Igor Tuleya może wrócić do orzekania
Ta mocno zawiła i niezrozumiała dla większości obywateli sprawa ma fundamentalne znaczenie dla przyszłości każdego z nas. I to w wielu wymiarach.
Po pierwsze, powstanie Izby Dyscyplinarnej Sądu Najwyższego było jednym z filarów tzw. reformy wymiaru sprawiedliwości Zbigniewa Ziobry. Polityk ten zamarzył sobie, że grając twardego szeryfa, niczym minister sprawiedliwości Lech Kaczyński w rządzie Jerzego Buzka, wypromuje się na przyszłego lidera polskiej prawicy. Temu służyła wielka akcja zohydzania Polakom sędziów. Pamiętamy przydrożne bilbordy drukowane za nasze pieniądze. I całe serie obrzydliwych materiałów w TVP, w których sędziów przedstawiano jak pijaków, zboczeńców, a nawet drobnych złodziejaszków, którzy kradną po sklepach kiełbasę, wiertarki czy spodnie.
To podziałało na wyobraźnię mas i pozwoliło zapoczątkować falę wymiany rzekomo zepsutych elit sędziowskich na te nowe, które będą orzekać już tylko dla dobra ojczyzny. Rychło się okazało, że roi się w tym zaciągu, jak i w całej armii dobrej zmiany, od nieudaczników i frustratów, gotowych działać pod rękę z nową władzą.
Zamiast reformy dostaliśmy wielokrotnie poprawianą „deformę”, o którą pokłócił się sam obóz władzy. Co ważne: żaden z prawdziwych mankamentów polskiego sądownictwa nie został przez ludzi Ziobry rozwiązany (choćby przewlekłość postępowań). Za to zafundowano nam chaos prawny i wojnę o praworządność z Unią Europejską, która na skutek łamania unijnych standardów zablokowała Polsce grube miliardy euro z Krajowego Planu Odbudowy.
Między kropelką a planem Marshalla
To jest ten drugi wymiar wojny Ziobry z Brukselą – ubożenie polskiego społeczeństwa i rosnące problemy gospodarki. Przez chory upór władzy tracimy olbrzymie pieniądze, które mogłyby już od wielu miesięcy zasilać polską gospodarkę i ograniczać inflację.
Sytuacja, w której zobowiązaliśmy się spłacać unijny kredyt, z którego świadomie nie korzystamy, jest dla mnie czystym warcholstwem i działaniem na szkodę polskiej gospodarki. Przy czym sam premier, który zrozumiał swój błąd i chce się wbrew Ziobrze dogadać z Unią, przez długie miesiące manipulował w sprawie KPO. Najpierw nazywał unijny program „nowym planem Marshalla”, który ma dźwignąć Europę po pandemii, a gdy pojawiły się problemy, mówił już o „kropelce” w morzu budżetowych wydatków. W istocie chodzi o 168 miliardów złotych rozłożonych na cztery lata. Tego pozbawia nas rząd Prawa i Sprawiedliwości, dając się szantażować politycznie partyjce, która notuje w sondażach około 0.7 procent poparcia.
Przywrócenie do pracy sędziego Igora Tulei to krok w dobrą stronę, ale wszystkich naszych problemów z praworządnością nie rozwiązuje. Polski rząd z ogromnym poświęceniem rozwiązuje teraz problemy, które sam przez ostatnie lata stworzył.