Wybuch w domu w Chrząstowicach miał miejsce we wtorek 20 sierpnia około godz. 15.00. – Do eksplozji doszło podczas prac serwisowych przy pompie ciepła. Dwie osoby zginęły na miejscu – mówi Tomasz Piątek, dyżurny Komendy Wojewódzkiej Państwowej Straży Pożarnej w Opolu.
Dariusz Świątczak, rzecznik Komendy Wojewódzkiej Policji w Opolu informuje, że ofiary to właściciel domu oraz serwisant, który pracował przy pompie ciepła.
– Łącznie w domu w Chrząstowicach, w którym miał miejsce wybuch, przebywało pięć osób. Jedna z nich wymagała hospitalizacji. Dwie pozostałe przebywają na obserwacji – wylicza.
Na miejscu w szczytowym momencie pracowało dziewięć zastępów straży pożarnej – zawodowych oraz druhów OSP. Są też policjanci, którzy pod nadzorem prokuratora wyjaśniają okoliczności tragedii.
Wybuch w Chrząstowicach. Jedna z ofiar to lokalny społecznik
Wieść o tragedii, do której doszło przy ulicy Olimpijczyków, błyskawicznie rozeszła się wśród mieszkańców Chrząstowic. Okazało się bowiem, że jedną z ofiar jest pan Roman, lokalny społecznik i mąż sołtyski miejscowości. Osierocił dwoje nastoletnich dzieci.
– Zarówno on, jak i jego żona Justyna bardzo angażowali się w życie lokalnej społeczności – mówi Rafał Bartek, lider Związku Niemieckich Stowarzyszeń Społeczno-Kulturalnych w Polsce oraz mieszkaniec miejscowości.
– Ludzie niezwykle otwarci i pełni energii. Można przy tym powiedzieć, że oczkiem w głowie Romka był klub piłkarski 1. FC Chronstau. Regularnie pojawiał się na meczach i wspierał jego funkcjonowanie – opowiada.
– Śmierć Romka to niewyobrażalna tragedia i strata dla całej lokalnej społeczności. To również wielki dramat dla całej jego rodziny. Przekazujemy jej wyrazy głębokiego współczucia – mówi Rafał Bartek.
Na facebookowym profilu 1. FC Chronstau barwy klubu nabrały odcieni szarości. Mieszkańcy przekazują swoje kondolencje oraz wyrażają niedowierzanie.
Jak mogło dojść do wybuchu?
Wybuch, jaki miał miejsce w Chrząstowicach, jest podobny do tego, który miał miejsce dwa lata temu w Rudzie Strawczyńskiej pod Kielcami. Wtedy też doszło do eksplozji gazu podczas prac przy pompie ciepła. Tyle, że wtedy skończyło się to poparzeniem ręki serwisanta.
Marek Kowalski, doradca handlowy w firmie Energetyczny Projekt z Krakowa mówi w rozmowie z „O!Polską”, że wybuch pompy ciepła to rzadkość.
– W swojej praktyce nigdy się z takim przypadkiem nie spotkałem. Czynnikiem chłodniczym w pompach jest propan. Przypuszczam, że w trakcie serwisowania mogło dojść do błędu w sztuce, np. do rozszczelnienia, ktoś być może podszedł z papierosem lub coś podobnego – mówi Marek Kowalski.
Współpraca Krzysztof Ogiolda
Czytaj także: Ciało w Kanale Gliwickim. To poszukiwany 38-latek
***
Odważne komentarze, unikalna publicystyka, pasjonujące reportaże i rozmowy – czytaj w najnowszym numerze tygodnika „O!Polska”. Do kupienia w punktach sprzedaży prasy w regionie oraz w formie e-wydania.