I jak tu w Wielki Tydzień w takiej sytuacji zawołać – z myślą o pozostającej od nas ledwo o krok Wielkanocy – „Wesołego Alleluja”. Jak się nie poddać smutkowi, pesymizmowi, nawet melancholii.
Jeśli nie uległem takim ponurym nastrojom, to dlatego, że przypomniałem sobie moje ubiegłotygodniowe mocno prywatne rekolekcje. W kolejne wieczory odtwarzałem sobie z sieci wielkopostne kazania zmarłego niemal dokładnie przed czterema laty warszawskiego kaznodziei i rekolekcjonisty, księdza Piotra Pawlukiewicza. Miał niezwykły dar. Pod powłoką zewnętrznego luzu – wierni nieraz wybuchali na jego kazaniach śmiechem – mówił bardzo głęboko i potrafił szarpnąć sumieniem.
Właśnie tak opowiadał o Wielkim Tygodniu – tym biblijnym. Pan Jezus ponosi klęskę za klęską. Strażnik apostolskiej kasy sprzedaje go za marny grosz – 30 srebrników to zapłata za niewykwalifikowanego niewolnika. Najgłośniejszy z uczniów deklaruje, że jest gotów na śmierć razem z Mistrzem, ale za chwilę zapiera się go przed służącą. Uczniowie uciekają, zostawiając pod krzyżem tylko Jana – najmłodszego spośród siebie.
A przecież ostatecznie w tych samych dniach radość okazuje się silniejsza niż smutek, życie mocniejsze niż śmierć, prawda niż kłamstwo. Chrześcijanie wierzą mocno, że Zmartwychwstały jest silniejszy niż szatan.
Nie zawsze pamiętamy, że tę potrzebę pokonywania zła, budowania nadziei w sobie właśnie w okresie wiosennego przesilenia mądrość ludowa zalecała także w czasach przedchrześcijańskich. Marzanny już się – na szczęście w trosce o środowisko – w naszych rzekach nie topi, a i o palenie żuru łatwiej w książce o folklorze lub etnografii niż w naszych wioskach. Byle pamiętać, że zawsze jest dobry czas na to, by zostawić zło za sobą (marzanna to był symbol zła i chorób) i otworzyć się na nowy początek i na innych ludzi.
Wielki Tydzień. Wyrzeczenia są dobre, o ile nie są podszyte egoizmem
Na relacje z innymi, zwłaszcza z bliskimi zwraca uwagę ks. Pawlukiewicz. Mówi z aprobatą o wielkopostnych postanowieniach i wyrzeczeniach. Ale przestrzega, by nie były przejawem egoizmu. Postanowiłeś nie jeść w wielkim poście słodyczy? Znakomicie – mówił. Ale jak w tym czasie odwiedzisz mamę i ona cię poczęstuje cukierkami, nie warcz na nią: Co mi tu mama cukierki daje. Akurat wtedy weź dwa i spraw jej radość.
Koncentracja na innych, zwłaszcza na bliskich, wydaje się jednym z warunków świątecznej radości. Jeśli wiesz, że są takie tematy rozmów, które skłócą rodzinę przy wielkanocnym śniadaniu, to ich nie podejmuj. Nawet jak cię bardzo kusi. Jeśli się z kimś pogodziłeś z okazji świąt, nie wracaj do tego, co was poróżniło. Chrystus po Zmartwychwstaniu mówi Piotrowi, że jest skałą, a nie wypomina, że ledwo parę dni temu był tchórzem.
Może tylko w jednym aspekcie Wielkiego Tygodnia warto się skupić wyłącznie na sobie. Wtedy, gdy robimy rachunek sumienia. Z niepokojem obserwuję narastający w Polsce zwyczaj robienia rachunków sumienia innym i bicia się w cudze piersi. To czasem bywa przyjemne. Ale rzadko skuteczne. I raczej do świątecznej radości nie prowadzi.
Czytaj także: Biskup Andrzej Czaja do kapłanów: Nie wolno nam dzielić
***
Odważne komentarze, unikalna publicystyka, pasjonujące reportaże i rozmowy – czytaj w najnowszym numerze tygodnika „O!Polska”. Do kupienia w punktach sprzedaży prasy w regionie oraz w formie e-wydania.