Jakby nie było podopieczni Daniela Plińskiego są tuż „pod kreską”, ale mają na koncie tyle samo punktów co ósma w stawce PGE GiEK Skra Bełchatów. Dwa więcej ma Indykpol AZS Olsztyn. A zostało osiem kolejek do końca (pełna tabela TUTAJ).
Stal Nysa pokonała GKS Katowice
Co do samego spotkania z katowiczanami to wygrana na pewno nie przyszła miejscowym bez trudu. Już pierwszy set pokazał jakie to będą „ciężary”. Choćby dlatego, że początkowo to goście nadawali ton grze. Ostatecznie jednak doszło do gry na przewagi, podczas której nikt nie chciał odpuścić. Dość napisać, iż finalnie nysanie triumfowali 33:31.
Po zmianie stron długo również emocji nie brakowało i znowu jakby lepsze wrażenie sprawiali przyjezdni. Tym razem jednak potrafili to potwierdzić na finiszu. Wszak od remisu po 15 wygrali 10 akcji, a przegrali jedynie cztery i pewnie zwyciężyli do 19.
Jakby tego było mało w trzeciej odsłonie próbowali „pójść za ciosem”. Na szczęście gracze Stali nie pozwolili się im zbytnio rozpędzić i znowu wszystko rozstrzygnęło się na ostatniej prostej. Szczególnie, że w końcowej fazie był remis po 19. Na szczęście obyło się bez długiej wymiany ciosów i z happy endem dla gospodarzy.
I dopiero oni pokazali wówczas co znaczy złapać odpowiedni rytm. W czwartej partii rządzili już na parkiecie niepodzielnie i rozbili rywali 25:13!
PSG Stal Nysa – GKS Katowice 3:1 (33:31, 19:25, 25:22, 25:13)
Stal: Zhukouski (1 pkt), El Graoui (18), Zerba (11), Kapica (1), Gierżot (2), Kramczyński (8), Szymura (libero) oraz Muzaj (17), Włodarczyk (10), Szczurek (6), Kosiba.
Czytaj także: Uff… ZAKSA Kędzierzyn-Koźle ograła outsidera i to „za trzy”!