Worek medali za pływanie w lodzie
Sześć z nich, z czego cztery indywidualnie, a w tym trzy z najcenniejszego kruszcu, wywalczył Sławomir Wilkowski z Kędzierzyna-Koźla. Natomiast Rafał Barton z Większyc w kategorii junior pięciokrotnie stawał na najwyższym stopniu podium. Ich startom warto się przyglądać tym bardziej, że nie brakuje głosów, iż pływanie w lodzie może w przyszłości zagościć na Zimowych Igrzyskach Olimpijskich.
– Nigdy wcześniej nie brałem udziału w mistrzostwach świata, więc było to dla mnie ogromne przeżycie, którego nigdy nie zapomnę. Od zawsze było to moje marzenie, aby reprezentować kraj w tak ważnych zawodach – nie kryje Rafał Barton, najmłodszy zawodnik całej imprezy, który trzykrotnie był najlepszy w stylu dowolnym (na 50 m, 100 m i 250 m) oraz na 50 m grzbietem i 100 m klasykiem. – Możliwość rywalizowania z zawodnikami z całego globu sprawiała, że czułem się doceniony. Dzięki rodzicom oraz trenerowi marzenia stały się rzeczywistością – przyznaje 16-latek.
Znacznie bardziej „obyty” w tego typu imprezach był już Sławomir Wilkowski, który rok wcześniej uczestniczył choćby w czempionacie w Głogowie. Wtedy na podium był pięć razy, zdobywając dwa złota: na 100 m zmiennym i 50 m grzbietem, srebro w sztafecie 4×50 m mix oraz brąz na 50 metrów kraulem. Ten ostatni wynik dał także srebro w jego kategorii wiekowej. To jednak nie znaczyło, że do Francji jechał „po swoje”.
Mistrzostwa to mistrzostwa
– Poziom zawodów był teraz dużo wyższy, trudniej było cokolwiek wygrać. Na pewno doceniam to teraz jeszcze bardziej – cieszy się Wilkowski.
I ma z czego, bo do swojego medalowego dorobku dołożył tam: dwa złota na 100 metrów stylem zmiennym, zarówno w kategorii 24-29 lat, jak i w „open”, a do tego na 100 metrów stylem grzbietowym w swojej grupie wiekowej, przy czym w ogólnej klasyfikacji był drugi. Na srebro zapracował także w sztafetach: 4×50 stylem zmiennym i 4×50 stylem dowolnym.
Nasi zawodnicy zaznaczają, że choć pływanie w lodzie nie jest tak popularne, jak „standardowe”, to podczas mistrzostw czuć było atmosferę wielkiej imprezy. Nie tylko dlatego, że brało w niej udział ponad pół tysiąca sportowców z całego świata, a zgłosili się reprezentanci blisko 40 krajów.
– Szczególnie podczas serii finałowych, gdy startowali najlepsi zawodnicy, to fajnie się w tym wszystkim uczestniczyło. Zarówno jako startujący, jak i kibic – podkreśla Wilkowski.
No dobrze, ale ktoś zapyta wreszcie, czym różni się „pływanie w lodzie” od takiego „zwykłego”? Na pewno nie tylko tym, że jest zimniej. Wszak choćby podczas zmagań we Francji temperatura wody wahała się między 3,5 a 4,5 stopnia Celsjusza. Podczas gdy powietrze w okolicach zera, a w nocy spadała nawet poniżej, przez co z rana na wodzie była kra. To nie wszystko jednak.
Czym jest pływanie w lodzie?
– Dodałbym, że przygotowanie i rozgrzewka muszą być inne, bo nie można się przegrzać, zarówno przed startem, jak i w basenie – tłumaczy Wilkowski.
– Cały czas należy trzymać tę stałą temperaturę. Żeby nie było zbyt ciepło, bo jak się wejdzie do wody zbyt rozgrzanym, to zimno uderzy trzy razy bardziej. Druga rzecz, to czucie wody, palców i nóg. Gdy się pływa na 50 m, 100 m, czy nawet 200 m to się to czuje. Powyżej pół kilometra, to ludzie płyną jakby mieli założone rękawiczki. Palce odmarzają, nogi to samo. Twarz robi się sztywniejsza. Ciężej wziąć oddech, więc łatwiej się zachłysnąć tą wodą. Trzeba więc bardzo uważać i technikę dobrać do tego, jaka jest temperatura. To też zmaganie się z bólem. Na samych treningach wejście do tej zimnej wody jest bolesne dla samej psychiki. Z drugiej strony na zawodach jest taki wystrzał „chemii w mózgu”, że prawie nic się nie czuje – dodaje ze śmiechem.
To, co nie mniej ważne, to fakt, iż nie ma tradycyjnego startu, czyli skoku ze słupka i „nawrotów koziołkowych”, żeby nie moczyć głowy ze względów bezpieczeństwa. W związku z tym czasy są często dużo wolniejsze na tych samych dystansach, aniżeli w tradycyjnym pływaniu.
– Podczas skoku zyskuje się 2-3 sekundy, tak samo podczas nawrotu koziołkowego – wyjaśnia Wilkowski. – Nie każdy pływak też potrafi się przestawić. Ja byłem grzbiecistą, więc taką zmianą kierunku nadrabiałem, a tu tego nie ma. Trzeba postawić na czystą siłę, bo jest więcej pływania.
Oswoić się z zimną wodą
Treningi polegają na przyzwyczajaniu się stopniowo do zimnej wody. Co ciekawe, więcej zajęć mają w zwykłym basenie, choć wszystko jest uzależnione od tego, do czego się akurat konkretnie przygotowują.
– Gdy zbliżają się zawody, to treningi z lodowego pływania mam co drugi dzień. Wizyty na basenie zależą od tego, jaki tryb zajęć prowadzę w danym momencie. Oprócz tego staram się dużo czasu spędzać na zewnątrz, czy to spacerując, czy jeżdżąc na rowerze – mówi Barton.
– Szczerze powiedziawszy, to w zimnej wodzie mniej trenuję – opowiada Wilkowski. – Jak już, to startowanie i nawroty. Na co poświęcam 15-20 minut w ramach jednej sesji, a tych też nie mam codziennie. Morsowanie to raczej jako dodatek co drugi, trzeci dzień. Ważna jest też siłownia – zastrzega, choć też nie kryje, że musi ten czas jakoś wygospodarować, ponieważ normalnie pracuje.
– Ciężko wyrobić finansowo na takie zawody, jak np. te we Francji – zauważa Wilkowski, który jako młody chłopak trenował z niemałymi sukcesami w MMKS Kędzierzyn-Koźle. W pewnym momencie jednak tego typu formuła najzwyczajniej mu się „przejadła”.
Lodowa pasja
– Stwierdziłem, że to już jest troszeczkę nudne i uznałem, iż trzeba poszukać czegoś innego. Bardziej ekstremalnego, a że zajmowałem się też morsowaniem to jakoś to połączyłem – wspomina Wilkowski, na co dzień trener pływania i instruktor w niemal każdym wodnym sporcie, dlatego trudno się dziwić, iż podczas zajęć sam sobie jest „sterem i okrętem”. – Trenera mam tylko od przygotowania motorycznego na siłowni. Stawiam na swoje doświadczenia. Na co dzień jestem instruktorem tego sportu, więc wiem co mam robić i tego „bata nad sobą” nie potrzebuje – wyjaśnia, a warto przy tym wiedzieć, iż prowadzi kanał na youtubie o nazwie „swim4smile” (nazwa także instagrama), gdzie prezentuje choćby porady pływackie jak i pokazuje swój udział podczas większych zawodów.
Rafał przygodę z pływaniem w lodzie rozpoczął bardzo wcześnie. Miał 14 lat, kiedy zamknięto baseny ze względu na pandemię. W grudniu 2020 roku trener Krzysztof Chałat z Wodniackiego Klubu Sportowego AQUA Active w Kędzierzynie-Koźlu zaproponował mu wejście do wody na świeżym powietrzu.
– Zgodziłem się, a to przerodziło się w życiową pasję, z której szybko nie zrezygnuję. Nic innego nie dostarcza mi tyle emocji i radości. Uczucia, które towarzyszą mi podczas pływania, są nie do opisania – dodaje Barton, uczeń I LO im. Henryka Sienkiewicza w Kędzierzynie-Koźlu, który swój czas dzieli między szkołę, treningi i dom, a na instagramie można go znaleźć pod adresem „bartonrafal”.
Co w przyszłości?
Obaj na razie nie mają sprecyzowanych planów na przyszłość, ale też nie odpoczywają po „imprezie sezonu”. Na pewno chcą jeszcze startować póki zima trwa. Wszak choćby w Polsce organizowane są takie zawody jak Gdynia Winter Swimming Cup czy Baltic Swimming Challenge. W planach mają również morsowanie z mistrzami świata w Kędzierzynie-Koźlu. A w głowach już powoli kiełkuje myśl o kolejnym czempionacie w pływaniu w lodzie.
– Chciałbym dalej realizować się jako instruktor i łączyć to z treningami, czekając na różnego rodzaju zawody, szczególnie gdzieś bliżej. Gdzie będę mógł, to postaram się pojechać. Dlatego sponsorzy jak najbardziej poszukiwani – przedstawia swój zamysł Wilkowski, nie kryjąc, iż powrót do rywalizacji w „standardowym” pływaniu raczej już nie wchodzi w rachubę.
– Ja nie mówię „nie”, bo nie wiadomo co życie przyniesie, ale myślę, że raczej pozostanę wyłącznie w lodowym pływaniu. W nim najlepiej się odnajduję – zaznacza z kolei Barton.