Jolanta Jasińska-Mrukot: Wszyscy pamiętamy wstrząsające sceny sprzed roku z granicy polsko-białoruskiej. Dzieci i kobiety w ciąży koczujące w lasach, w mrozie, bez jedzenia i wody, „dzieci z Michałowa”, wypychanie tych biednych ludzi na powrót na Białoruś. Pani zareagowała bardzo emocjonalnie, nazywając naszych strażników granicznych „mordercami”, „maszynami bez serca, bez mózgu, bez niczego”.
Barbara Kurdej-Szatan: Przede wszystkim, nie nazwałam strażników mordercami. Słowo mordercy, w moim wpisie, to był krzyk! Krzyk rozpaczy, rozczarowania, niedowierzania, że takie potworne rzeczy dzieją się na naszych ziemiach. To określenie wszystkich tych, którzy doprowadzili do tego okrucieństwa i braku człowieczeństwa. Ja, jako Polka, matka, kobieta, człowiek, który szanuje życie drugiego człowieka, wciąż nie potrafię pojąć, jak można doprowadzić do tego. I jak można się temu poddać i nie udzielić pomocy wycieńczonym, umierającym dzieciom, kobietom, ludziom….. Dzisiaj udostępniłam kolejną informację, przekazaną przez Jankę Ochojską, że dwie rodziny z malutkimi dziećmi zostały wypchnięte na Białoruś, a maleńki 3-letni chłopczyk spadł z paru metrów, był nieprzytomny. Temu dziecku nie udzielono pomocy. Nie pojmuję jak tak można.… Jeżeli ktoś nie chce pomóc małemu, bezbronnemu dziecku, kobiecie w ciąży, to jaką mogę mieć pewność, że pomoże Polakom, w ogóle innym ludziom w sytuacji granicznej, jakiegoś zagrożenia? Wielokrotnie już podkreślałam, że odniosłam się do tamtej konkretnej sytuacji na nagraniu, na którą tak zareagowałam. Oczywiste przecież, że nie mam żadnej awersji do munduru, jak mi się zarzuca. Dziadkowie byli mundurowymi. Obecnie mam próby w teatrze Syrena. Idąc do teatru, przechodzę obok Ministerstwa Spraw Zagranicznych i mijam pilnujących żołnierzy. Stresuje mnie to, nigdy nie wiem, czy mam popatrzeć, bo po tej nagonce mam wrażenie, że mnie nienawidzą. Czasem jednak, jak popatrzyłam, to zwyczajnie mi się kłaniali. Docierały do mnie informacje, że się nie gniewają, rozumieją mój wybuch. Wiedzą również, że to nie było kierowane do wszystkich żołnierzy i to reakcja na to, co było na nagraniu z granicy.
Wielu Polaków było oburzonych tym, jak traktowano uchodźców, ale zwraca się uwagę na formę tego wpisu na instagramie.
– Za formę już przepraszałam, wykasowałam wpis od razu. Nie dociera ten fakt jednak do tych, dla których wygodniej jest mnie wciąż oczerniać i na moim przykładzie zastraszać ludzi. To rozczarowujące, że ludzie zwracają uwagę na to, że Barbara Kurdej-Szatan poprzeklinała we wpisie, a nie na realny problem! Tam, na granicy, w błocie, w mrozie, są ludzie. Wciąż tam umierają! Dlaczego na to nie zwraca się uwagi? Dlaczego wciąż nie jest udzielana im pomoc, dlaczego wciąż stosowane są nielegalne push-backi? Tyle razy podkreślaliśmy, że nie chodzi o to, aby wpuszczać kogoś nielegalnie do Polski. Ale wystarczy zapewnić im tymczasowe schronienie spełniające podstawowe potrzeby ludzkie, sprawdzić tożsamość i albo odesłać z powrotem, albo przetransportować tam, dokąd się udają, a nie zostawiać na pastwę losu i wypychać na niebezpieczną stronę białoruską. Przecież wpuściliśmy miliony Ukraińców! Gdy tylko pozwolono nam Polakom pomóc, rzuciliśmy się na pomoc i przepięknie zdaliśmy egzamin z człowieczeństwa. Dlaczego tej garstki ludzi, którzy też uciekają od wojen ze swoich krajów, nie możemy potraktować jak ludzi? Oni traktowani są jak robactwo. Zareagowałam na to dosadnie i teraz mnie obrażają, na mnie wylewają się hejterskie frustracje, za to, że nie mogę patrzeć na ludzkie nieszczęście.
Kto panią obraża, po tym wpisie, ulica, media?
– Jak to kto? Przodują w tym media rządowe. Jak można mówić, że robiąc ten wpis byłam w pijackim amoku? Albo, że jestem anty-Polką? Albo, że kiedy straż graniczna patroluje granice, to ja piję kawkę? Tak na Pol’and’Rocku powiedział mi jakiś żołnierz.
Zaczepił panią?
– Pojechałam tam na zaproszenie Jurka Owsiaka. Podczas rozmowy ludzie zadawali mi różne pytania, o aktorstwo, moje życie prywatne i o tę sytuację związaną z granicą i wpisem. Wśród nich był mężczyzna, który twierdził, że jest żołnierzem. Był podchmielony i tak mi wtedy powiedział. To wybrzmiało, jakbym niczym się nie zajmowała w życiu, nie była matką dwójki dzieci, jakbym od rana do nocy nie pracowała, nic nie robiła. Dlaczego nikt nie zwraca uwagi na te biedne rodziny, te bezradne kobiety w ciąży, matki z dziećmi, tych ludzi uciekających od wojny? Dlaczego na ten temat nie toczy się dyskusja, tylko roztrząsa się na wszelkie możliwe sposoby mój wpis na Instagramie?
- Co poczuła Barbara Kurdej-Szatan po tym, gdy prokuratura oskarżyła ją o zniesławienie żołnierzy straży granicznej?
- Czy uniewinnienie przez sąd przyniosło jej ulgę?
- Jaką rolę w jej życiu ma gra w teatrze?
- Co dała jej szkoła muzyczna i czy sama posyła do niej swoje dzieci?
Odpowiedzi na te pytania w pełnej wersji rozmowy „To nie mój kryzys, to raczej kryzys człowieczeństwa” w najnowszym numerze tygodnika „Opolska”. Do kupienia w punktach sprzedaży prasy w regionie oraz w formie e-wydania.