Wojciech Trzciński zmarł 1 lutego, więc uczynienie z niego bohatera jednego z koncertów na festiwal Opole 2025 jak najbardziej na miejscu. To był człowiek silnie związany z tą imprezą. Nie tylko dlatego, że na przestrzeni dekad na imprezie wybrzmiały dziesiątki, jeśli nie setki jego kompozycji. Był też zaangażowany w imprezę od strony producenckiej, współtworząc m.in. słynny koncert „Zielono mi”.
Podczas koncertu „Małe tęsknoty” na festiwalu Opole 2025, którego bohaterem był Wojciech Trzciński, spotkało się kilka pokoleń artystów. Pierwszy raz od lat w Opolu wystąpiły Halina Frąckowiak, Krystyna Prońko, Edyta Geppert, Ewa Bem czy Ewa Dębicka-Brzozowska. Grzegorz Turnau zaprezentował się w duecie z Kubą Badachem, a ich wykonanie utworu „Małe tęsknoty” – stanowiącego tytuł koncertu – miało prawo się podobać.
Młodsze pokolenia artystów reprezentowały m.in. Anna Karwan, Katarzyna Cerekwicka, Natalia Kukulska, Roxie Węgiel oraz Sławek Uniatowski. Ich wykonania kompozycji Wojciecha Trzcińskiego wypadły solidnie. Czego nie można powiedzieć o duecie Natalia Przybysz – Jan Młynarski. Ich wersja piosenki „Odpływają kawiarenki” zalicza się do tych, które człowiek chciałby jak najszybciej zapomnieć.
Zresztą, nie tylko młodzi zaliczyli wpadki. Urszula Dudziak też wokalnie już się rozjeżdżała z muzykami. Ciężko się tego słuchało.
Opole 2025. Wojciech Trzciński z pięknym, acz zbyt długim hołdem
Ale trzeba zaznaczyć, że od strony muzycznej koncert „Małe tęsknoty” mógł się podobać. Adam Sztaba nie poszedł za daleko w aranżacjach.
Tym, co najbardziej „nie zagrało” podczas tego widowiska były dłużyzny pomiędzy poszczególnymi utworami. Do tego trudno było nie odnieść wrażenia, że więcej tu było kompozycji nastrojowych, jak piosenek pełnych energii. Dlatego na tym tle wybił się występ grupy Wanda i Banda.
Samo to, że w czasie koncertu, podczas którego na festiwalu Opole 2025 Wojciech Trzciński otrzymał hołd od muzyków, wybrzmiało sporo spokojnych piosenek nie jest zarzutem samym w sobie. To głównie kwestia proporcji. Oraz ogólnej liczby dobranych piosenek.
Rozumiem, że twórcy widowiska chcieli oddać hołd kompozytorowi. Szczególnie, że za przygotowanie koncertu odpowiadał syn artysty. Ale to zaowocowało koncertem niezwykle długim, który z racji tempa pod koniec stał się usypiający. Widowisko trwało ponad trzy godziny i zakończyło się około godz. 1.40 w poniedziałek 16 czerwca. Nie dziwi, że tylko najbardziej wytrwali dotrwali do końca.
Który na dodatek nie był żadnym bombastycznym finałem. Halina Frąckowiak i Krystyna Prońko zaśpiewały „Tam gdzie lekki wieje wiatr” do akompaniamentu Adama Sztaby. Po czym prowadzący – Grażyna Torbicka i Tomasz Raczek – podziękowali za śledzenie widowiska. I to było na tyle.
Na przyszłość byłoby dobrze, aby takie niedzielne koncerty były nieco krótsze. Albo żeby zaczynały się nieco wcześniej. Bo jednak większość osób w poniedziałek rano musi wstać. I nie może zaśpiewać „Budzikom śmierć”.
Czytaj także: Jacek Cygan rzucił widowni wyzwanie. I ta podołała
***
Odważne komentarze, unikalna publicystyka, pasjonujące reportaże i rozmowy – czytaj w najnowszym numerze tygodnika „O!Polska”. Do kupienia w punktach sprzedaży prasy w regionie oraz w formie e-wydania