejskiego porządku. Kobieta myliła się jeszcze w jednym: mandaty za wykroczenia zasilają budżet Opola, a nie Sejm i Senat.
Straż Miejska – Ludzie są inni niż 25 lat temu
– To wcale nie odosobniony przypadek, że kiedy ktoś dostaje mandat, to zaraz to nagrywa i wrzuca do sieci. Bo takie mamy czasy – mówi Beata Szpakowska, zastępca komendanta Straży Miejskiej w Opolu. – Jest grupa, która się pokaja i przeprosi, ale są tacy, którzy będą się upierać, walczyć o coś, kiedy nie mają racji, używać wulgarnych słów wobec nas. Nie każdy jest świadomym człowiekiem i przyjmuje ze zrozumieniem, że popełnił czyn zabroniony. A jeśli ktoś nie przyjmuje mandatu, sprawa trafia do sądu.
Nie jest to przyjemne, ale zdążyli się na wiele zachowań uodpornić.
– Co nie znaczy, że się z nimi godzimy – zastrzega Robert Jonczyk, zastępca komendanta SM w Opolu. – Kiedy ktoś nas wyzywa, grozi, to zgłaszamy na policję i prokuraturę, bo to znieważenie funkcjonariusza. A ludzie teraz często pobudzeni, szybciej wybuchają, są inni niż 25 lat temu, kiedy trafiłem do służby. I agresji jest więcej, wywołanej nierzadko substancjami psychoaktywnymi.
Zdarza się też naruszenie nietykalności cielesnej funkcjonariusza. Kierowca źle zaparkował, ale uznał, że strażnik się czepia. Wsiadł do samochodu i ruszył w stronę funkcjonariusza, przejeżdżając mu po nogach.
– Poniósł surowe konsekwencje, ale nasz strażnik trafił na długie zwolnienie – dodaje Jonczyk.
Unieszkodliwić gada
Dyżurnych najbardziej denerwują sytuacje, kiedy mają nawał interwencji, przysłowiowy młyn i wtedy dzwoni ktoś podpity. Pod wpływem alkoholu nabiera animuszu i łatwo przechodzi do słownego ataku. Tacy najczęściej nadają na znienawidzonego sąsiada, który nie segreguje śmieci, albo wyrzuca je obok kontenera. I kiedy słyszy, że funkcjonariusz natychmiast nie będzie, jak sobie tego życzy, daje upust frustracji i sypie przekleństwami pod adresem strażników.
Dużo telefonów dotyczy zwierząt, niektóre brzmią dramatycznie, jak np. od przerażonej kobiety, że węża znalazła w swoim mieszkaniu. Już na miejscu, na nasłonecznionym tarasie, funkcjonariusze zobaczyli wygrzewającego się gada, zwiniętego jak „wąż” ogrodowy w kółko.
– Strach miał wielkie oczy, bo strażnicy zaraz rozpoznali, że to zaskroniec a nie jadowity wąż, jak opisywała kobieta – mówi Robert Jonczyk. – W przypadku innego zgłoszenia przerażona kobieta mówiła, że nietoperz wleciał do jej mieszkania. Zdezorientowany krążył wokół żyrandola, aż się w niego wkręcił i nie mógł wydostać.
– Mamy specjalny sprzęt do łapania zwierząt, więc zaraz podjechaliśmy, żeby uwolnić nietoperza – dodaje Jonczyk. – Zdarza się, że w podobnych sytuacjach, kiedy chodzi o zwierzęta, zawiadamiamy lekarza weterynarii, bo on najlepiej wie, jak z nimi się obchodzić.
Tak jak wtedy, kiedy sarna na Pasiece przy nasypie kolejowym chcąc przedostać się na drugą stronę, wcisnęła się pomiędzy w metalowe pręty balustrady. Uwięziona, jak we wnykach, przeraźliwie wyła. Strażnicy zawiadomili weterynarza, który uśpił sarnę, żeby można było przeciąć pręty i uwolnić ją z pułapki.
Ludzie interweniują również, kiedy widzą, że ktoś w parku puszcza swobodnie psa, a na terenie miasta zwierzę musi być na smyczy. Wówczas nakładane są mandaty. Albo, że w którejś dzielnicy właściciele czworonogów wyprowadzają je „za potrzebą”, a potem po nich nie sprzątają. Tu sytuacja ciągle jest bardzo daleka od ideału.
– Jeśli chodzi o psy, to nasi funkcjonariusze z działu profilaktyki podczas spotkań uczą, jak zachować się w obecności różnych zwierząt, najczęściej psów, bo nie wszystkie to łagodne kanapowce – dodaje Beata Szpakowska. – Jaką przyjąć postawę, żeby człowiekowi nie zrobił krzywdy.
Zimą troska, a latem wynocha
Dużo zgłoszeń dotyczy zaśmiecania, dewastacji budynków, czy zakłócania ciszy przez nocne balangi pod chmurką. Zdarza się, że ludzie dzwonią, bo na niebie zobaczyli coś bliżej niezidentyfikowanego. A to tylko starlinki, o czym także w mediach społecznościowych było już dużo. Ale, jak się okazuje, nie wszyscy mają dostęp do internetu, więc dyżurna dokładnie poinformowała, co się dzieje na nocnym niebie.
Latem pojawia się problem kąpieli w miejscach niedozwolonych, także w miejskich fontannach, gdzie woda ze względu na zamknięty obieg absolutnie nie nadaje się, żeby pluskały się w niej małe dzieci.
Decybele to kolejna kategoria zgłoszeń, bo nadmiar dźwięku też szkodzi, nie mniej, niż zatrute powietrze. No, więc ludzie dzwonią, że na torach albo na ulicach są nocne remonty. W mieście nie wolno używać megafonów, ot tak, bo się komuś podoba, ale niektórym różne pomysły przychodzą do głowy. Więc i w takich sytuacjach interweniują strażnicy.
– Zimą częste zgłoszenia dotyczą bezdomnych, że ktoś gdzieś w pobliżu koczuje i może zamarznąć – opowiada Robert Jonczyk. – To bardzo dobrze, że nas informują o takich sytuacjach. Zresztą, my już od pierwszych przymrozków jesteśmy na to wyczuleni. A z kolei latem mamy zgłoszenia, że koczują i zaśmiecają okolicę. I często są to ci sami bezdomni…
Bo bezdomni to niekończące się zgłoszenia, choć to problem nie tylko Opola, a wszystkich miast bogatego świata. Ludzi oburza, że w centrum miasta nieobyczajnie się zachowują, publicznie załatwiają potrzeby fizjologiczne. I do tego dochodzi picie na ławkach.
– Oczywiście, zawsze w takich sytuacjach interweniujemy, bo publiczne spożywanie alkoholu jest zabronione, a jak jest nieobyczajny wybryk, to policja reaguje – mówi Beata Szpakowska. – My nakazujemy zaprzestanie spożywania alkoholu i uprzątnięcie miejsca, w którym taka osoba przebywa.
Bezdomni przenoszą się z miejsca w miejsce. Kilka miesięcy temu okupowali w Opolu ulicę Krakowską, potem przenieśli pod dworzec PKP.
– A wystarczyłoby, żeby ludzie nie dawali im drobnych, to by w tym miejscu nie siedzieli – podkreśla Robert Jończyk. – Jak taki postoi ze dwie, trzy godziny, to zawsze zbierze na najtańszy alkohol. Jedni im dają, inni narzekają, że bezdomni psują takie piękne miejsce, więc wtedy krzyczą „Zabierzcie ich stąd!”.
Straż Miejska – Zmora miejska: parkowanie i czarny dym
– Najwięcej zgłoszeń dotyczy jednak nieprawidłowego parkowania – mówi Beata Szpakowska. I w tych przypadkach strażnicy są szybsi od policji.
– Policja ma inne jeszcze zadania, kradzieże, rozboje, a nasz zakres czynności jest okrojony – tłumaczy Robert Jonczyk. – Mamy zakres obowiązków w ramach Kodeksu Wykroczeń, a do dyspozycji pałki, gaz pieprzowe, paralizatory elektryczny i kajdanki.
Ale Jonczyk, choć w służbie jest już od 25 lat, ani razu nie użył paralizatora.
– Teraz jest wiele możliwości zgłoszeń. Bo każdy może zrobić zdjęcie źle zaparkowanego auta i przesłać na nasz adres – tłumaczy wicekomendant opolskiej SM. – Najbardziej pomocna jest aplikacja „sygnalisty”. Tygodniowo dostajemy 400 takich zgłoszeń, do tego dochodzi monitoring miejski przy ulicy Pileckiego, skąd co tydzień dostajemy do 250 wykroczeń.
– Potem obywatel mówi, że nie dostał wezwania za szybą, a nie musi, bo ten system weryfikuje dokumenty – mówi Beata Szpakowska. – A jak wiadomo, ludzie już tak mają, że chcą dojechać najbliżej swojego celu, co widać po Pasiece. Szczególnie podczas weekendu, bo nie chcą korzystać z parkingu przy Krapkowickiej, wolą wjechać na wyspę.
Zakazem parkowania często nie przejmują się antyaborcyjni aktywiści. Kiedy postawili półciężarowe auto w niedozwolonym miejscu, interweniowała straż miejska i policja. Do tego były zgłoszenia od ludzi, że epatują drastycznymi obrazami, ale na to już brakowało paragrafu…
Sporo pracy strażnicy mają też zimą, podczas sezonu, a zgłoszenia dotyczą spalanie odpadów. Bo świadomość ekologiczna ludzi znacznie wzrosła.
– Kiedy z komina unosi się czarny dym, albo na ulicy czuć swąd palonego plastiku, zaraz mamy telefony – mówią funkcjonariusze. – Wówczas to praca dla ekopatrolu. Jak jest podejrzenie, że spalany był niedozwolony materiał, to bierzemy próbki z paleniska, które trafiają do laboratorium.
I jeśli laboratorium potwierdzi, że palono odpadami, jest kara dla właściciela mieszkania lub budynku. Wiosną z kolei ludzie zaczynają porządki w przydomowych ogródkach i często palą resztki roślinne w ogniskach. A tego nie wolno, więc strażnicy też mają tu robotę.
Ponadto w posesjach, które nie są podłączone do kanalizacji, ekopatrol sprawdza, czy właściciele mają rachunki za wywóz ciekłych nieczystości.
Jeden podziękuje, drugi opluje
– Sytuacji, kiedy ludzie nam dziękują za interwencję, jak w przypadku tej kobiety, która zaparkowała na „kopercie” i szantażowała naszego kolegę, że zostanie „bohaterem” internetu, jest niewiele – przyznają strażnicy. – Częściej ludzie nas specjalnie prowokują, obrażają i używają przekleństw, żeby z wyprowadzić funkcjonariusza z równowagi. Wiadomo, że agresja łatwo rodzi agresję, więc staramy się zachować zimną krew.
A co zapada w pamięć funkcjonariuszowi Straży Miejskiej?
– W moim przypadku, kiedy przed laty pierwszy raz używałem respiratora na ulicy, bo trafiliśmy na mężczyznę z zawałem – wspomina Robert Jonczyk. – Ten mężczyzna niestety zmarł… Bo reagujemy nie tylko na wykroczenia, ale też udzielamy pomocy w różnych sytuacjach życiowych.
– Tak już jest, że jeden podziękuje, drugi opluje, ale jak się lubi pracę z ludźmi, wtedy człowiek to, co przykre, szybko zapomina – podkreśla Beata Szpakowska.
To najmłodsza służba
Wojsko, policja, straż pożarna, czy nawet służba więzienna – z tymi służbami wszyscy się obyli. Ale Straż Miejska to nadal młoda służba. W Opolu została powołana 9 kwietnia 1990 roku, a w Polsce początkowo nosiła nazwę Policji Municypalnej.
– Dla młodszych jesteśmy od zawsze, zdążyliśmy wrosnąć w to pokolenie – zauważa Robert Jonczyk. – To też zasługa wielu spotkań w szkołach, podstawówkach i ponadpodstawowych. Dysponujemy miasteczkiem rowerowym, żeby dzieci mogły wyrobić sobie kartę rowerową. Stąd ciągły kontakt z nimi.
Ale inaczej jest ze starszymi.
– Oni pamiętają głosy radnych, szczególnie tych startujących pierwszy raz, że jak zostaną wybrani, to zlikwidują Straż Miejską – opowiadają strażnicy. – Wtedy toczono spory, na co komu taka formacja, skoro kiedyś jej nie było.
W Opolu długo patrzono na nich jak na zbędnych, wyłącznie od zakładania blokad na koła. Jeszcze gorzej było w małych miejscowościach. Np. w takim wówczas 14-tysięcznym Oleśnie, kiedy powołano Straż Gminną (odpowiednik miejskiej w większym mieście – red.), co rusz płynęły skargi na funkcjonariuszy. Że nic nie robią i tylko za publiczne pieniądze się wożą. Jednak po weryfikacji okazało się, że te skargi były bezpodstawne.
Właśnie w Oleśnie Straż Gminna, świętując swoje 20-lecie, zorganizowała w listopadzie 2012 roku spotkanie komendantów z całego województwa. Rozmawiali o tym, co zrobili w ciągu minionego roku. I to nie były wyłącznie blokady na koła źle zaparkowanych samochodów, jak zwykło się powtarzać. W tej statystyce znalazły się m.in. odnajdowanie skradzionych samochodów, odprowadzenia do „wytrzeźwiałki” oraz ujawnianie przestępstw, z zatrzymaniem podejrzanych.
– I tak jak wszystkie służby, cierpimy na niedobór kadrowy – mówi Robert Jonczyk. – Brakuje nam 26 osób do pełnej obsady. Bywa, że ktoś wstąpi do naszej formacji, ale po czasie ucieka do innej.
Bo też funkcjonariusze Straży Miejskiej się skarżą, że tu i tam są podwyżki, a u nich od lat tak samo. Oni finansowani są przez samorząd, nie mają tak dobrze, jak ci pod opieką „mundurowych ministerstw”. Więc nic dziwnego, że u nich funkcjonariusz chwilę pobędzie, a potem odchodzi do policji. A ta strażników miejskich nie zastąpi…
Czytaj także: Dzwonniczka z Pietnej, czyli dziesięć tysięcy modlitw na Anioł Pański
***
Odważne komentarze, unikalna publicystyka, pasjonujące reportaże i rozmowy – czytaj w najnowszym numerze tygodnika „O!Polska”. Do kupienia w punktach sprzedaży prasy w regionie oraz w formie e-wydania