Władze związku postanowiły, iż chodziarz opolskiego klubu oraz Agnieszka Ellward pozostaną w kraju. I dopiero „w razie dużych problemów innych zawodników mogą w specjalnym trybie dołączyć do kadry”. Pisząc najprościej mają być w gotowości do przyjazdu na igrzyska aż do 5 sierpnia. Czyli na dwa dni przed planowanym startem tej konkurencji. Do czasu aż będzie jasne, czy odpowiednio Maher ben Hlima i Katarzyna Zdziebło będą gotowi wystąpić. To wszystko boli tym bardziej, że to właśmnie Dawid Tomala wywalczył kwalifikację olimpijską dla miksta razem z ostatnią z wymienionych. Ta była jednak przepustką dla kraju, a nie imienną.
Zawodnik AZS-u PO tuż po ślubowaniu olimpijskim, na które przyszedł w stroju cywilnym i przysięgi nie złożył, mówił Sportowym Faktom, iż „to niezrozumiałe, a nawet chamskie zachowanie ze strony władz PZLA, a wysłanie go do Paryża nie kosztowałoby związku nawet złotówki”. Podkreślał przy tym też, że jeszcze na początku lipca miał dostać stosowne informacje i „nie otrzymał potem oficjalnego zaprzeczenia takiemu stanowi rzeczy”.
Prezes PZLA, Tomasz Majewski tłumaczy jednak, że do stolicy Francji związek wysłał aż czterech reprezentantów w chodzie sportowym. I w razie ewentualnych problemów zdrowotnych start sztafety jest „zabezpieczony”.
Warto w tym miejscu odnotować, iż w sztafecie mieszanej każdą drużynę tworzą mężczyzna i kobieta. Oboje łącznie muszą pokonać dystans maratonu. Każde z nich czeka zatem nieco ponad 10 km, na zmianę w kolejności mężczyzna – kobieta.
Czytaj także: Igrzyska Olimpijskie 2024. Kto z naszych ma szansę na medal i kiedy?