Doniesienia o nieprawidłowościach w działaniu Collegium Humanum pojawiły się już w 2023 roku, ale afera wokół uczelni na dobre wybuchła w lutym tego roku (więcej pisaliśmy o tym choćby TUTAJ). Wtedy Centralne Biuro Antykorupcyjne zatrzymało siedem osób związanych ze szkołą, w tym jej rektora Pawła Cz. Chodziło m.in. o handel dyplomami i fakt, że w przypadku części osób kurs MBA w Collegium Humanum to była fikcja. Uczelnia uchodziła za „kuźnię kadr” obozu PiS, którego ludzie niejednokrotnie nie uczestniczyli nawet w zajęciach, a uzyskiwali wspomniane dyplomy.
Nie dziwi więc, że praktycznie każdy, kto miał styczność z Collegium Humanum, stara się, by go z tą szkołą nie wiązać. Szczególnie, że na liście posiadaczy dyplomów MBA tej skompromitowanej uczelni są nie tylko ludzie związani z obozem Zjednoczonej Prawicy, ale i szereg polityków ówczesnej opozycji, a obecnie obozu władzy.
Na przełomie lutego i marca ujawniliśmy szereg takich osób z Opolszczyzny. Absolwentami Collegium Humanum obok Sławomira Batki (radny Opola z PiS, dawniej Suwerenna Polska) oraz Bartłomieja Stawiarskiego (były burmistrz Namysłowa, wcześniej poseł PiS), okazali się być posłowie KO Witold Zembaczyński i Tomasz Kostuś, prezes opolskiego PSL Marcin Oszańca i działacz ludowców Grzegorz Sawicki, starosta prudnicki Radosław Roszkowski, wicemarszałek Zbigniew Kubalańca czy burmistrz Strzeleczek Marek Pietruszka.
Dwaj ostatni nie płacili zresztą za te studia. Już wiosną informowaliśmy, że za kurs wicemarszałka Kubalańcy zapłacił Urząd Marszałkowski, zaś za burmistrza Pietruszkę zapłacił kierowany przez niego Urząd Gminy. Obaj tłumaczyli wtedy, że odbyło się to w „ramach standardowej procedury”, kiedy to pracodawca pokrywa opłaty za zajęcia dla dokształcających się pracowników.
Kurs MBA w Collegium Humanum. Opolski „łącznik”
Jako pierwsi informowaliśmy też o tym, że jednym z „łączników” opolskich polityków z Collegium Humanum był dr Bartłomiej Machnik. Swego czasu kojarzony z Marcinem Ociepą, z jego nadania w 2016 roku był nawet doradcą prezydenta Arkadiusza Wiśniewskiego ds. współpracy ze szkołami wyższymi, ale potem odciął się od polityki.
– Zachęcałem do studiów jako pracownik dydaktyczno-naukowy. To, czy ktoś zdecydował się na naukę po rozmowie ze mną, czy nie, nie miało wpływu na wysokość mojego wynagrodzenia – mówił „O!Polskiej” w marcu.
Dr Bartłomiej Machnik podkreślał przy tym, że zrezygnował z pracy na Collegium Humanum po ujawnieniu praktyk, jakie miały miejsce na uczelni.
– Nie chcę być łączony z przestępczymi działaniami. Nie miałem z nimi nic wspólnego. Nic też o nich wcześniej nie wiedziałem – podkreślał.
Senator PO skłamał na antenie
Niechęć do bycia wiązanym z Collegium Humanum potrafi zresztą przybrać kuriozalny wymiar. Dowiódł tego ostatnio opolski senator PO Tadeusz Jarmuziewicz. Zapytany podczas sobotniego programu „Karty na stół” w TVP3 Opole, czy studiował na niesławnej uczelni, polityk odpowiedział, że nie. Ale dzień później, w niedzielny wieczór, przyznał, że skłamał na wizji.
„Czemu tak zareagowałem? Nie umiem tego wyjaśnić. Może zwykły ludzki strach przed staniem się niechcący częścią afery, której nigdy nie byłem częścią?” – argumentował i zaznaczył, że bardzo go ta sytuacja uwiera, stąd przyznanie się i przeprosiny.
Senator PO w facebookowym wpisie przekonywał, że podejmując studia na Collegium Humanum prowadził swoją firmę i nie sądził, iż wróci jeszcze do aktywnej polityki. Przez 18 lat był posłem na Sejm (lata 1997-2015), a karierę popsuła mu porażka już w pierwszej turze wyborów prezydenta Opola z 2014 roku, kiedy jako kandydat PO zajął trzecie miejsce, za Marcinem Ociepą i Arkadiuszem Wiśniewskim.
„Za namową jednego ze znajomych podjąłem na jesieni 2022 studia na Collegium Humanum, na kierunku zarządzania” – napisał Tadeusz Jarmuziewicz
Przekonuje, że nie chodziło mu o dyplom, ponieważ studia ukończył w 1982 roku. Dlaczego więc Tadeusz Jarmuziewicz wybrał studia na Collegium Humanum? Twierdzi, że chciał „uzupełnić trochę wiedzy, poznać nowych ludzi, zdobyć nowe kontakty”.
Ramię w ramię z rektorem
Podobną historię opowiada Zbigniew Ziółko, radny wojewódzki PO oraz dyrektor Miejskiego Ośrodka Kultury w Głubczycach. Dyplom MBA odebrał wiosną 2023 roku z rąk Pawła Cz., rektora uczelni. Widać ich na wspólnym zdjęciu, które Zbigniew Ziółko zamieścił na Facebooku, chwaląc się ukończeniem studiów.
– Wtedy nie wiedziałem, że coś z tą uczelnią było nie w porządku. Cieszyłem się, że w wieku 61 lat jestem jeszcze gotów zdobywać nowe kompetencje – opowiada Zbigniew Ziółko. – W przyszłym roku minie 35 lat, od kiedy zarządzam MOK w Głubczycach. W przeszłości zasiadałem w radach nadzorczych Kasy Chorych oraz Wojewódzkiego Funduszu Ochrony Środowiska i Gospodarki Wodnej, gdy jeszcze tytuł MBA nie był do tego wymagany. Od lat jestem też szefem komisji finansów opolskiego sejmiku. Doświadczenie więc mam. Studiów MBA nie podjąłem, by wstawić dyplom do gablotki, tylko by stworzyć sobie nowe perspektywy.
Okoliczność pojawiła się w czerwcu 2024 roku. Wszedł w skład rady nadzorczej PKS w Głubczycach. Rekomendował go tam burmistrz Głubczyc Adam Krupa. A więc jego pracodawca w MOK.
– Ale nie można powiedzieć, że dyplom MBA pozyskałem po to, aby wejść do tej rady. Od ukończenia studiów do rozpoczęcia pracy w radzie minął ponad rok – argumentuje radny PO.
Kurs MBA w Collegium Humanum. Zajęcia i egzaminy
Każdy, o kim wiadomo, że jest absolwentem studiów MBA na Collegium Humanum, zapewnia, że regularnie uczestniczył w zajęciach oraz że zdał egzamin. Takie deklaracje padały już wiosną, gdy opolscy politycy opowiadali nam o weekendowych zajęciach organizowanych kilka lat temu w hotelach w Opolu. A potem zdalnie, gdy nastała pandemia koronawirusa.
Również „świeżo odkryci” absolwenci owianej złą sławą uczelni przekonują, że brali udział w zajęciach. Tadeusz Jarmuziewicz zapewnia, że nie odbywały się one tylko w teorii. Zbigniew Ziółko opowiada, że była to jedna sobota i niedziela w miesiącu, w godzinach 8.00-15.00.
– Pamiętajmy, że był to jeszcze czas pandemii, więc zajęcia odbywały się zdalnie. Ale we wszystkich uczestniczyłem. Wraz z dyplomem odebrałem dokument potwierdzający logowania do systemu – zapewnia radny opolskiego sejmiku.
Wszyscy nasi rozmówcy – i teraz, i wiosną tego roku – zapewniają, że z powodzeniem podeszli do egzaminu na Collegium Humanum. I wcale nie muszą kłamać. Tyle, że w świetle korespondencji, do której dotarliśmy, zarówno udział w zajęciach, jak i zaliczenie finalnego testu wcale nie musiały być wielkim wyzwaniem.
Kurs MBA w Collegium Humanum. „Niekompetentni prowadzący”
Damian spod Nysy (imię zmienione, dane do wiadomości redakcji) prowadzi własną działalność gospodarczą. Wie, że aby pozostać konkurencyjnym na rynku, trzeba się rozwijać. Dlatego jesienią minionego roku zdecydował się na studia MBA. Dlaczego na Collegium Humanum?
– Ponieważ oferta Collegium Humanum była jedyną w Bazie Usług Rozwojowych Polskiej Agencji Rozwoju Przedsiębiorczości. Wyglądała wiarygodnie. Nie było też wiele czasu na weryfikację, ponieważ chciałem skorzystać z możliwości dofinansowania kursu – opowiada.
Zajęcia odbywały się zdalnie. Uczestnicy założyli grupę na jednym komunikatorów internetowych. Tam też zaczęli wymieniać się wrażeniami z kursu. I z tej korespondencji wynika, że poziom zajęć nie był wysoki.
„Na studiach MBA oczekiwałem czegoś więcej z tak obszernego tematu, jak prawo gospodarcze. Jak można skończyć wykład w połowie? Bez omawiania najważniejszych spółek prawa handlowego?” – pytał jeden z uczestników.
Drugi zauważył, że zajęcia nie przypominają kursu MBA. Wskazał, że jednego dnia były zagadnienia związane z zarządzaniem zasobami ludzkimi, a drugiego zagadnienia PR i social mediów. Nie krył rozczarowania. Wtórowała mu inna osoba, która zwracała uwagę, że na innych uczelniach studia MBA odbywają się zazwyczaj w języku angielskim i głównie stacjonarnie. I taki kurs potrafi trwać cztery semestry, a posiadanie pieniędzy niczego nie gwarantuje, bowiem całość poprzedza ostra selekcja.
– Ludzie prowadzący zajęcia byli niekompetentni. Pokazywali nam prezentacje, albo pełne oczywistości, albo takich banialuk, że głowa mała. Gdy ktoś zadawał szczegółowe pytanie, nie potrafili na nie odpowiedzieć – opowiada Damian. – Byłem zdziwiony zarówno tym, że ktoś ich dopuścił do prowadzenia zajęć, jak i tym, że ludzie to akceptują i nic z tym nie robią.
Kurs MBA w Collegium Humanum. „Chodzi o papierek”
Sprawa szybko wyjaśniła się jednak w toku dyskusji na komunikatorze. Jeden z jej uczestników wskazał, że MBA w Szkole Głównej Handlowej kosztują 30-60 tys. zł. Zaś w Collegium Humanum „cena jest stosunkowo niska, więc poziom adekwatny” – stwierdził.
– Ktoś wyszedł nawet z inicjatywą, żeby zawnioskować do władz uczelni o zmianę prowadzącego jedne z zajęć, bo aktualny był po prostu fatalny – opowiada Damian. – Wtedy pojawiły się głosy krytyki, że to może zwrócić na nas niepotrzebną uwagę i że to nie ma sensu. W pamięć zapadła mi jedna odpowiedź: „Płacimy niestety za papierek”. Dla mnie to był szok. W tej grupie byli nie tylko ludzie biznesu, ale również urzędniczy czy wykładowcy akademiccy. I nie kryli się specjalnie z tym, że na poziomie zajęć im specjalnie nie zależy. Byle uzyskać upragniony dyplom MBA. A potem drogę do fruktów w spółkach.
– Wiem, że jedna z osób postanowiła sprawdzić, czy udział zajęciach jest w ogóle wymagany – dodaje Damian. – Okazało się, że nikt tego specjalnie nie egzekwuje. Można było w ogóle nie pojawiać się na tych spotkaniach. Frekwencja nie miała wpływu na to, czy się zda, czy się nie zda. Liczył się tylko zaliczony egzamin. Dlatego trudno mi się teraz nie śmiać, jak słucham tych wszystkich polityków mówiących, że oni uczestniczyli w zajęciach. Bo to nie miało żadnego znaczenia.
Kurs MBA w Collegium Humanum. Test = formalność
Pewien członek grupy wrzucił link do doniesień „Newsweeka”, że Collegium Humanum to „PiS-owska kuźnia kadr”. Jedna z uczestniczek kursu stwierdziła, że wiedziała o wątpliwej renomie uczelni w momencie zapisywania się na studia.
„Nie przywiązuję się do takich opinii” – napisała.
„Olewam to, papier to papier” – skomentowała inna osoba.
Większe zainteresowanie wzbudziła kwestia samego egzaminu. Ludzie wskazywali, że ogrom materiału ich przytłacza. Ci, którzy przyznali, że mają dofinansowanie kursu, podkreślali, że jak obleją test, to będą musieli zwrócić to wsparcie.
Na to jeden z członków kursu powołał się na opinię znajomego, który zdał test i stwierdził, że to tylko formalność. Potwierdziła to inna osoba. „Test = formalność” – napisała.
Na grupie ujawniła się też osoba, która miała dostęp do wcześniejszego testu. Podzieliła się zdjęciami arkusza, a także odpowiedziami. Potem członkowie grupy umawiali się, by logować się do systemu z testem w tym samym czasie i konsultować odpowiedzi przez komunikator.
Jedna z kursantek postanowiła uspokoić towarzystwo. „Zapytałam panią od rekrutacji o to, co będzie, jak ktoś nie zda testu końcowego. Powiedziała, że nie kojarzy takiej sytuacji” – napisała.
– Okazało się, że ten test od lat jest taki sam – zauważa Damian. – Ludzie wiedzieli, co i jak odpowiadać. Nie było to więc żadne wyzwanie.
Piętno Collegium Humanum
Na początku 2024 roku w grupowej korespondencji pojawiają się linki dotyczące wątpliwych praktyk na Collegium Humanum. Kursanci uspokajali się, że nie należy się tym przejmować i skupić się na zaliczeniu egzaminów.
„Faktycznie szum wokół uczelni nie jest dla nas korzystny (z punktu widzenia dyplomów)” – stwierdza jedna z osób.
Gdy gruchnęła wieść o zatrzymaniu rektora uczelni, a potem Rządowa Rada ds. spółek Skarbu Państwa zdecydowała, że nie będzie uznawać dyplomów MBA uzyskanych w Collegium Humanum przy opiniowaniu kandydatów do rad nadzorczych, na grupie pojawiła się mieszanka oburzenia i lęku. Część osób irytowała się, że straciły czas i że dyplom nie będzie nic wart. Inni byli gotowi oddawać sprawę do sądu przeciw uczelni. Pojawiły się też obawy, że egzamin – jak już do niego dojdzie – będzie trudniejszy i z innymi pytaniami, niż w poprzednich latach.
– Ja sobie ostatecznie te studia podarowałem. I dziwię się tym, którzy postanowili trwać tam do końca – mówi Damian. – Może wierzyli, że ten „papierek” coś im jednak da. Tymczasem każdy, kto tam studiował, niezależnie od pobudek, ma na sobie piętno Collegium Humanum.
„Dyplom podejrzanej uczelni”
W międzyczasie premier Donald Tusk zarządził ustalenie, kto z przedstawicieli rządzącej koalicji ma „dyplom podejrzanej uczelni”. Prezydent Warszawy Rafał Trzaskowski w połowie listopada zapowiedział, że miejscy urzędnicy, którzy uzyskali dyplom MBA na tej uczelni, nie będą mogli zasiadać w radach nadzorczych spółek komunalnych. Zaznaczył, że mają czas na zdanie egzaminu na nowo do końca roku. „Weryfikację” osób pod kątem absolwentów Collegium Humanum zapowiedział też prezydent Opola Arkadiusz Wiśniewski.
Wiadomo, że dyplom MBA na niesławnej uczelni uzyskał Przemysław Pospieszyński. To lider klubu PO w radzie miasta, a od kilku tygodni również wicedyrektor gabinetu marszałka Szymona Ogłazy. Od ponad dwóch lat jest też członkiem rady nadzorczej Wałbrzyskiej Specjalnej Strefy Ekonomicznej „Invest Park” z nadania województwa opolskiego, które może tam delegować jedną osobę z racji posiadanych udziałów w spółce. Wiosną Przemysław Pospieszyński mówił nam, że rozważa ponowne podjęcie studiów MBA.
– Kończę kurs przygotowawczy do ministerialnego egzaminu – zapewnia. – Chcę do niego przystąpić w pierwszym kwartale przyszłego roku i go zdać, aby nie było niedomówień w temacie moich kompetencji na przyszłość.
Czytaj także: Minister funduszy o byłym prezesie SIM Opolskie. „Karygodne nadużycia”
***
Odważne komentarze, unikalna publicystyka, pasjonujące reportaże i rozmowy – czytaj w najnowszym numerze tygodnika „O!Polska”. Do kupienia w punktach sprzedaży prasy w regionie oraz w formie e-wydania