W dni powszednie proboszcz jest obecny w każdej z trzech swoich parafii. Odprawia tam msze św., bo są chętni. Wierni są wciąż przyzwyczajeni do przychodzenia na mszę w tygodniu. Po nich ksiądz Zbigniew Zalewski jest do dyspozycji dla chcących załatwić sprawy w kancelarii. Ludzie czują, że nadal mają na co dzień swojego księdza. Chociaż muszą się nim dzielić z sąsiadami.
Ksiądz Zbigniew Zalewski – Trzy parafie, trzy gazetki
Po dołączeniu trzeciej parafii trzeba było część godzin odprawiania mszy zmienić. Kiedy siadamy w kuchni probostwa w Strzeleczkach, łatwo zauważyć, że proboszcz ma przed sobą trzy parafialne gazetki. Jeszcze się uczy nowego porządku i czasem się upewnia, o której godzinie i w którym kościele danego dnia odprawia liturgię.
Po objęciu Strzeleczek – trzeciej w kolejności, ale największej ze swoich parafii – proboszcz tam właśnie się przeniósł z Pisarzowic.
– Na początku dojeżdżałem, bo tu trzeba było pomalować ściany. A i teraz właściwie proces przenoszenia się ciągle trwa. Większość księgozbioru mam jeszcze w Pisarzowicach, dobrych parę tysięcy książek – opowiada ks. Zalewski. – W Kierpniu została po poprzednim proboszczu pusta na co dzień plebania. Przyjmuję tam w kancelarii. Spotyka się w tym budynku rada duszpasterska, ale sam w trzech miejscach mieszkać nie mogę. A tamtejsi parafianie na razie nie chcą plebanii sprzedawać. Wciąż mają nadzieję, że proboszcz jeszcze kiedyś tam wróci i zamieszka. W Pisarzowicach część plebanii chce użytkować tamtejsze Koło Gospodyń Wiejskich. Pewnie w najbliższym czasie podpiszemy jakieś porozumienie.
Na razie proboszcz ma do dyspozycji trzy plebanie. Ale nie ma gospodyni. Lubi i umie gotować, zwłaszcza to, co lubi, np. rosół, ale zupełnie nie ma na to czasu. Korzysta z tego, że w szkole, gdzie uczy religii, jedzenie przywozi catering. Wykupił więc dla siebie obiady.
Cztery msze jednego dnia
W niedzielę odprawia – dostał na to dyspensę – cztery msze jednego dnia.
Zaczyna o 7.00 w Strzeleczkach. O 8.30 celebruje liturgię w Kierpniu. Po niej jedzie do Pisarzowic. Tam wierni zbierają się w kościele na 10.00. Na 11.30 musi być w Strzeleczkach z powrotem. Na kolejną mszę przychodzą wtedy następni wierni. Kto chce uczestniczyć w Eucharystii wieczorem, może to zrobić w sobotę. O 16.30 w Kierpniu, o 18.00 w Strzeleczkach. A proboszcz przed każdą mszą w niedzielę i w tygodniu wchodzi chociaż na chwilę do konfesjonału. Bo tam zawsze ktoś może czekać.
– Nie ma co ukrywać jest to trochę gonitwa – mówi proboszcz. – W dodatku powódź zerwała mostek za Pisarzowicami. Przejechać po nim do Kierpnia nie można. Asfalt wisi tylko na siatce. Dojeżdżam do tego mostku. Przechodzę pieszo bo betonie. Po drugiej stronie ktoś z parafian na mnie czeka z autem. Tą najkrótszą drogą mam do przebycia trzy i pół kilometra. Objazdem byłoby siedemnaście. Nie zdążyłbym.
– Zastanawiam się, jak to wszystko zorganizować na Wszystkich Świętych – msze w trzech kościołach normalnie, a po południu nabożeństwa na trzech cmentarzach – przyznaje ks. Zbigniew. – Ale wstępnie obliczyłem, że jednak sam to ogarnę. Zdążymy. Zresztą parafialne dożynki też odprawialiśmy trzy razy. Nabieram wprawy. Na przyszłość przydałby się pewnie jakiś ksiądz, który pomagałby mi na stałe. Żeby ludzie się z nim związali. Bez pomocy drugiego kapłana nie obejdzie się też pewnie w czasie Wielkiego Tygodnia i Triduum Paschalnego.
Połączenie bez zgrzytów
Proboszcza cieszy, że połączenie jego dotychczasowych parafii ze Strzeleczkami odbyło się bez zgrzytów.
– Pomogło pewnie to, że młodzież z Pisarzowic od ponad 30 lat jeździ do Strzeleczek do szkoły. Tu jest bank, ośrodek zdrowia, apteka i Urząd Gminy. Miejsce jest oswojone. Więc to, że i proboszcz tutaj teraz mieszka nie jest dla moich parafian spoza Strzeleczek bolesne.
Trzy kościoły księdza Zbigniewa są w dwóch dekanatach. Parafia Narodzenia Najświętszej Maryi Panny w Kierpniu w głogóweckim, a Michała Archanioła w Pisarzowicach oraz św. Marcina w Strzeleczkach – w krapkowickim.
– Jest dobrym zwyczajem, że księża starają się w parafiach swojego dekanatu uczestniczyć w uroczystościach odpustowych – mówi ks. Zalewski. – Mnie się czasem te terminy nakładają.
Pytam proboszcza, dlaczego zgodził się wziąć na siebie aż tyle obowiązków.
Ksiądz Zbigniew Zalewski: Obowiązków sporo
– Z Pisarzowicami jestem związany już blisko 17 lat, od 2008 roku – mówi. – (Wcześniej, przez 13 lat ks. Zalewski kierował opolskim „Gościem Niedzielnym – przyp. red.) Do Kierpnia trafiłem dwa lata temu, ale ci parafianie też mają mnie już za swego. I ja zżyłem się z nimi. Nieraz słyszałem od nich, że chętnie przychodzą na mszę, którą odprawiam, ale też prośby: Niech nas ksiądz nie zostawi. Ja tych parafian znam. Jak idą do Komunii w niedzielę, to wszystkich kojarzę po imieniu. Jest między nami chemia. A kiedy biskup Andrzej Czaja zaproponował mi także parafię Strzeleczki – a jest moim kolegą z roku w seminarium – pomyślałem, że nie mogę go z problemem braku księży zostawić. Przecież, jak przyjmowaliśmy święcenia, to jak każdy ksiądz przyrzekłem swojemu ordynariuszowi i jego następcom cześć i posłuszeństwo.
-Przecież to coś znaczy. Jestem posłuszny. Choć w młodości marzyłem o jednej małej parafii. Teraz mam trzy. Dwie małe i jedną większą, miejską. W Strzeleczkach znam na razie tylko niektóre twarze. Osób najczęściej chodzących do kościoła. Wszystkich po nazwisku jeszcze długo nie będę znał. Tu jest zameldowanych 1500 osób. Więc na razie pytam i stopniowo poznaję.
– Mam nadzieję, że to, że jestem proboszczem i w Pisarzowicach, i w Kierpniu, a teraz także w Strzeleczkach przyczyni się w dłuższej perspektywie do integracji tych społeczności – podsumowuje proboszcz. – Staram się być sobą, ale i konfliktów unikać. Słucham ludzi i ich potrzeb.
Łączenie parafii nieuniknione
Proces łączenia parafii wydaje się w diecezji opolskiej i w całej Polsce nieunikniony. Może jeszcze nie grozi nam szybko model wielu diecezji niemieckich, gdzie jeden „team duszpasterski” złożony nie tylko z księdza, ale i diakonów stałych, czasem siostry i świeckich obsługuje równocześnie wiele kościołów. Już nie wszędzie celebruje się mszę św. Bywa, że musi wystarczyć liturgia słowa i Komunia św. Niemieccy wierni nazywają czasem ten model – gorzko żartując – duszpasterstwem śmigłowcowym, bo ksiądz albo jego reprezentant – choć helikopterem jeszcze nie lata – to wpada do wiernych tylko na chwilę i gna dalej. A komu zależy na niedzielnej Eucharystii, szuka gdzie najbliżej jego miejsca zamieszkania się mszę w tę niedzielę odprawia.
Diecezja opolska ma nadal 399 parafii. Ale proboszczów lub administratorów jest już tylko około 360. Resztę połączono. Po dwie – lub jak u księdza Zbigniewa – trzy parafie scalone swoistą unią personalną przez wspólnego proboszcza.
Pierwszą przyczyną tego stanu rzeczy są – oczywiście – pustoszejące seminaria duchowne. Mówił o tym niedawno, podczas 30-lecia Wydziału Teologicznego UO oraz 75-lecia Wyższego Seminarium Duchownego w Nysie i w Opolu biskup Andrzej Czaja.
Wiele zmian
– Gdy sięgamy wstecz i zestawiamy to z dniem dzisiejszym, widzimy, jak wiele się zmieniło – mówił biskup opolski. – Kiedy wstępowałem do seminarium, było nas na roku 78. Wszystkich kleryków – 257. Kiedy zostawałem biskupem jeszcze było ich powyżej 130. A teraz? Czternastu. Ogromne zmiany, a z nimi wiele wyzwań. Brak powołań do kapłaństwa, do posługi teologa. Potrzeba zmian, wiele decyzji to posunięcia prekursorskie. Nie mamy pewności, czy to są rozwiązania słuszne, ale coś trzeba robić. Trzeba bardzo indywidualnie każdego studenta i każdego kleryka prowadzić.
Ale łączenie parafii to nie tylko problem braku powołań do kapłaństwa. To także zmniejszająca się liczba wiernych. I chodzi nie tylko – i może nawet nie przede wszystkim – o tzw. cichą apostazję, czyli odchodzenie z Kościoła – bez formalnego wykreślania się z ksiąg i ze statystyk – zwłaszcza ludzi młodych. Choć zjawisko oczywiście jest widoczne.
Parafie kurczą się także z powodu demografii. Wystarczy wziąć do ręki najnowszy „Schematyzm diecezji opolskiej”, by się przekonać, w jak wielu parafiach przez kilka ostatnich lat liczba pogrzebów przewyższa – czasem nawet dwu– i trzykrotnie liczbę chrztów. Tę złą tendencję demograficzną covid jeszcze nasilił. Nic dziwnego, że kościelne ławki pustoszeją.
Coraz trudniej
Trudno w małych, trochę wymierających wspólnotach prowadzić duszpasterstwo. Nie tylko dlatego, że małym parafiom trudno czasem utrzymać kościół, często zbudowany w innych czasach, gdy wioska dziś licząca 300-400 osób, była kilka razy większa i składała się z dużych zamożnych gospodarstw. Niełatwo też prowadzić choćby duszpasterstwo z dziećmi, jeśli tych dzieci jest w parafii mniej niż palców u obu rąk. Dlatego proces łączenia parafii będzie – nawet jeśli nie gwałtownie – to jednak konsekwentnie postępował.
Trudno przecież sądzić, że w najbliższych latach do drzwi seminariów w Polsce rzucą się tłumy chętnych do kapłaństwa (choć w tym roku – po raz pierwszy od kilku lat – było ich w całym kraju trochę więcej niż rok wcześniej). Nie tylko z powodu spadku poziomu religijności w rodzinach. Także ze względu na wspomnianą demografię. Dzietność w Polsce jest dziś – na tle Europy – rekordowo niska. Za chwilę brak będzie ludzi do wszelkich zajęć. Nie tylko do kapłaństwa.
W diecezji opolskiej – w parafii Przemienienia Pańskiego – pracuje wikariusz urodzony w afrykańskim Togo, dwaj jego młodsi koledzy kilkanaście dni temu przylecieli do Polski, by w Opolu – po opanowaniu języka – studiować teologię. Ale na masowy napływ kapłanów z zagranicy trudno chyba w Polsce liczyć. Także ze względu na barierę, jaką stanowi dla wielu obcokrajowców naprawdę trudny język polski.
Ksiądz Zbigniew Zalewski: Szkoła jest czwartą parafią
Ksiądz Zbigniew Zalewski podkreśla, że sporo czasu i zaangażowania poświęca także swojej czwartej „parafii”.
– Uczę religii w szkole i w tym roku pobiłem rekord – mam 26 godzin katechezy – opowiada. – Pracuję w Zespole Szkół Specjalnych im. Juliana Tuwima w Krapkowicach. Żeby być w pełni kompetentnym nauczycielem zrobiłem studia z oligofrenopedagogiki (pedagogiki osób z niepełnosprawnością intelektualną – przyp. red.). To jest dobra szkoła. Rodzice przywożą do nas swoje pociechy także z Opola.
– Pracuję m.in. z dziećmi ze spektrum autyzmu – mówi ks. proboszcz. – To jest naprawdę trochę czwarta parafia, bo przygotowuję tych uczniów m.in. do Pierwszej Komunii Świętej.
– Uroczystość zwykle odbywa się w parafii św. Mikołaja w Krapkowicach – dodaje ks. Zalewski. – Korzystamy z gościnności proboszcza, ks. Krzysztofa Pustelaka i w tygodniu mamy dla dzieci uroczystą liturgię. W ubiegłym roku miałem takich uczniów ośmiu, z tego siedmiu z autyzmem. Kiedy widzę łzy radości w oczach mam i babć, bo ich dziecko czy wnuczek, do Pierwszej Komunii przystępuje, nie mam wątpliwości, że to ma sens. Nawet jeśli przygotowanie nie jest łatwe. Bo czasem same słowa nie wystarczają, trzeba treści katechezy narysować. Żeby złapać z uczniem kontakt. On wtedy łatwiej zrozumie, że mówię o Panu Jezusie I trzeba mieć zaufanie, że Pan Bóg jest w ich sercach obecny, że wiedzą, w czym uczestniczą. Także wtedy, gdy nie da się ucznia przepytać ze znajomości 10 przykazań, bo on nie mówi. Pamiętam o słowach Pana Jezusa: „Pozwólcie dzieciom przychodzić do mnie i nie zabraniajcie im. Do nich bowiem należy Królestwo Boże”.
– A moi uczniowie rozumieją dużo – dodaje. – Na planie lekcji, tam, gdzie są zajęcia z religii, często rysują gitarę. Kojarzę im się z instrumentem i z muzyką. Już się nauczyłem, że czasem najłatwiej pobudzone, rozkrzyczane dziecko uspokoić dźwiękami gitary. Dać mu do ręki instrument.
Marzenia z młodości
Okazało się, że czwarta parafia pozwoliła proboszczowi trzech parafii spełnić ważne marzenie z młodości.
– Bardzo wtedy chciałem grać w zespole – opowiada ksiądz Zbigniew Zalewski. – I w szkole gram. Mamy zespół nauczycieli. Występuje w nim m.in. organistka, pani Marta. Ma słuch absolutny. Gra nie tylko na klawiszach, ale i na akordeonie. Adam, świetny nauczyciel, jest gitarzystą. Wszystko potrafi zagrać ze słuchu. Ja gram na gitarze i na harmonijkach ustnych, a ostatnio zacząłem próbować także na fletni Pana. Angażujemy do śpiewu dzieci. Nagraliśmy już razem dwie płyty w profesjonalnym studiu. Na 45-lecie szkoły przygotowaliśmy covery przebojów z lat siedemdziesiątych, osiemdziesiątych, dziewięćdziesiątych itd.
Płyty zostały w Pisarzowicach, więc proboszcz z telefonu puszcza niektóre przeboje w wykonaniu zespołu. Brzmią bardzo profesjonalnie.
– Ale mamy też w dorobku płytę z kolędami – mówi proboszcz. W przygotowaniu jest już kolejna – „Tuwim Band dzieciom”. Wszyscy już na nią czekamy.
Czytaj także: Powodzianie krytykują Wody Polskie. Lewin Brzeski i Nysa szykują pozew
***
Odważne komentarze, unikalna publicystyka, pasjonujące reportaże i rozmowy – czytaj w najnowszym numerze tygodnika „O!Polska”. Do kupienia w punktach sprzedaży prasy w regionie oraz w formie e-wydania.