Krzysztof Ogiolda: Kiedy dowiedziałem się o zastrzeleniu rodziców i brata przez 32-letniego mężczyznę w Namysłowie, przypomniał mi się dialog z oglądanego niedawno skandynawskiego kryminału: „Jak takie spokojne miasto mogła dotknąć taka tragedia?”. No właśnie, przecież Namysłów to nie San Francisco…
Prof. Tomasz Grzyb, psycholog społeczny: To prawda. Ale zwróćmy uwagę, że gdzie są techniczne możliwości, gdzie zachodzi realna możliwość użycia broni – jak było w tym przypadku – tam może się okazać, że ktoś tej broni użyje. Najczęściej wtedy, kiedy niejako skończyły mu się argumenty. Kiedy z perspektywy tej osoby skończyły się inne niż strzały sposoby zareagowania na jakąś życiową sytuację. Mało wiemy o tym, co się stało w Namysłowie, więc i nie potrafimy tego wydarzenia szczegółowo przeanalizować. Ale generalnie w rodzinach, w domowych sytuacjach może się zdarzyć, że tracimy argumenty. A emocje, które co do zasady pozwalają nam sensownie funkcjonować, zaczynają nami miotać.
– Kiedy stajemy się niewolnikami swoich emocji?
– Gdy nie jesteśmy w stanie ich kontrolować, jeśli nie jesteśmy tej kontroli nauczeni. Gdy nie jesteśmy przygotowani do takiej sytuacji, może się okazać, że sięgniemy po argumenty, które w tej konkretnej sytuacji i tylko w tej konkretnej chwili uważamy za jedyne rozwiązanie. Coś takiego, jak się wydaje, w tej rodzinie w niedzielę miało miejsce. Z tego płynie wniosek, że musimy się nauczyć rozpoznawać emocje nie tylko u innych, ale i u siebie. Żebym miał świadomość, że ja to uczucie, które właśnie się we mnie rodzi, znam i ono jest niebezpieczne. Powinienem też dać sobie prawo do powiedzenia drugiemu: „Bardzo mnie to drażni, co robisz. Mam do ciebie żal o to, że ci się powodzi, nawet jeśli nie do końca rozumiem, dlaczego tak jest”. Musimy uczyć się rozmawiać, nawet o rzeczach bardzo dla nas trudnych.
– Tak się stało, choć zarówno o ofiarach, jak i o sprawcy znajomi mówili dla mediów dobrze, nawet w superlatywach: że spokojni, przyjaźni, sympatyczni. Każdy z nas nosi w sobie – przynajmniej potencjalnie – doktora Jekylla i mister Hyde’a?
– Wydaje się, że nie, że niekoniecznie trzeba myśleć o takich skrajnościach. Tylko trzeba pamiętać o tych zewnętrznych okolicznościach, które mogą z nas wydobyć to, co jest trudne do wyobrażenia. Rozmowy prowadzone z ludźmi, którzy dokonali zabójstwa w afekcie, pokazują, że oni często sami nie są w stanie uwierzyć w to, co zrobili. Mówią, że tracili kontrolę nad rzeczywistością. Wszystko działo się automatycznie. Postępowali w sposób, o który nie podejrzewaliby samych siebie. Często nie doceniamy siły sytuacji. I nie mówię tego, by kogokolwiek usprawiedliwiać, ale po to, byśmy pamiętali, że różne sytuacje warto trenować. Warto pamiętać o formach, o zasadach, do których przywykliśmy, kiedy mamy do czynienia z kłótnią, agresywnym zachowaniem itd.
– Co robić w praktyce?
– Warto dać sobie prawo do powiedzenia: Wszyscy stop! Musimy przerwać, bo to jest groźne, bo za chwilę powiemy o trzy słowa za dużo. Napijmy się czegoś chłodnego, niekoniecznie alkoholu i spróbujmy na tę sytuację popatrzeć trochę inaczej. Tych umiejętności komunikacyjnych wszyscy musimy się uczyć.
– O powody, dla których w tamtym domu padły strzały, już nie zapytamy. Ani ofiar, ani sprawcy, bo odebrał i sobie życie. Ale w wypowiedziach innych osób wracał jako możliwy motyw zazdrości. Młodszy brat rzekomo strzelił do starszego, bo tamten był szanowany, lepiej mu się powodziło. Mam świadomość, że obcujemy z tajemnicą. Lecz jeśli to zabójstwo nastąpiło z zazdrości, to jest to motyw stary jak świat.
– Pierwsze morderstwo opisane w dziejach świata to morderstwo z zazdrości – historia Kaina i Abla. Ten pierwszy jest dzikim myśliwym, ten drugi statecznym, powszechnie szanowanym rolnikiem. W dodatku Bóg zdaje się go bardziej kochać. W psychologii istnieje takie zjawisko, jak teoria frustracji i agresji. Poczucie niespełnienia rozumiane jako przekonanie, że coś mi się należy, a tego nie otrzymuję, chociaż też się staram – wiedzie nas do frustracji. A ona może prowadzić do agresywnych zachowań.
– Ta tragedia trwała wiele godzin, więc jeśli sprawca strzelił do bliskich w afekcie, miał sporo czasu, by ochłonąć.
– Ale równocześnie wiedział, co zrobił. Być może było tak, że zaczęło się od kroku nierozważnego, spowodowanego afektem. Po nim sprawca prawdopodobnie nie widział już odwrotu. Ustalenie, czy tak było, to zadanie dla prokuratora i policji. My musimy pamiętać, że człowiek może czuć się osaczony. Niekoniecznie przez innych. Także przez siebie i własne czyny i decyzje. To się może manifestować przekonaniem, że jest tylko jedna, tragiczna forma zakończenia tej sprawy.
– Zabójca miał broń. Nawet dwie sztuki – krótką i długą. Miał też zezwolenia, a więc przeszedł przez całe sito kontroli. Na ile ono może być skuteczne?
– Nie ma stuprocentowo skutecznej metody weryfikowania kandydatów do posiadania broni. Problem często polega na tym, że w polskich warunkach broń dla znacznej części ludzi nie jest konieczna ze względu na pracę, jaką wykonują. To jest hobby, realizacja jakiejś pasji: „Ja sobie lubię postrzelać”. To samo w sobie oczywiście nie jest złe. Ale skutkuje tym, że w użyciu jest dużo realnej broni, która „potrafi” zabijać, robić krzywdę. Możemy tworzyć systemy, które osobom o rozchwianej osobowości mają drogę do posiadania broni zamknąć. Jednak stuprocentowej pewności nie będzie. Także dlatego, że ktoś o rozchwianej osobowości może na egzaminie zagrać. Kandydaci informują się nawzajem, co i jak trzeba mówić. I jak się zachowywać, żeby prawo do posiadania pistoletu czy karabinu otrzymać.
– Dzieci widziały to, co widziały. Ich stryj kazał je podobno związać. One to kiedyś za sobą zostawią, czy będą to doświadczenie nieść przez życie?
– To jest rzecz, która z nimi na długo zostanie. Nie da się tego łatwo zapomnieć. Zresztą, to byłoby niewskazane – bo to się przecież naprawdę zdarzyło i nie ma sensu temu zaprzeczać. Ale pamiętajmy o plastyczności człowieka. O tym, że potrafimy się dostosować do wielu sytuacji. Znamy historię choćby Jakuba Błaszczykowskiego, który był jako dziecko świadkiem dramatycznych scen w rodzinnym domu. Człowiek z wieloma rzeczami potrafi sobie radzić, jak długo ma wsparcie ludzi dookoła i fachową pomoc. Jakaś nadzieja w tym wszystkim zatem jest, choć naturalnie rodzinie i bliskim bardzo trudno teraz w to uwierzyć.
Czytaj także: Depresja i zaburzenia psychiczne w pracy. Rosną kolejki do terapeutów
***
Odważne komentarze, unikalna publicystyka, pasjonujące reportaże i rozmowy – czytaj w najnowszym numerze tygodnika „O!Polska”. Do kupienia w punktach sprzedaży prasy w regionie oraz w formie e-wydania