W tym roku Europa będzie – miejmy nadzieję – wspominać 60-lecie śmierci Roberta Schumana, człowieka pogranicza, który ze względu na otwartość, zdolność do dialogu i wielokulturowość mógłby być śmiało Ślązakiem. Ale był Lotaryńczykiem, chociaż na świat przyszedł w Luksemburgu (Rodzice wrócili do „małej ojczyzny” niedługo po jego urodzeniu, jego matka, Eugenie miała wtedy 20 lat). Przyszły francuski polityk i mąż stanu – dwukrotny premier, minister finansów i spraw zagranicznych – urodził się jako obywatel Niemiec w 1886 roku.
Alzacja i jego rodzima Lotaryngia wróciły w granice Francji dopiero 33 lata później. Nic zatem dziwnego, że mający silną francuską tożsamość, choć niemiecko brzmiące nazwisko Schuman studiował na niemieckich uczelniach w Bonn, Monachium i Berlinie, by dokończyć edukację w Strasburgu. Trochę jak Wojciech Korfanty zdobywający szlify na studiach w Niemczech, mówiący znakomicie po niemiecku, ale głęboko przywiązany do swojej polskości. Sam przyszły ojciec zjednoczonej Europy mówił o sobie tak: Jestem Luksemburczykiem z urodzenia wykształconym w Niemczech, rzymskim katolikiem z przekonania i Francuzem z serca.
Nie było Europy, mieliśmy wojnę
Robert Schuman, który sławę jednego z twórców europejskiej jedności zyskał niedługo po zakończeniu II wojny światowej, w wir polityki, francuskiej polityki rzucił się zaraz po Wielkiej Wojnie lat 1914-1918. Już w 1919 roku uzyskał po raz pierwszy mandat do zgromadzenia Narodowego. Był parlamentarzystą do 1940 roku. Obiecującą karierę przerwał mu kolaboracyjny rząd Vichy, umieszczając go w areszcie domowym. Po roku udaje się Schumanowi uciec i dołącza do francuskiego ruchu oporu.
Odważne powiedzenie „nie” okupantowi dało mu po wojnie przewagę nad politykami, którzy splamili się kolaboracją. Należał do proeuropejskiej chrześcijańsko-demokratycznej partii Ludowego Ruchu Republikańskiego. Był dwa razy – choć krótko – premierem Francji w latach 1947-1948, a od 1948 do 1953 roku jej ministrem spraw zagranicznych.
W tej właśnie roli 9 maja 1950 roku w Sali Zegarowej paryskiego MSZ Schuman w czasie konferencji z udziałem zachodnioeuropejskich ministrów spraw zagranicznych – nieco drżącym głosem, jak zapamiętali świadkowie, wygłosił tekst, który przeszedł do historii jako Deklaracja Schumana albo Plan Schumana. Od 1985 roku dla upamiętnienia tego wydarzenia właśnie 9 maja w Unii Europejskiej świętuje się Dzień Europy.
Robert Schuman mówił wtedy: – Wkład, jaki zorganizowana i żyjąca Europa może wnieść w cywilizację, jest niezbędny dla utrzymania pokojowych stosunków. Głównym celem Francji, będącej od ponad dwudziestu lat liderem jednoczenia Europy, była zawsze służba pokojowi. Nie było Europy (miał na myśli Europę zjednoczoną, wspólną – przyp.red.), mieliśmy wojnę.
Robert Schuman nie był fantastą
Współzałożyciel Wspólnoty Węgla i Stali, poprzedniczki Europejskiej Wspólnoty Gospodarczej, a wreszcie Unii Europejskiej nie był fantastą. Miał świadomość, że – jak przyznawał – Europa nie powstanie od razu ani w całości. Będzie powstawała stopniowo przez konkretne realizacje różnych projektów, tworząc najpierw rzeczywistą solidarność między państwami.
– Zgromadzenie narodów europejskich wymaga, by usunięta została odwieczna wrogość Francji i Niemiec (…). W tym celu rząd francuski proponuje umieszczenie całej francusko-niemieckiej produkcji węgla i stali pod zarządem wspólnej Wysokiej Władzy w organizacji otwartej na udział innych krajów europejskich – przekonywał.
– Solidarność produkcji, która się w ten sposób nawiąże, ukaże, że wszelka wojna między Francją a Niemcami jest nie tylko nie do pomyślenia, ale i fizycznie niemożliwa – dowodził Robert Schuman. – Powstanie tej potężnej jednostki produkcyjnej otwartej na wszelkie kraje, które zechcą w niej uczestniczyć, mogącej dostarczyć wszystkim krajom, które złączy, podstawowych elementów produkcji przemysłowej na takich samych warunkach, stworzy rzeczywiste fundamenty ich ekonomicznego zjednoczenia.
Lepsze życie dla wszystkich
Ta produkcja miała zostać zaoferowana będzie całemu światu bez różnicy i wyjątków, aby przyczynić się do podniesienia poziomu życia i do rozwoju dzieł pokojowych. […] W ten sposób, prosto i szybko – wierzył Robert Schuman – dokona się fuzja interesów niezbędna do założenia wspólnoty gospodarczej i wprowadzony zostanie zaczyn szerszej i głębszej wspólnoty krajów przez długi czas podzielonych krwawymi konfliktami.
Robert Schuman miał świadomość i mówił o tym głośno, że Niemcy, które przecież znał i rozumiał dobrze, pchnęły świat do wojny, kiedy – pod rządami nazistów – znalazły się w izolacji. Mówił to w czasie, kiedy Europa została już przecięta żelazną kurtyną i podzielona na dwa wrogie sobie, właśnie odizolowane i zwalczające się bloki. Jego słowa o potrzebie dialogu i przełamywania wrogości (nawet jeśli trwała ona przez stulecia, jak między Francuzami a Niemcami, chciałoby się dodać, że także między Polską i Rosją) brzmią wyjątkowo mocno także dzisiaj, kiedy konflikt Wschodu i Zachodu w Europie jest nie tylko sporem intelektualnym o wizję świata i gospodarczym, ale kiedy toczy się gorąca wojna. Właśnie teraz jest właściwy czas, by przypominać jego wizję Europy.
Sam Robert Schuman wspominał wydarzenia z 9 maja 1950 tak: – Tego dnia rząd francuski w swej uroczystej deklaracji wybrał zjednoczoną Europę. Europę ocaloną od hitleryzmu, od komunizmu, Europę uwolnioną od bratobójczych i daremnych walk, Europę, która odważnie i zdecydowanie zaangażowała się we wspólnotową drogę, Europę – gwaranta dobrobytu, bezpieczeństwa i pokoju.
Konrad Adenauer też się zgodził
Poznawcza uczciwość każe nie zapominać, że deklaracja, którą Robert Schuman ogłosił światu powstała najpierw w głowie innego francuskiego polityka. Był nim Jean Monnet, dyplomata, ekonomista i finansista, komisarz ds. planowania gospodarki oraz urzędnik Ligi Narodów. Jeszcze trwała II wojna światowa, kiedy Monnet wpadł na pomysł budowania francusko-niemieckiej jedności poprzez zarządzanie razem ówczesnymi surowcami strategicznymi, czyli węglem i stalą.
Monnet wiedział, że zanim spróbuje zainteresować tą ideą rządy krajów europejskich, musi mieć poparcie władz swojego kraju, czyli Francji. Zaczął – jak należy – od prezydenta Geoge’a Bidaulta, ale nie spotkał się z zainteresowaniem z jego strony. Projekt pozostał w szufladzie. I wtedy Monnet zobaczył w Schumanie kogoś, kto z jednej strony będzie miał władzę i dostęp do mównicy, ale kto jednocześnie będzie miał dość odwagi, by tak nowatorski pomysł zapowiadający wielką zmianę w polityce europejskiej publicznie ogłosić.
Chadecki minister spraw zagranicznych okazał się mieć nie tylko wystarczająco dużo odwagi, ale też przemyślności, by nie powiedzieć sprytu. Zadbał on bowiem – zanim o deklaracji dowiedzieli się członkowie rządu i parlamentu nad Loarą – o aprobatę projektu Jeanna Monnet (nad którym Robert Schuman także intensywnie przed 9 maja 1950 pracował) przez kanclerza Niemiec Konrada Adenauera.
Robert Schuman i projekt bez precedensu
Zarówno Robert Schuman, jak i Monnet mieli świadomość, iż ich wizja Europy wolnej od wrogości i przełamującej nawet trwające przez wieki konflikty nie może pozostać jedynie szlachetną, ale ulotną myślą. Trzeba jej nadać kształt instytucjonalny. Monnet tak to sformułował w „Pamiętnikach”: „Ludzie przemijają. Nasze miejsce zajmą inni. Osobistych doświadczeń nie potrafimy potomnym przekazać – wraz z nami one giną. Pozostawić im jednak możemy instytucje. Życie instytucji jest dłuższe niż ludzi. Ponadto – gdy są dobrze zaprojektowane – potrafią one gromadzić w sobie mądrość i nią obdarzać kolejne pokolenia”.
„Schuman dał się przekonać o słuszności projektu Monneta, mimo iż był to plan absolutnie bez precedensu – pisał w 2009 roku w artykule o Jeanie Monnet, obywatelu zjednoczonej Europy opolski teolog, ks. prof. Stanisław Rabiej. – Pociągał go on m.in. dlatego, że otwierał możliwość stworzenia nowego typu stosunków między Francją i Niemcami, krajami odgrodzonymi od siebie wiekami wojen, nieufności, uprzedzeń i nienawiści. (…) Wydawało mu się niezbędne włączenie Niemiec do organizacji europejskiej, dysponującej realną władzą, pozwalającej Niemcom na rozwój i postęp, otwierającej przed nimi perspektywy pełnego równouprawnienia w rodzinie narodów, ale wykluczającej możliwość agresji lub dominacji z ich strony. Ze strony Monneta i Schumana padła więc jasna propozycja odejścia od polityki hegemonii w stronę podporządkowania, bez przymusu i rezygnacji z części swej autonomii, na rzecz wspólnego dobra”.
Pomysł Schumana i Monneta rok po ogłoszeniu deklaracji z 9 maja 1950 zostaje zrealizowany. Wspólnotę Węgla i Stali zakładają Belgia, Francja, Holandia, Luksemburg, RFN i Włochy. Schuman i inny ojciec zjednoczonej Europy, Włoch Alcide Gasperi noc poprzedzającą złożenie podpisów pod dokumentem spędzają na adoracji.
Robert Schuman: Wartość Europy – Europa wartości
Nie ma wątpliwości, że ważną inspiracją proeuropejskich działań Roberta Schumana była jego ugruntowana i świadoma wiara. Wyniesiona z domu i zakorzeniona w nim przez mamę, która każdego dnia, gdy był dzieckiem, czytała z nim Pismo Święte i zabierała na pielgrzymki do Lourdes i La Salette. Poranna msza była stałym elementem jego życia na równi z bagietką i butelką mleka, którą kupował zaraz po wyjściu z kościoła.
Lubił ludzi i dlatego sam chodził do piekarni i wolał jeździć autobusem niż samochodem. Myślał o pójściu do seminarium, ale dał się przekonać przyjacielowi, który zapewniał go, że w garniturze i w krawacie będzie mógł dla świata zrobić więcej niż w sutannie i w koloratce.
– Robert Schuman wymodlił swoim życiem pokój na naszym kontynencie – mówiła o nim w 2012 roku w wywiadzie dla „Gościa Niedzielnego” Róża Thun, posłanka do Parlamentu Europejskiego, w latach 1992-2005 kierująca Polską Fundacją im. Roberta Schumana. – On pokazywał, jak w praktyce żyć przykazaniem miłości. Polityka w jego wydaniu to była służba innym. Przekonywał, że żyjemy w przestrzeni, którą trzeba zagospodarować z miłością. Tą przestrzenią są szkoły, szpitale, urzędy, ubezpieczenia.
Tę ideę sam Robert Schuman opisywał, używając lapidarnego zwrotu: Wartość Europy to Europa wartości.
Otwarta droga do beatyfikacji
Zmarł 4 września 1963 roku. Trzy dni później jego pogrzeb w katedrze w Metz przyciągnął tłumy. Pochowano go w rodzinnym Scy-Chazelles. Trzy lata później jego ciało przeniesiono do miejscowego XIV-wiecznego kościoła. W 1990 roku arcybiskup Metz rozpoczął jego proces beatyfikacyjny. W 2021 roku papież Franciszek ogłosił dekret o heroiczności jego cnót. Co otwiera drogę do beatyfikacji.
Świadomość wagi dorobku i znaczenia Roberta Schumana mieli także – i to już wkrótce po jego śmierci – europejscy politycy. Jeden z nich, Jean Rey, znany polityk belgijski, przewodniczący Komisji Europejskiej w kadencji 1967–1970, powiedział podczas jednego z wystąpień:
– Przyjdzie dzień, kiedy zbudujemy Stany Zjednoczone Europy, że pójdziemy pochylić się nad grobem Schumana i zwiedzić jego dom w Scy-Chazelles, tak jak Amerykanie idą zwiedzać dom Jerzego Waszyngtona w Mount Vernon.
Upamiętnijmy w Opolu Roberta Schumana, ojca Unii Europejskiej
Drodzy Czytelnicy, świętujemy w tych tygodniach 25-lecie obrony województwa. Dzięki pomysłowi naszego środowiska, na pamiątkę tamtych wydarzeń sejmik regionu uchwalił święto województwa opolskiego.
Dziś apelujemy o uhonorowanie w Opolu ojca założyciela Unii Europejskiej, którego wyjątkową postać prezentuje powyżej Krzysztof Ogiolda. Pomysł ten zgłaszamy w rocznicę wyborów 4 czerwca, w których obywatele wypowiedzieli się za wolnością, co otworzyło nam drogę na Zachód i do wspólnej Europy. A co zostało potwierdzone w maju 2004 roku, kiedy to Polska stała się członkiem Unii Europejskiej.
Za rok na wiosnę będziemy świętować 20-lecie wejścia Polski do Unii. A dokładnie dziś świętujemy 20-lecie ogólnokrajowego referendum akcesyjnego, w którym nasz region w największej skali (84.48 procent głosujących), powiedział TAK dla Polski we wspólnocie demokratycznych państw Europy. Warto tę naszą europejskość i przywiązanie do demokracji trwale upamiętnić i sądzimy, że postawienie w Opolu pomnika Roberta Schumana, bądź nazwanie jego imieniem placu czy ronda, byłoby znakomitą formą. Tym bardziej, że doczekaliśmy czasów, w których władza centralna kwestionuje nasze członkostwo w Unii Europejskiej i wprowadza w kraju standardy coraz bardziej dalekie od demokracji.
Pokażmy, że mieszkańcy Śląska Opolskiego, niezależnie od tego, skąd pochodzą ich przodkowie, są dumnymi obywatelami wolnej Polski i wspólnoty demokratycznych państw Unii Europejskiej, której ojcem założycielem był Robert Schuman.
Krzysztof Zyzik – redaktor naczelny tygodnika „O!Polska”
***
Odważne komentarze, unikalna publicystyka, pasjonujące reportaże i rozmowy – czytaj w najnowszym numerze tygodnika „Opolska”. Do kupienia w punktach sprzedaży prasy w regionie oraz w formie e-wydania.