Biorąc pod uwagę różne zmiany w prawie pracy, szeroką dyskusję budzi wyczekiwany przez pracowników skrócony tydzień pracy. To postulat polskich polityków, który powraca od dłuższego czasu. Częściowo jednak wynika z ukierunkowania prawa unijnego, które już od kilku lat kładzie nacisk na „work-life balance”, czyli na równowagę pomiędzy byciem w pracy i poza nią.
– Projekt ustawy jest gotowy od ponad roku, ale na dziś trochę wróżymy z fusów, czy czterodniowy tydzień pracy w ogóle wejdzie w życie. Za to pewnym jest, że pojawi się opór w postaci pracodawców. Dlatego, że planowane zmiany są mocno propracownicze – mówi Jarosław Wołczyk z PIP Opole.
Jak zauważa, nowy przepis oznaczałby w praktyce skrócenie 40-godzinnego tygodnia pracy do 35 godzin.
– Możliwości byłoby kilka, pracodawcy mogą np. podzielić załogę na dwie części: pracującą od poniedziałku do czwartku i drugą – od wtorku do piątku. Inni pozostawią pracę przez pięć dni, ale w krótszym 7-godzinnym czasie. Poprawa samopoczucia pracowników ma w teorii przynieść wzrost ich produktywności, ale to odbędzie się kosztem pracodawców – mówi Wołczyk.
Inną propozycją jest polecenie pracy w godzinach nadliczbowych, ale wyłącznie za zgodą pracownika.
– Dziś jest tak, że pracodawcy mocno wykorzystują te przepisy. Gdy trzeba zostać dłużej, zwykle po prostu to oznajmiają, argumentując potrzebami firmy. Nie muszę tłumaczyć, jaki to kłopot, gdy tego samego dnia dowiadujemy się, że trzeba zostać w pracy dziesięć godzin zamiast ośmiu. Pracowników brakuje, więc nadgodziny to dla niektórych codzienność. W tym wątku ważną zmianą byłaby również dopuszczalna liczba nadgodzin, która miałaby zostać znacząco ograniczona – zauważa ekspert PIP.
Zmiany w prawie pracy. Będziemy więcej wypoczywać
Powodem do radości dla pracowników jest także propozycja wydłużenia wymiaru urlopu wypoczynkowego. Obecnie – w zależności od stażu pracy – należy się 20 lub 26 dni urlopu rocznie. Sugerowane zmiany mówią, że bez względu na staż będzie to dla każdego aż 35 dni.
Kolejnym prawem strzegącym dobrostanu zatrudnionego miałoby być doprecyzowanie, kiedy pracodawca mógłby kontaktować się z podwładnym na tematy związane z pracą.
– Pomysł zakłada, by szef ograniczył się do kontaktów służbowych wyłącznie w godzinach pracy. Poza nimi pracownik nie będzie reagować na telefony czy e-maile od przełożonego i nie spotkają go negatywne konsekwencje. Są oczywiście takie zawody, gdzie dyspozycyjność pozostanie, nawet nocą. Dlatego pracodawca będzie wskazywać konkretne przypadki, np. w formie dyżurów – zauważa Jarosław Wołczyk.
Jeśli chodzi o zmiany wprost wymuszone dyrektywami unijnymi, to należą do nich głównie przepisy związane z rodzicielstwem. To na przykład słynny już urlop rodzicielski dla ojców.
Obecnie nowej mamie należy się 20 tygodni urlopu macierzyńskiego, a kolejne 41 tygodni urlopu rodzicielskiego już obydwojgu rodzicom. Najczęściej jednak to matka korzysta ze słynnego „roku macierzyńskiego”, czyli łącznie 52 tygodni dwóch urlopów. Od 26 kwietnia drugi rodzic posiada dodatkowo 9 tygodni urlopu rodzicielskiego wyłącznie dla siebie i nie może przenieść tego prawa na matkę. Nie mylmy tego jednak z urlopem ojcowskim, potocznie zwanym „tacierzyńskim”. To zupełnie inne świadczenie: 2 tygodnie do wybrania max. 12 miesięcy od urodzenia się dziecka (uprzednio do 24 miesięcy).
Korzystne dla pracowników, niekoniecznie dla pracodawców
Od kwietnia obowiązuje również zwolnienie z tytułu siły wyższej. To opcja szczególnie przydatna dla pracownika, gdy np. ktoś bliski uległ wypadkowi i konieczne jest wyjście z pracy. Na takie sytuacje nie trzeba już „marnować” urlopu wypoczynkowego.
– To kolejny przykład udogodnienia dla pracownika, ale kłopotliwego dla pracodawcy – zauważa Wołczyk. – Kimś przecież musi zastąpić osobę, która nagle opuszcza stanowisko pracy. Co więcej, pracownik nie musi w żaden sposób udowadniać tego zdarzenia.
Do nowości, które musieliśmy zaimplementować z UE, należy doliczyć również 5-dniowy urlop opiekuńczy.
– Nasze państwo podeszło do niego dość liberalnie. Osoba, którą zamierzamy się opiekować, nie musi być dla nas rodziną. Wystarczy, że z kimś zamieszkujemy – mówi ekspert PIP.
– A za niecałe trzy lata Polska, za dyrektywą UE, będzie musiała wprowadzić przepisy o równości wynagrodzeń dla kobiet i mężczyzn, jak i jawności pensji. Pozwoli to m.in. uzyskać informacje od pracodawcy, ile wynoszą średnie wynagrodzenia w danym dziale – dodaje Jarosław Wołczyk.
Zmiany w prawie pracy. Jak to pogodzić?
Jak sprawę widzą pracodawcy, w których zmiany uderzą najbardziej? Grzegorz Rippel z opolskiej firmy Illustro, ekspert ds. doradztwa organizacyjnego i personalnego, przekonuje, iż do tych zagadnień warto podejść i z perspektywy pracodawcy, i pracownika. Dlatego też główną ideą powinna być współpraca.
– Sam szef bez zaangażowanego i zmotywowanego pracownika niewiele zdziała – podkreśla Grzegorz Rippel. – Podobnie pracownik ma niewiele korzyści bez dobrego szefa, który zarządzając firmą generuje zlecenia i pracę dla niego. W nawiązaniu do spodziewanych zmian, warto pamiętać, że biznes nie znosi próżni. I gdy np. mówimy o 4-dniowym tygodniu pracy, to trzeba rozpatrzeć, o jakie kategorie biznesu chodzi. W przypadku prac tzw. umysłowych, twórczych jestem to sobie w stanie wyobrazić. Szczególnie gdy rozliczamy pracowników za efekt, a nie godziny. Pytanie, jak to się będzie miało w kontekście firm produkcyjnych, handlowych i usługowych…
Np. kelner w ciągu czterech dni nie obsłuży tylu klientów, ilu przychodzi przez pięć. Właściciel restauracji będzie musiał albo skrócić czas działalności, co oznacza straty, albo zatrudnić dodatkowych pracowników. To oznacza wzrost kosztów. A zatem i cen, co z kolei może nie zostać zaakceptowane przez część klientów.
Nie da się tego zrobić z dnia na dzień
O tym, że wprowadzenie zmian w prawie pracy nie nastąpi z dnia na dzień jest przekonany dr hab. Jacek Borowicz z Wydziału Prawa, Administracji i Ekonomii Uniwersytetu Wrocławskiego.
– Niektórzy eksperci uważają, że przez ostatnie lata tzw. dialog społeczny praktycznie nie istniał – stwierdza. – Miejmy nadzieję, że teraz instytucje tego dialogu społecznego zaczną żyć. To właśnie tam musi nastąpić wstępna dyskusja na temat nowych przepisów w prawie pracy. Gdy mówimy np. o skróceniu tygodnia pracy, to myślimy tak naprawdę o zmianie fundamentalnej. Chodzi bowiem nie tylko o kwestię liczby godzin, ale o przełamanie pewnego sposobu myślenia o tym, co kupujemy od pracowników za ich wynagrodzenie – puentuje dr hab. Jacek Borowicz.
Czytaj także: Jest nowy zarząd ZAK. Bez prezesa i mniej liczny, niż poprzedni
***
Odważne komentarze, unikalna publicystyka, pasjonujące reportaże i rozmowy – czytaj w najnowszym numerze tygodnika „O!Polska”. Do kupienia w punktach sprzedaży prasy w regionie oraz w formie e-wydania.