– Graliśmy cierpliwie, bez błędów, a wiele akcji, również tych bardzo trudnych, kończyliśmy. To mogło trochę zdeprymować rywala, niemniej to też była konsekwencja naszej dobrej postawy. Przeciwnicy mają niesamowitą moc, ale w tym spotkaniu mieliśmy na nich sposób i mam nadzieję, że ten sposób również będziemy mieć w drugim spotkaniu – oceniał nasz rozgrywający Marcin Janusz.
Do niego dojdzie już 6 kwietnia. W związku z tym, że kędzierzynianie zwyciężyli teraz 3:1, to w rewanżu wystarczy im wygrać „złotego seta”. Oczywiście to plan minimum. Jeśli w rewanżu pokonają Włochów lub przegrają po tie breaku to mają awans, bez potrzeby rozgrywania tej siatkarskiej „dogrywki”.
– Mamy sporą zaliczkę, aczkolwiek ona nic nam jeszcze nie daje. Musimy wygrać dwa sety we Włoszech, o co będzie naprawdę ciężko. Co prawda mamy w zanadrzu tego „złotego seta”, ale nie chcemy o tym teraz o tym myśleć – zauważał Janusz.
ZAKSA pokonała Perugię
Spotkanie rozpoczęło się od miłego akcentu. Przed meczem oficjalnie powitano bowiem Kamila Semeniuka czyli wywodzącego się z Kędzierzyna-Koźla wychowanka Zaksy, a obecnie siatkarza zespołu z Perugii. Przy okazji podziękowano mu również za wiele lat gry w naszym klubie.
Pierwsze piłki premierowej partii były dość wyrównane. Miejscowi jednak szybko zaczęli przejmować inicjatywę, a sygnał do ataku dał Bartosz Bednorz. Po jego dwóch udanych atakach oraz „czapie” Marcina Janusza na Wilfredzie Leonie nasza ekipa odskoczyła na na 7:3… i wcale nie zamierzała się zatrzymywać. Blok Davida Smitha, zaraz atak Bednorza i już było 12:6. Potem co prawda, w momencie gdy rywale nieco zniwelowali, straty ze stanu 16:9 dla 17:13, pojawiła się chwila zwątpienia, ale później już kędzierzynianie znowu kontrolowali wydarzenia na parkiecie. Ostatecznie skończyło się na wygranej do 18. Warto tu zaznaczyć, iż nasi siatkarze skończyli tego seta ze świetnym wynikiem 70 procent udanych ataków.
W drugiej odsłonie mieliśmy już znacznie bardziej wyrównany bój. Początkowo o krok, czasem dwa, przed rywalami byli nasi siatkarze. Od stanu 15:13 dla Zaksy pięć akcji z rzędu wygrali jednak goście i wydawało się, że szala zwycięstwa przechyli się na ich stronę. Obrońcy tytułu jednak nie odpuścili i niebawem był już remis po 19. Ekipa z Włoch jednak znowu odskoczyła i po zepsutym serwisie Bednorza prowadzili 23:21. Wtedy jednak kędzierzynianie zanotowali serię trzech udanych akcji, po czym mieli nawet piłkę setową. Pogubili się jednak w rozegraniu i to się na nich zemściło, bo potem już do końca tej partii punktowali rywale.
– Takie akcje się zdarzają, ale trzeba to przetrwać i wrócić do gry. To się nam udało i cieszymy się z tego, bo to naprawdę coś niesamowitego, zwłaszcza z takim rywalem. Tym samym pokazaliśmy też jak silnym zespołem jesteśmy – oceniał po meczu tę sytuację
Nie dali się rozpędzić rywalom
Trzecia część gry, tak jak i pierwsza, od początku do końca toczyła się pod dyktando podopiecznych Tuomasa Sammelvuo. Gdy bez bloku piłkę w aut posłał Oleg Płotnicki to prowadzili oni już 13:8. I później już przeważnie mieli cztery, pięć, a czasem i sześć punktów więcej. Finalnie skończyło się właśnie na tej ostatniej z wymienionych przewag.
Czwartego seta gospodarze rozpoczęli od czterech wygranych akcji. Trudne piłki z pola zagrywki posyłał Aleksander Śliwka, odpowiednio funkcjonował blok, a akcję kończył Bednorz. To pozwoliło naszej ekipie cały czas prowadzić ze sporym „zapasem”. W pewnym momencie było już 14:9 dla kędzierzynian. Wtedy rywale zaczęli naciskać coraz bardziej i przy serwisie Simone Giannellego praktycznie zniwelowali straty (15:14). Niemniej głównie za sprawą Bednorza miejscowi wytrzymali presję. Najpierw szybko odskoczyli na 19:16, a finalnie triumfowali do 22. I tak ZAKSA pokonała Perugię!
ZAKSA Kędzierzyn-Koźle – Sir Sicoma Monini Perugia 3:1 (25:18, 24:26,25:19, 25:22)
ZAKSA: Janusz (2), Bednorz (23), Smith (11), Kaczmarek (14), Śliwka (7), Paszycki (7), Shoji (libero) oraz Kluth.