Spośród opisanych tam dzięki listom i pamiętnikom oraz pokazanych dzięki archiwalnym fotografiom historii wybieramy trzy pary i trzy miłości, których bohaterem jest jeniec zakochany. Nie wszystkie są szczęśliwe, ale wszystkie poruszające.
Trójkąt: ona, on i miś
Historia podporucznika Tadeusza Rożańskiego i jego narzeczonej Hanny Piaseckiej rozpoczyna się na ostatnim przed wojną spotkaniu. Młodzi zakochani w sobie ludzie wybrali się razem, latem 1939 roku na spacer.
– Wyszli na miasto i natknęli się na loterię – opowiada dr Kamil Weber z CMJW, wraz z dr Anną Czerner współautor scenariusza wystawy.
– Hanna Piasecka prosi swojego narzeczonego Tadeusza Rożańskiego o wylosowanie jednej z dwóch maskotek: jemu przypada miś jasnobrązowy, jej – jego ciemniejszy bliźniak.
– Latem 1939 roku ludzie, póki mogli, jeździli nad morze, nad jeziora, starali się żyć normalnie – przypomina Kamil Weber. – Wielu do końca wierzyło, że wojna nie wybuchnie. Kiedy do niej jednak doszło, trzeba było pogodzić się z tym, że na kilka lat wypadło plany odłożyć i przewartościować życie.

Hannę i Tadeusza na kilka trudnych lat rozdziela II wojna światowa. Oboje uznali, że loteryjne misie będą dla nich symbolem wzajemnej pamięci, który będzie im o sobie przypominał. Jemu w oflagach XVIII B Wolfsberg i II C Woldenberg, jej w trudnym okupacyjnym życiu.
Po wojnie ogromna ulga. Okazało się, że nie tylko uczucie przetrwało, ale maskotki również. Narzeczeni biorą ślub, a Tadeusz i jego pluszowy talizman nadal pozostają nierozłączni. Miś m.in. podróżuje służbowo ze swoim właścicielem – inżynierem po całej Polsce. Tak jest do śmierci ukochanej żony. Dopiero wówczas maskotka, wywołująca za duży ból, trafia na dno szuflady. Jego „brat bliźniak” należący do Hanny, niestety, zaginął podczas jednej z przeprowadzek.
Drugie życie niedźwiadka
Miś dostaje jednak drugie życie, gdyż w 2020 roku trafia do Centralnego Muzeum Jeńców Wojennych. Zięć oficera, Aleksander Migo, przekazuje go razem z innymi jenieckimi pamiątkami. Są wśród nich fotografie, legitymacja studencka Uniwersytetu Poznańskiego i lista książek wypożyczonych z obozowej biblioteki. W 2022 roku pluszowy bohater przechodzi konserwację. Tak, aby na pewno przetrwał kolejne lata. Już wkrótce będą państwo mogli go oglądać. Miś podporucznika Rożańskiego stał się symbolem opolskiej wystawy.
– Miś jest po latach trochę zmaltretowany – śmieje się Kamil Weber. – Ale właśnie dlatego nadaje się na symbol, bo przypomina, jak wiele musiały przejść te jenieckie związki i miłości.
W sytuacji wojennej rozłąki w trudnym położeniu znajdują się i mężczyźni, i kobiety. Tym pierwszym, choć starają się za drutami, zorganizować sobie możliwie normalne życie, szczególnie brakuje wolności i towarzystwa kobiet.
Autorzy katalogu wystawy, którą za kilkanaście dni Opolanie będą mogli zobaczyć, cytują wydaną w 1957 roku książkę „Oflag”. Jej autor, Marek Sadzewicz, pisał: „Chcę tutaj zdemaskować kłamstwo odwieczne, banalne kłamstwo literatury i kryminologów. O straszliwych mękach głodu seksualnego u mężczyzn pozbawionych wolności i dostępu do kobiet. Nieprawda! (…) Najszybciej i najsilniej odczuwa się głód nikotyny. Potem potężnie włada człowiekiem głód jadła. Łaknienie chleba, kartofli, kaszy – czegokolwiek, co napełniłoby żołądek. Potem długo, długo nic i – głód seksualny. Co innego tęsknota za kobietą. Za samym elementem kobiecości, za jej głosem, dotknięciem, atmosferą. Ale tej już nie można pomieścić pośród brutalnych żądz głodu.
Jeniec zakochany pisze do mateczki wojennej
Tę obserwację potwierdza w liście do Niny Różańskiej podporucznik Czarnocki (historia ich miłości już za chwilę), kiedy w liście z 1942 roku pisze: „Przyznaję, że bardzo odczuwam brak kobiety, może nie tak w sensie fizycznym, jak brak mi jej ciepła, tej atmosfery, którą roztacza i to zdaje się ważniejsze niż wszystko inne”.
– Na wystawie pokazujemy też problem kobiet, które zostały same i które w tamtym patriarchalnym świecie musiały wziąć na siebie role, które wcześniej przypadały raczej mężczyznom – mówi Kamil Weber. – Muszą się zaopiekować i zapewnić byt nie tylko sobie, także dzieciom, starszym rodzicom itd. I to w sytuacji życia okupacyjnego, gdy żywności często brakuje. Wszystko to powoduje, że zmienia się ich charakter. To są kobiety o wiele bardziej zaradne, samodzielne, wyemancypowane. Dla wielu byłych jeńców wracających po latach do domu ta zmiana była szokiem. Trzeba było odnowić dawne więzi i kontakt. A wielu jeńców, którzy przez kilka lat nie mogli – z powodu niewoli – realizować tradycyjnych wzorców męża, ojca i żołnierza, miało zaniżoną samoocenę.
Dla jeńców, zwłaszcza tych, którzy na wolności nie zostawili żon ani narzeczonych duże znaczenie miała korespondencja od tzw. mateczek wojennych. Były to kobiety wcześniej im nieznane, które nie tylko podtrzymywały kontakty listowne, ale także wysyłały jeńcom żywność i różne potrzebne do życia w niewoli produkty.
Miłość podporucznika Jerzego Czarnockiego i Niny Rożańskiej pokazuje, że w jenieckim życiu uczuciowym listy mogły mieć znaczenie decydujące.
Para spotkała się przed wojną tylko przez chwilę. Ledwo zostali sobie przedstawieni. Tadeusz Rożański, którego historia została przywołana powyżej, przebywał w Oflagu II C Woldenberg razem z podporucznikiem Jerzym Czarnockim. Tadeusz namówił kolegę jeńca, by ten zaczął pisać do jego siostry.
Jeniec zakochany. Listy coraz cieplejsze
– Całą ich korespondencję mamy – opowiada Kamil Weber. – Te pierwsze kontakty są bardzo formalne i na dystans. W pierwszym liście, który będzie w ramach wystawy pokazany, Jerzy przyznaje, że pisze do osoby właściwie sobie obcej, żywi nadzieję, że to nie zostanie źle odebrane itd. Nina odpisuje.
Z czasem w listach tworzą własny fascynujący intymny świat, w którym umieszczają swoje „drugie ja”, Goerge’a i Ninę – „Jasną dziewczynkę”.
Ich miłość rozwija się – można powiedzieć – ostrożnie. W listopadzie 1941 roku George pisze: „W chwili obecnej jesteś jedyną dziewczyną, która w moim życiu coś znaczy”. Ale jednocześnie zastrzega, że ich związek z konieczności – dzieli ich przecież znaczna odległość – jest przecież czysto platoniczny i przypuszczalnie zakończy się jedynie „przyjaźnią”. „Listy nie stwarzają sytuacji – przyznaje – a mimo to rozwój tej gry postępuje normalnie. W sferze myśli, marzeń oczywiście”.
Niespełna trzy lata później jeniec oflagu jest już śmielszy: „Jeśli ten George, kiedyś o bardzo zimnym sercu, kocha straszliwie „Jasną dziewczynkę”, to Ona, pozbywszy się skrupułów, które zwykle posiadają kobiety, powinna wreszcie przyznać się do swojej słabości (…) zadanie moje jest bardzo utrudnione. Zdobywać miłość na odległość i to jakimi środkami”.
„Niezwykła historia”
Nie ukrywają już swoich uczuć i – choć ciągle wyłącznie przez pośrednictwo poczty – zaczynają planować wspólną przyszłość.
Nina pisze: „Oto Mój George jest moim – takim bardzo moim, bo mówi, że kocha tę jasną dziewczynkę, z którą rozmawia przez te listy kochane już lata. A ona? Ona przyznaje się do tej słabości, o której piszesz i nie oblewa Cię zimną wodą – stałeś mi się drogim okropnie bliskim i wiesz, że tęsknię za Tobą (…). W zasadzie najpiękniejsze słowo padło między nami. Jurek, czemu nie możemy sobie tego powiedzieć i być blisko (…)”.
– To jest niezwykła historia – przyznaje Kamil Weber. – Bo chociaż fizycznie przez lata nie mieli ze sobą kontaktu, to wydawało się im, że znają się bardzo dobrze. Do tego stopnia, że zaplanowali wspólne życie. Wkrótce po wojnie para zdecydowała się wziąć ślub i z tego, co wiemy, przez wiele lat żyli szczęśliwie razem.
Swoistą ciekawostką jenieckiego życia uczuciowego były zawierane w obozie śluby. Najczęściej były to małżeństwa zawierane per procura. Uroczystość odbywała się w kraju okupowanym w obecności upoważnionych do tego pełnomocników. Taką możliwość dawało prawo kanoniczne, tyle tylko, że gdy ustawała przeszkoda, ceremonię należało powtórzyć. Dla jeńców takie śluby były tym ważniejsze, im silniej zapewniały im trwałość związku osób z konieczności rozdzielonych. Pozwalały też zyskać status męża i żony tym, którzy przed wojną i niewolą nie zdążyli swoich związków sformalizować. Tylko w Oflagu VII A Murnau aż 57 jeńców zawarło małżeństwa na odległość. Obozowa prasa drukowała dla nich okolicznościowe gratulacje.
W katalogu wystawy znalazła się także historia oficera więzionego w Oflagu II B Arnswalde, któremu komendant obozu pozwolił na zawarcie ślubu w kantynie. Narzeczona przyjechała z Warszawy, ksiądz z pobliskiej parafii. Pana młodego i świadków przyprowadzono pod strażą. Kiedy po przyjęciu weselnym panna młoda pojawiła się w oknie, dostała brawa od kilku tysięcy jeńców.
Jeniec zakochany. Miłość bez szczęśliwego zakończenia
Podporucznik Franciszek Brzeziński, który prowadził w czasie wojny dziennik (można go będzie oglądać na wystawie), znalazł się w niewoli już jako mąż. Niestety, historia jego miłości nie ma szczęśliwego zakończenia.

W sierpniu 1923 roku ożenił się z utalentowaną malarką, Łucją z domu Gawrońską (zdrobniale nazywał swą żonę Lu). Jeszcze przed wojną zatroszczył się o materialne zabezpieczenie żony. Po kampanii wrześniowej trafił do oflagów VII B Eichstätt oraz VII A Murnau. Dziennikowe zapisy są świadectwem jego wielkiej miłości. Jej wyrazem były m.in. regularnie odprawiane w obozie msze św. w intencji jej odnalezienia. Wiadomości o losie żony Brzeziński wypatrywał daremnie.
Bolało go to tym mocniej, iż partnerki innych oficerów pisały do nich. „Twarze kolegów jaśnieją z radości” – notował. „Czy mnie w takich warunkach nie może opanować zazdrość? Dlaczego ja tak muszę cierpieć. Nie mogę przeboleć straty Twej, moja najdroższa. Słów kilka od Ciebie podziałałoby kojąco na moje cierpienia, duchowe cierpienia za sercem ukochanej”.
„Boże, przecież piszą żony z różnych krajów” – skarżył się nieszczęśliwie zakochany oficer. „I będące również w trudnych warunkach w Kraju. A nawet spod okupacji bolszewickiej piszą, nawet z Syberii, dokąd ich na prace wywieziono”.
Przykra niespodzianka
Szczególny ból sprawiła mu informacja, iż Łucję widziano w Łodzi w wojskowym samochodzie ciężarowym z dwoma oficerami niemieckimi. Obawiał się, iż żona podjęła współpracę z Niemcami. Co uważał za hańbę dla oficera. Rzeczywistość okazała się jeszcze trudniejsza.
Wezwany do komendantury obozu dowiaduje się, że żona zeznała, iż jej małżeństwo nie było szczęśliwe i nie tylko od pięciu lat utrzymuje bliskie relacje z dr. Walterem Brodą, ale w kwietniu 1941 roku urodziła mu syna (otrzymał imię Walter).
Rozżalony oficer wybucha gniewem. „Piękna sprawa, prawda? Ładny kwiatek wyrósł z pani B. A gdzież głoszona moralność, etyka, wierność i zaufanie pani B.? Pytam się, kto tu jest chamem? Mało nazwać cię chamem, ladacznicą jesteś. (…) Wstyd i hańba.
Po wojnie Franciszek Brzeziński zawarł nowe, szczęśliwsze małżeństwo. Z tego związku narodził się syn Mariusz, który przekazał po latach pamiętnik do Centralnego Muzeum Jeńców Wojennych.
Czytaj też: Rocznica mocno zapomniana. Nawet Google miało z nią problem
***
Odważne komentarze, unikalna publicystyka, pasjonujące reportaże i rozmowy – czytaj w najnowszym numerze tygodnika „Opolska”. Do kupienia w punktach sprzedaży prasy w regionie oraz w formie e-wydania.