Termin spłaty minął w lipcu i lecą już karne odsetki. Dług więc jeszcze bardziej rośnie, a PiS grozi bankructwo. Nowogrodzka liczyła, że odda bankowy kredyt, jak dostanie 26 mln zł subwencji wyborczej, no, ale tej nie ma, bo Państwowa Komisja Wyborcza nie zaakceptowała dotąd sprawozdania finansowego PiS i wciąż je bada. Dlaczego, chyba każdy wie, ale gdyby ktoś coś przeoczył, chodzi o nielegalne finansowanie kampanii wyborczej.
Że mieliśmy z tym do czynienia, jest bezdyskusyjne. W państwie PiS jej działacze oraz znajomi królika traktowali podległe im publiczne instytucje i spółki jak folwark, nie zawracając sobie zbytnio głowy prawem, dobrymi obyczajami czy gospodarnością. Jak w soczewce pokazuje to tekst Piotra Guzika o SIM Opolskie i jego prezesie, który jest głównym tematem najnowszego wydania „O!Polskiej”.
Tak działo się wszędzie i dlatego było możliwe to, co widzieliśmy w kampanii przed ubiegłorocznymi wyborami parlamentarnymi. Te pikniki, festyny, pokazy służb mundurowych, rozdawanie czeków i prezentów, od garnków począwszy, na wozach strażackich kończąc.
Każdy widział, jak za nasze pieniądze promowali się wtedy otwarcie kandydaci PiS i jego sojuszników. Na ich kampanię poszły grube miliony, jeśli nie miliardy złotych. Z Funduszu Sprawiedliwości i różnych innych, z budżetu ministerstw, agencji, Lasów Państwowych czy państwowych spółek. Często odbywało się to na kolokwialnego bezczela – potrzebuję, to biorę – bo wierzyli, że wygrają i nikt ich z tego nie rozliczy.
PiS grozi bankructwo. Nowogrodzka pod młotek?
Oczywiście, te zachachmęcone pieniądze nie przeszły przez partyjną księgowość. Dlatego teraz PiS robi obłudną minę, że wyborcze sprawozdanie jest OK i nie ma podstaw do odebrania subwencji. A to wszystko, to zemsta polityczna, zamach na demokrację i spisek Tuska, żeby zniszczyć PiS. W tych słowach jedno jest tylko prawdą – jeśli partia Kaczyńskiego straci pieniądze z budżetu państwa, nie przetrwa. Bo ci, którzy tylko dzięki jej protekcji napchali sobie kieszenie, nie wspomogą prezesa w potrzebie. To chciwi ludzie.
Co do Tuska, to podobnie jak większość Polaków nie będzie płakał, kiedy PKW odrzuci sprawozdanie PiS. Czy obecny premier dąży do „zniszczenia” swojego politycznego wroga? Na pewno chce – bo sam to mówił – żeby partia Kaczyńskiego już nigdy nie zagroziła demokracji w Polsce. A bez pieniędzy będzie zagrożeniem tylko sama dla siebie. Ale wszystko musi się odbyć lege artis, tego pragną tak Donald Tusk, jak i PKW, która tak długo bada przypadki nielegalnego finansowania kampanii. Bo potem niczego nie może zakwestionować niezależny sąd, a że tam pójdzie ze skargą PiS, nie ma wątpliwości.
Decyzja PKW za tydzień. Mówiąc szczerze, nie wyobrażam sobie, żeby Komisja przyjęła to sprawozdanie. Wina jest tak ewidentna, że musi być kara. Nie z zemsty, ale dla higieny politycznej i dobra demokracji. Żeby w przyszłości nikomu więcej nie przyszło coś podobnego do głowy, bowiem dojenie publicznej kasy to przypadłość nie tylko PiS.
A na koniec wróćmy do kredytu. PiS go nie spłaci, jeśli utraci subwencję. Wtedy ruszy procedura: wniosek o upadłość partii, licytacja majątku… Pod młotek może trafić siedziba partii przy Nowogrodzkiej, jak i działka, na której Kaczyński chciał wybudować słynne dwie wieże. Trudno o bardziej symboliczny finał projektu „emerytowanego zbawcy narodu”.
Czytaj także: Patryk Jaki oskarżony o rasizm. „Mamy dowody”
***
Odważne komentarze, unikalna publicystyka, pasjonujące reportaże i rozmowy – czytaj w najnowszym numerze tygodnika „O!Polska”. Do kupienia w punktach sprzedaży prasy w regionie oraz w formie e-wydania.