– Tych lokali z wyszynkiem było w Opolu bardzo dużo – opowiada dr Borkowski. – Taki był wtedy styl życia. Nie siedziało się w domu jak dzisiaj, kiedy mamy w mieszkaniach całe multimedialne oprzyrządowanie. Wtedy ci, którzy mieli wolny czas, czyli przede wszystkim bogatsi, spotykali się po to, by zjeść, ale także aby napić się piwa.
Zaznacza, że Niemcy lubią się zrzeszać, obradować, zakładać kluby. To wszystko sprzyjało funkcjonowaniu gospód i knajp.
– Piwo produkowane na miejscu było tańsze niż gdzie indziej, skoro nie trzeba było go z daleka sprowadzać. Ale miasto wówczas oferowało lokale na każdą kieszeń. I dla bogatszych, i dla biedniejszych. W Rynku było ich kilka, ale zapraszały także na każdej większej ulicy. Wiele z nich funkcjonowało niezmiennie po kilkadziesiąt lat. Życie było stabilne. Wojna oczywiście w 1914 roku wybuchła, ale była daleko, choć część lokali jednak z tego powodu zamykano, albo były dostępne dla gości tylko do 21.00. Druga wojna światowa bezpośrednio dała się odczuć w Opolu latem 1944 roku – opisuje historyk.
Opole browarami stało
Browarów było w mieście kilka. Do największych należał browar Friedlaenderów. – Zajmował cały kwartał między dzisiejszymi ulicami Barlickiego, Powstańców Śląskich, Strzelców Bytomskich. Dzisiaj znajduje się tam „Toropol”, szkoła muzyczna, bursa szkół artystycznych – opowiada Maciej Borkowski.
– Był też Browar Akcyjny na obecnym pl. Kopernika. Budynki dotrwały do lat 70., choć browar został przez Sowietów wyszabrowany. Mieszcząca się w tym miejscu galeria „Solaris” charakterem budynku trochę do dawnego browaru nawiązuje. Tu ciekawostka: kiedy te budynki zburzono, po centrum miasta rozniosła się plaga szczurów, które spokojnie w zdewastowanych budynkach mieszkały – mówi dr Maciej Borkowski.
W roku 1909 na Krakowskiej 4 można było skosztować piwa właśnie z opolskiego Browaru Akcyjnego, a tuż obok, pod numerem 5, zajrzeć do piwiarni Johanna Karrascha. Komu piwo pite z kufla nie smakowało, mógł u Eduarda Niemczyka pod numerem 29 zakupić piwo butelkowe. Na Krakowskiej 43 czekała probiernia destylatów pana Valentina Jonczyka. Eleganccy i zamożni opolanie odwiedzali tłumnie sale restauracyjne opolskich hoteli.

– Na Krakowskiej chodzono do hotelu Form (Krakowska 24), Deutsches Haus (Krakowska 40) i hotelu Krug (Krakowska 57) – wylicza dr Borkowski. – Do roku 1914 główna sala balowa hotelu Form była miejscem eleganckiego balu z okazji urodzin cesarza Wilhelma II. Hotel Krug natomiast kusił nie tylko salą restauracyjną, ale i dużą salą bilardową. W grudniu 1910 w jednej z sal hotelu Krug grupka pasjonatów powołała do życia, zapewne przy piwie, pierwszy w Opolu klub piłkarski.
Panowie w gospodach, panie w kawiarniach
– Charakterystyczne jest, że w gospodach panie się raczej nie gromadziły, to była jednak domena mężczyzn – dodaje dr Borkowski. – Paniom pozostawały kawiarnie. Chyba, że czekały, aż małżonek wreszcie sam albo w towarzystwie z lokalu wyjdzie. Na dzisiejszym placu Piłsudskiego, wtedy placu Wrocławskim, można było – pod numerem 14 – wpaść do lokalu na kufel namysłowskiego piwa do lokalu „Zur Stadt Breslau” (Pod Miastem Wrocław).
Jego właściciel, pan Rudolf Zentzytzki, dbał o klientów wszechstronnie. Na tych, których piwo namysłowskie nadmiernie zmogło, czekały pokoje gościnne (konie i wozy lokowano w stajni).
– Delikwenta, który zaniemógł, kładziono do łóżka, a jeśli nie było jeszcze zbyt późno, wysyłało się jakiegoś młodego człowieka rowerem albo pieszo do jego rodziny i on informował, w którym lokalu głowa rodziny się znajduje i uspokajał, że jak wytrzeźwieje, to wróci – śmieje się dr Borkowski.

W tej restauracji niedysponowany klient mógł liczyć na nocleg.
– Dowożono też klientów do lokali. Na chętnych do odwiedzenia restauracji Moritzberg przy dzisiejszej ulicy Armii Krajowej czekał w centrum miasta konny omnibus, który za niewielką opłatą odwoził i przywoził gości. Za taki transport trzeba było oczywiście zapłacić osobno. Ale równocześnie, przynajmniej w niektórych lokalach, klientom, którym pieniędzy zabrakło, dawano alkohol „na borg”, czyli na zeszyt. Chociaż formalnie było to zakazane i taki właściciel lokalu narażał się na karę finansową – podkreśla historyk.
- Gdzie było legendarne miejsce, w którym piwo lano „na borg”?
- Który lokal miał dwa wejścia, umożliwiające dyskretną ucieczkę?
- Jakie funkcje pełnią teraz budynki, które kiedyś mieściły knajpy?
- Jak miasto próbowało walczyć z pijaństwem?
Odpowiedzi na te pytania w pełnej wersji tekstu „Lało się nie tylko piwo” w najnowszym numerze tygodnika „Opolska”. Do kupienia w punktach sprzedaży prasy w regionie oraz w formie e-wydania.