Maszyny zabiorą pracę pracownikom, automatyzacja odczłowieczy pewne branże czy pogorszy jakość niektórych usług… To tylko część obaw, które pojawiają się w głowach pracowników i ich szefów. Skąd lęki związane z postępem technologicznym i pytania, czy rozwój AI przyniesie więcej szkód czy zalet?
– Większa część społeczeństwa nie lubi zmian, chciałaby, żeby także w pracy wszystko toczyło się podobnym rytmem. Trzeba jednak zrozumieć, że żyjemy w świecie, w którym jedynym pewnikiem jest właśnie ta zmiana – mówi prof. Dariusz Szostek z Uniwersytetu Śląskiego.
– Mimo faktu, że jestem naukowcem, sam nie wiem, jak będzie wyglądać rzeczywistość, w tym ta związana z rynkiem pracy, za jakieś dziesięć lat. Jasne za to jest to, że będziemy musieli ciągle się uczyć.
Automatyzacja pracy rozkwita choć model mamy… powojenny
Ekspert jednak zwraca uwagę na inne sfery, jak np. kwestie podatkowe obowiązujące współcześnie w oparciu o modele z lat… 50. XX w., czyli w oparciu o ówczesne systemy społeczne i formy zatrudnienia.
– Mamy więc porządek obowiązujący od zakończenia II wojny światowej. My nic z tym nie zrobiliśmy. Czy naprawdę dziś musimy pracować 40 godzin, bo kilka dekad temu wbito nam to do głowy, czy chodzi po prostu o to, by wykonać swoje zadania? – pyta prof. Szostek.
– Korzystając z generatora treści, oszczędzam mnóstwo czasu. Na sprawę klienta mogę poświęcić już np. kilka godzin zamiast dwóch dni. Jesteśmy przyzwyczajeni do tego, że „harujemy” jak szaleńcy. Praca, oczywiście, powinna sprawiać satysfakcję, ale nie powinna być głównym elementem życia – zaznacza.
„Potrzebna dyskusja społeczna”
Prof. Szostek uważa, że w polskiej dyskusji m.in. na temat rynku pracy brakuje debaty społeczno-pracowniczo-biznesowej. Czy polscy pracodawcy rzeczywiście będą mieć opory w związku ze zmianami w prawie pracy dotyczącymi szeroko rozumianego „work life balance” – krótszego tygodnia pracy, większego wymiaru urlopu itd.?
– Polska na szczęście od dawna przestała być „montownią”, tanim rynkiem pracy, którym wtedy nadrabialiśmy – podkreśla. – A teraz wiele czynności, które 10-20 lat temu wykonywali niewykwalifikowani robotnicy, są zastępowane przez automaty. Równowaga między pracą a życiem prywatnym jest wyjątkowo ważna. Musimy funkcjonować jak wiele innych zachodnich i rozwiniętych społeczeństw.
Podkreśla, że automatyzm procesów jest z nami od dawna, przybiera jednak coraz nowsze formy.
– Poprzednia władza udawała, że temat nie istnieje. Mimo to było odwrotnie: począwszy od fabryk, magazynów, po uczelnie – stwierdza.
– Jeśli ktoś np. dobrze obsługuje chat GPT 4, nie potrzebuje korepetytora. A np. dziennikarstwo plotkowo-brukowe już teraz jest zastępowane przez generatory treści, choć czynnik ludzi będzie obecny. Co innego z mediami opiniotwórczymi, gdzie zawsze będzie wymagany wsad intelektualny. Automatyzacja to przecież pendolino, bo od dawna nie jeździmy bryczką, latamy samolotami, mamy też drony jednoosobowe. Obawy powinny więc dotyczyć tych, którzy nie chcą się zmieniać. Bowiem świata nie da się zatrzymać.
Czytaj też: ChatGPT pisze studentom prace. Opolskie uczelnie widzą już problem
***
Odważne komentarze, unikalna publicystyka, pasjonujące reportaże i rozmowy – czytaj w najnowszym numerze tygodnika „O!Polska”. Do kupienia w punktach sprzedaży prasy w regionie oraz w formie e-wydania.