Odry wciąż zainteresowana awansem
Poniekąd dobrze, że jesień dla podopiecznych Adama Noconia się skończyła. W siedmiu ostatnich grach zdobyli tylko cztery punkty i ponieśli aż pięć porażek. Do tego w żadnym z tych przegranych spotkań nie strzelili gola. Niemniej, bardzo dobra gra w pierwszej części sezonu sprawiła, że Odra ma 31 punktów, co sprawia, że przezimuje na 6. pozycji, dającej prawo do gry w barażach o awans (pełna tabela TUTAJ). Z drugiej strony podopieczni Adama Noconia do przewodzącej teraz w stawce Arki Gdynia tracą tylko trzy „oczka”.
Łukasz Baliński: Z jednej strony lokatę na pozycji barażowej wielu przed sezonem brałoby w ciemno, z drugiej słaby finisz kładzie się cieniem na tym wyniku.
Tomasz Lisiński, prezes Odry Opole: – Podsumowując to, co za nami, brałbym pod uwagę cały rok 2023. To będzie taka realniejsza ocena. Całą wiosnę walczyliśmy o to, żeby zostać w 1. lidze i udało się nam to osiągnąć dopiero w przedostatniej kolejce. Jesienią taką siłą rozpędu z drugiej rundy poprzedniego sezonu weszliśmy w ten i nasza gra długo była bardzo dobra. Zaskakiwaliśmy ekspertów i kibiców, ale już nie siebie, bo ta drużyna była w pełni świadoma tego, co robi.
Niemniej, w drugiej części jesieni wdarło się już zmęczenie całym rokiem. Takie ciągłe granie o najwyższą stawkę i na „maksa” nie mogło nie mieć wpływu na postawę drużyny. Inne było też jej postrzeganie przez przeciwników. Staliśmy się zespołem, z którym należy się liczyć i każdy to robił. To wszystko nas trochę zablokowało. Patrząc jednak ogólnie na cały rok, to był bardzo dobry. Tylko trzy zespoły w tym czasie zdobyły na drugim szczeblu więcej punktów od nas.
– Trudno jednak nie odnieść wrażenia, że to dobrze, iż piłkarze wreszcie mogli się udać na tzw. zimową przerwę z której powrócą
8 stycznia.
– Przyszło załamanie formy i „wypłaszczenie” tego kryzysu nie wychodziło nam tak, jak należy. Największe rozterki mam związane z porażkami w Płocku i w Rzeszowie. Przeciwko Wiśle zagraliśmy naprawdę dobry mecz, ale po stracie pierwszego gola drużyna się nie podniosła. Natomiast na zakończenie roku z Resovią do czasu problematycznej czerwonej kartki graliśmy bardzo dobrze, a później straciliśmy bramkę po samobójczym golu. To były takie momenty, kiedy zabrakło nam koncentracji. Nie potrafiliśmy się spodziewać najgorszego, a to najgorsze przyszło. Przez to liczba punktów w tej w końcówce jesieni nie jest satysfakcjonująca bez dwóch zdań, bo apetyt rośnie w miarę jedzenia. Niemniej, cały czas jesteśmy w gronie kilku zespołów, które będą się biły o wyższe celę wiosną. To na pewno jest element mocno optymistyczny. I punkt zaczepienia do ciężkiej pracy w przerwie zimowej.
– Liderem byliście jeszcze po 12. kolejce. Musiała świtać w głowie wizja awansu, czy na to było jeszcze za wcześnie?
– Uczestniczymy w rozgrywkach o mistrzostwo 1. ligi i gramy o jak najwyższe cele. Nigdy więc nie hamujemy trenerów i drużyny, przed osiągnięciem jak najlepszych rezultatów. Tym samym zawsze uwzględniamy różne warianty. Tak, jak w zeszłym roku braliśmy pod uwagę wizję gry w 2. lidze, tak samo dzisiaj musimy myśleć również ewentualnie o ekstraklasie. Nie uciekamy więc przed tym. Oczywiście, trochę się od tego ostatnimi wynikami oddaliliśmy, ale w żaden sposób nie jest to coś, co nas przerasta, czy też nie jest w kręgu naszych marzeń.
– Po tym kiepskim finiszu trener Adam Nocoń ma się czego obawiać?
– Trener, tak jak my, jest człowiekiem bardzo ambitnym i chce grać o jak najwyższe cele. I tu nie ma nawet dyskusji, że z nich rezygnujemy. Jesteśmy z nim związani i chcemy iść do przodu wszyscy razem. Jeśli chodzi o jakieś spekulacje medialne, to ja nie przywiązuję do nich najmniejszej wagi. Dla nas to nie jest w ogóle temat do dyskusji.
– Będzie jakieś ultimatum?
– Zawsze powtarzam, że każdy pracownik ma się czego na swój sposób obawiać. Ja również, bo na przykład w każdej chwili właściciel może mnie zwolnić. Podobnie jest z trenerem, który jest pracownikiem klubu. Ale to nie powinno też się odbywać na zasadzie „straszaka”. My weryfikujemy pracę, a trener wraz ze swoim sztabem wykonują ją bardzo ciężko. Nie zawsze są tego efekty, takie, jakbyśmy sobie życzyli. Ale w poprzednim sezonie cel został osiągnięty, w tym roku zmagania jeszcze trwają. Nie można więc w połowie drogi się przesiadać, kiedy nie ma jakiegoś zagrożenia.
Czytaj także: Gwardia Opole w ważnym starciu na koniec roku pokonała Piotrkowianina Piotrków Trybunalski