Postąpię wzorem mojego starszego brata, którego mecze, w których występuje reprezentacja Polski w piłce nożnej, nie interesują od lat. Z wyboru i świadomie, bo już nie chce się oszukiwać. I chyba pójdę tą samą drogą. Bo ileż można wysłuchiwać, że wyciągnie się wnioski i to powinno zaprocentować? No, jakoś ostatnio tak się nie dzieje.
Co z tego, że w marcu tego roku po dramatycznych barażach Polska awansowała do mistrzostw Europy, skoro trzy miesiące później jako pierwsza się z nimi pożegnała. Teraz kolei spadła z najwyższego szczebla Ligi Narodów. I to po starciu z jedyną gorszą od nich ekipą wspomnianego Euro 2024, czyli Szkocją. Boli to tym bardziej, że udałoby się chociaż załapać do baraży o utrzymanie, gdyby tylko w tym meczu zremisowali. Nie było ich jednak stać nawet na to. Ba, przegrali po golu straconym w ostatnich sekundach, tuż po tym, gdy mieli piłkę pod polem karnym rywali, ale zaczęli ją wycofywać aż pod swoje, a następnie bezmyślnie wybili i zapomnieli o kryciu.
Cóż, stało się, taki jest sport. W piłce nie ma już słabych drużyn itd., itp. A propos, pewnym chichotem losu jest to, że w tym samym czasie, w poniedziałek wieczorem, San Marino – uznawane przez lata za najsłabszą reprezentację Starego Kontynentu – awansowało do Dywizji C. Zatem od następnej edycji LN dzielić nas będzie tylko jeden szczebel rozgrywek…
Selekcjoner Probierz do dymisji?
Pora się więc zastanowić, czy aby misja Michała Probierza jako selekcjonera reprezentacji Polski nie dobiegła końca? On sam do dymisji nie zamierza się podawać. Może jednak warto, by ktoś zadecydował za niego. Ja cierpliwość już straciłem. I ofensywne przebłyski starcia ze Szkotami tego nie przykryją.
Przecież pod jego wodzą biało-czerwoni rozegrali już 14 meczów o stawkę, a zdołali wygrać tylko trzy, pięć zakończyli remisem, a sześć porażką. Jakby tego było mało, zwycięstwa wywalczyli przeciwko Wyspom Owczym i Estonii oraz wspomnianej Szkocji, choć w pierwszym meczu LN. Można też do tego dodać odprawienie Walijczyków po karnych w ramach eliminacji Euro. Co z tego jednak, skoro potem byli jednym z największych rozczarowań imprezy, z którą pożegnali się jako pierwsi. Mimo tego, z uwagi na styl gry przeciwko Holandii i Francji, można było mieć jakieś nadzieje na lepsze jutro.
Reprezentacja Polski w piłce nożnej? „Zjazd” ewidentny…
Od czasu Euro zjazd Polaków jest ewidentny. Od 16 czerwca do teraz zagrali dziewięć meczów i wygrali tylko raz. Poza tym zanotowali dwa remisy i przegrali sześciokrotnie. Przekładając to na realia ligowe, zdobyli pięć punktów na 27 możliwych, przy bilansie bramkowym 12-22. W tym trzeba liczyć kompromitującą porażkę w miniony piątek w Porto z Portugalią 1-5. Kompromitującą nie tylko w wymiarze sportowym, bo trudno zapomnieć o tym, że Karol Świderski nie został wpisany do protokołu, co mogło skończyć się walkowerem, a bramkarz Marcin Bułka grał drugą połowę w spodenkach sporo niższego Łukasza Skorupskiego. Oczywiście, to nie bezpośrednia wina Probierza, ale niesmak pozostanie na długo.
Boli to wszystko tym bardziej, że Probierz początek miał obiecujący. Licząc razem ze spotkaniami towarzyskimi, nie przegrał pierwszych ośmiu spotkań, czego żadnemu z jego poprzedników się nie udało. I przez to też troszeczkę dałem się nabrać. Myślę, że nie tylko ja… Ale ileż można?
Kto wie, może minie parę miesięcy i przejdzie mi złość na piłkę w takim wydaniu. Za to nie dam sobie ręki uciąć. Ale odwyk się przyda. Choćby wynikający z reprezentacyjnego kalendarza. Na razie tęsknił nie będę…
Czytaj także: W klasie B została jeszcze jedna zaległa kolejka
***
Odważne komentarze, unikalna publicystyka, pasjonujące reportaże i rozmowy – czytaj w najnowszym numerze tygodnika „O!Polska”. Do kupienia w punktach sprzedaży prasy w regionie oraz w formie e-wydania