„Ewa wita w słodkim świecie” – tak Pani Karmelarz wita się na Tik-Toku. Zanim jednak powstał ten profil, opolanka w stolicy regionu była kojarzona jako Bonominka – właścicielka sklepu ze słodyczami i autorka fascynujących warsztatów robienia cukierków z kul kolorowej masy.
– Słodycze kocham od zawsze. Pewnie dlatego już w 2014 roku, będąc na urlopie wychowawczym, postanowiłam, że nie chcę wracać na etat, tylko mieć coś swojego – opowiada Ewa Bonomini-Ulfik, która skończyła szkołę hotelarską. – Pracowałam przez chwilę w gastronomii, miałam krótki epizod pieczenia tortów, ale to nie było to. I tak od pieszczotliwego zdrobnienia Bonominka, którym przezywał mnie mąż, nazwałam pierwszy biznes. Pomysł na ręczne wykonywanie słodyczy zakiełkował w mojej głowie podczas różnych wycieczek. Manufaktury mnie oczarowały. A dokładnie ich kolory i zapachy. I tak się zaczęło prowadzenie sklepu i organizowanie warsztatów…
Słodki instynkt Pani Karmelarz
Fachu uczyła się instynktownie.
– Przeszłam różne kursy, ale najwięcej nauczyłam się sama metodą prób i błędów – przyznaje. – W takim stylu pracuję do dziś, staram się wciąż coś poprawiać, dać z siebie więcej.
Początkowo panią Ewę można było spotkać w lokalu przy ul. Piastowskiej, później w galerii Karolinka. A tuż przed pandemią przeniosła się do Muzeum Śląska Opolskiego.
– I wtedy zaczęły się dla nas trudne czasy – wspomina. – Kultura zamykała się pierwsza, a my byliśmy uzależnieni od godzin funkcjonowania muzeum. Po kilku miesiącach zastoju nie miałam złudzeń, że Bonominka nie przynosi oczekiwanych zysków i jeśli nie będzie jakiegoś przełomu, trzeba będzie zwijać biznes do końca 2020 roku.
Na przekór złej passie przełom jednak się wydarzył. I to zupełnie niespodziewanie. Myśl o sklepie internetowym w głowie Bonominki kiełkowała już od 2019 roku.
– Wcześniej nie było jednak odpowiedniej motywacji – przyznaje. – Pandemia to zmieniła. Ponadto miałam spore zapasy słodyczy i zaczęłam działać lokalnie. Zrobiłam akcję, podczas której sprzedawaliśmy łakocie w zestawach za pół ceny, a nawet z dowozem do domu. Opolanie pomogli nam przetrwać, to były początki sklepu internetowego. Ale znów nastały miesiące zastoju. Byłam już raczej pogodzona z koniecznością zamknięcia manufaktury. W listopadzie z zupełnych nudów zrobiłam pierwszy film na Tik-Toka i to chyba wtedy wydarzył się jakiś cud…
Pandemia uratowała firmę
Okazało się, że filmiki mają coraz więcej wyświetleń, a opolanka ma pierwszych fanów w sieci.
– Od początku niczego nie planowałam – zapewnia pani Ewa. – Po prostu nudziłam się w sklepie, więc nagrywałam filmiki opowiadające o mojej pracy, dzieliłam się doświadczeniami. Okazało się, że ludziom się to podoba, więc spontanicznie nagrywałam kolejne. Nie oczekiwałam, że przerodzi się to na taką skalę, jak obecnie.
A obecnie to ponad milion obserwujących na Tik-Toku, ponad 56 tys. na Instagramie i 187 tys. subskrybentów na YouTube. Natomiast Bonominka stała się Panią Karmelarz. Zamieszczony na YouTube film „Jestem Karmelarzem” obejrzało ponad 4 mln użytkowników.
– Byłam zdziwiona, że cała masa ludzi nie wie, że jest taki zawód, jak karmelarz – mówi. – W sieci dzielę się taką wiedzą, trochę edukuję. Opowiadam, na czym ta praca polega, jak się produkuje cukierki. Niektórzy pytają mnie, dlaczego nie nazwałam profilu „Pani Karmelarka”, a ja odpowiadam, że „Pani Karmelarz” po prostu dla mnie brzmi fajniej.
Pani Ewa mówi, że możliwości technologii po prostu sprawiają jej frajdę.
– Spodobało mi się samo nagrywanie filmików – tłumaczy. – Nigdy nie piszę żadnego scenariusza, nie zastanawiam się co wrzucę danego dnia. To działa tak, że robię na przykład jakieś lizaki i decyduję w danej chwili, że fajnie je pokazać. Opowiadam ludziom o zwykłych, przyziemnych rzeczach. Wiem, że niektórzy w biznesie swoje social media bardzo skrupulatnie planują. Poświęcają na to kilka godzin dziennie. Ja nie mam na to czasu. U mnie to się po prostu dzieje i nie potrzebuję pomocy. Myślę też, że internauci szybko by się zorientowali, że to wszystko wyreżyserowane.
Internauci kupili autentyczność
I to chyba właśnie autentyczny i spontaniczny przekaz jest receptą sukcesu zafascynowanej słodyczami opolanki. Wśród jej odbiorców na Tik-Toku początkowo były głównie dzieci.
– Temat z oczywistych względów je fascynował i to mi dawało wielką radość – podkreśla. – Dzięki sieci mogę się z nimi podzielić tajnikami mojej naprawdę świetnej pracy. Bardzo to doceniam. Z czasem zaczęli oglądać mnie też dorośli. Dziś na Tik-Toku są już chyba wszyscy… – śmieje się.
Od końca ubiegłego roku Ewę Bonomini-Ulfik i jej cukierki – we wszystkich kolorach tęczy – znajdziemy w sercu Opola przy ul. Podgórnej w pobliżu Solarisa. Sklep nazwała Candy World i tu również organizuje warsztaty. Profile w social mediach wciąż prowadzi regularnie. Niektóre filmy publikuje zarówno na Tik-Toku, jak i Instagramie, który rozkręciła na dobre jakiś rok temu.
– Wydaje się, że na Instagramie dominują panie – stwierdza. – To chyba po prostu specyfika tego serwisu. Panowie wciąż wolą nieco staromodnego już Facebooka. Jeśli chodzi o YouTube, też tam jestem, nagrywam różne edukujące vlogi.
Po rozmowach z dziećmi na warsztatach zauważyła taki trend, że niektóre używają właśnie YouTube, bo nie mogą mieć Tik-Toka albo odwrotnie.
– A to wynika z różnych przekonań rodziców na temat bezpieczeństwa w sieci – analizuje. – Z moich obserwacji wynika natomiast, że na YouTube częściej spotykam się z negatywnymi komentarzami i zupełnie przypadkowymi wpisami osób niezorientowanych w temacie. Tik-Toka wybiera się dla rozrywki i ludzie konkretnie wiedzą, czego tam szukają.
Siła sieci a biznes Pani Karmelarz
Ostatnio fani Pani Karmelarz szaleją m.in. na punkcie prezentacji zamówień cukierków, z emocjami komentują nowe smaki i kształty łakoci, śledzą proces formułowania masy, z której karmelarka robi nowe słodycze. Podglądają też, czym się zajmują pomocnicy ich ulubionej twórczyni internetowej.
– Zrozumiałam, co ludziom się podoba, a co nie – dodaje. – Staram się więc wrzucać to, na co oni czekają. Pytam na przykład, jakie smaki cukierków im się marzą, co sądzą o danym pomyśle. Czasem to sprawy bardzo nieoczywiste.
Przyznaje, że social media w nieoczekiwany sposób uratowały jej biznes i dziś z sympatią traktuje sytuacje, gdy ktoś w galerii, czy na ulicy ją rozpozna i prosi o wspólne zdjęcie czy… autograf.
– Rozpoznawalność naprawdę mnie zaskoczyła, ale ją akceptuję – mówi pani Ewa. – To miłe, gdy dzieciaki chcą się przytulić, zrobić fotkę i tak reagują na moją pracę.
Dodaje, że przez ostatnie dwa lata zrozumiała, iż bez dobrej reklamy w sieci trudniej przetrwać. Stąd ma również osobne profile sklepu Candy World, które oddzielają profil twórcy od profilu firmowego.
– Kto z przedsiębiorców jeszcze nie zrozumiał, jaką siłę ma internet, powinien szybko to nadrobić – podkreśla. – To dziś skuteczna i konieczna już forma promocji. Sama współpracowałam z dużymi markami, które dotarły do mnie przez moje profile. Poproszono mnie np. o przygotowanie tematycznych filmików z robienia lizaków. Następnie były udostępnione i u Pani Karmelarz, i w profilach firm zlecających – podkreślając, że social mediów nie łączy jednak z zamówieniami. – Dzięki sieci ludzie nas poznali, bo po prostu lubią cukierki i znaleźli coś dla siebie. Jeśli przez kilka dni nie wrzucę filmiku, nie umieram z nerwów, że będzie mniej zamówień