Trzeba jednak przyznać, iż w starciu ze znacznie wyżej notowanym rywalem postawili się i byli blisko zapunktowania. Dość napisać, iż tylko jedna z czterech partii nie kończyła się minimalną przewagą którejś z ekip. Niestety finalnie gospodarze nie wywalczyli choćby punkty, co w ich sytuacji jest podwójnie bolesne. Tym bardziej, że choć pozostali ponad strefą spadkową to jednak wciąż muszą oglądać się ze siebie (pełna tabela TUTAJ).
Pojedynek otwierający rundę rewanżową zarówno u nysan jak i ich rywali dobrze zaczął się dla tych pierwszych. Wszak szybko odskoczyli oni na 9:3. Co z tego jednak skoro z dziewięciu kolejnych akcji osiem wygrali rzeszowianie. I choć co prawda potem jakoś szczególnie poszli za ciosem, to jednak już do końca nadawali ton grze triumfując 25:23. Po zmianie stron dalej mieliśmy dość wyrównany bój podczas, którego gra obu drużyn falowała, ale w zaciętej końcówce znowu więcej zimnej krwi zachowali przyjezdni. Ponadto skończyło się takim samym wynikiem.
Po kolejnej zmianie stron żółto-niebiescy nie mieli zamiaru się poddawać. Znowu postawili się faworytom i to na tyle, że wybronili dwie piłki meczowe, a grze na przewagi triumfowali 30:28. Czwarta odsłona również długo była zacięta, ale do pewnego momentu. Od remisu po siatkarze z Podkarpacia zaczęli dyktować warunki gry i ograli nasz team różnicą sześciu piłek.
PSG Stal Nysa – Asseco Resovia Rzeszów 1:3 (23:25, 23:25, 30:28, 19:25)
Stal: Motta Paes (1 pkt), El Graoui (4), Zerba (6), Dulski (14), Włodarczyk (14), Kramczyński (9), Szymura (libero) oraz Gierżot (16), Kapica (3), Kosiba, Szczurek.
Czytaj także: ZAKSA Kędzierzyn-Koźle otworzyła rundę rewanżową PlusLigi. Nieudanie