Rogale św. Marcina – ta tradycja się przyjęła
Rogale św. Marcina bywają małe, średnie, na wagę i sprzedawane na sztuki. Jedne z makiem czarnym, inne z białym, nawiązując do produktu regionalnego, za jaki te rogale z Poznania zostały uznane. Jedne z cynamonem, inne ze skórką pomarańczową, albo sokiem pomarańczowym i migdałami.
Zwyczaj jedzenia świętomarcińskich rogali zawitał do nas kilka lat temu i tradycja się przyjęła, bo już w piątek były kolejki, mimo, że ich ceny do niskich nie należą. Za jednego rogala, dużego, trzeba zapłacić około 12, a niekiedy i powyżej 14 złotych.
– Drożyzna zrobiła swoje, za dużego rogala w ubiegłym roku płaciłam 9 złotych, ale jak nie uczcić takiego święta? – mówi „O!Polskiej” pani Grażyna z Opola.
W „Ptysiu”, cukierni w centrum Opola słyszymy, że chętnych na rogale z każdym rokiem przybywa.
– Od samego rana w piątek je kupowano – opowiadają panie pracujące w „Ptysiu”. – W sobotę, dzień św. Marcina, też mamy czynne, a niektórzy już się zapowiadali, że przyjdą po rogale.
W „Wytwórni pączków” pod ratuszem kartka „Rogali św. Marcina brak”.
– Już w południe nam zabrakło, nie przewidzieliśmy takiego zainteresowania – usłyszeliśmy w piątek. – Ktoś kupił nawet za jednym razem aż 150 rogali. Żeby mieć pewność, że w sobotę się kupi, najlepiej było złożyć zamówienie.
W piątek późnym popołudniem rogali nie było już w „Pracowni Dobroci”.
– Będziemy teraz piec całą noc na sobotę – powiedziała w piątek wieczorem Lucyna Dziadosz, właścicielka „Pracowni Dobroci”. – Choć nie będą to typowe rogale świętomarcińskie, ale nasze, wypiekane na dzień św. Marcina.
Receptury rogali świętego Marcina, ta z Wielkopolski i Śląska, bardzo się bowiem różnią. Te wielkopolskie są na bazie ciasta kruchego, a śląskie – ciasta drożdżowego. To, co jest wspólne dla jednych i drugich, to mak i bakalie.
Czytaj także: Opolska firma Adamietz wyremontuje Salę Kongresową w Warszawie