– Pański komentarz na gorąco?
Grzegorz Balawajder: Trudno nie zauważyć, że widoczny w sondażach spadek PiS-u został zatrzymany. Jeśli exit poll potwierdzi się w ostatecznych wynikach, to jest mały sukces tej partii.
– PiS wygrał w sześciu województwach, co nie znaczy, że w tylu będzie rządził lub współrządził. Ale wiele sondaży dawały mu jeden region – podkarpacki.
– Pierwsze wyniki pokazują, że mógł wygrać także w Lubelskiem, Podlaskiem, Świętokrzyskiem, Łódzkiem i w Małopolsce. To są województwa swingujące. Mogły głosować różnie. Partia Jarosława Kaczyńskiego ma bardzo słabą zdolność koalicyjną. Trzeba zauważyć wynik Konfederacji, która wyprzedziła Lewicę, zdobędzie pierwsze mandaty w sejmikach i może być koalicjantem PiS-u. Czy zdobędą razem sześć województw czy tylko 2-3 przekonamy się po podliczeniu wyników.
– W dużych miastach, w tym w Warszawie wygrała Koalicja Obywatelska.
– I to zdecydowanie. Potwierdził się układ, zgodnie z którym partie liberalne dominują w miastach i poza dawną Kongresówką.
– Czym pan tłumaczy słaby wynik Lewicy? To efekt niektórych nadto butnych zachowań w koalicji rządzącej?
– Lewica poszła w wyborach sama i to jej nie wyszło na zdrowie. Problem Lewicy polega na tym, że elektorat socjalny jest po stronie PiS-u. A Lewica w Polsce zajęła się przede wszystkim działaniami o charakterze liberalno-światopoglądowym. To ją na tle innych ugrupowań słabo wyróżnia. Dla ogółu elektoratu nie jest atrakcyjne. Zwłaszcza, że jest ona wewnętrznie podzielona.
– Frekwencja okazała się niższa nie tylko niż w październikowych wyborach parlamentarnych – tego można się było spodziewać, ale także w wyborach samorządowych 2018 roku.
– W 2018 roku była większa mobilizacja po stronie przeciwników PiS-u w reakcji na rządy tej partii od 2015. Piętnastego października 2023 mieliśmy do czynienia z czymś w rodzaju pospolitego ruszenia. Ludzie uznali, że trzeba bronić demokracji i naszego miejsca w Unii Europejskiej. To się przełożyło na frekwencję powyżej 70 procent. W obecnych wyborach samorządowych doszło do rozluźnienia. Część wyborców uznała, że już załatwiliśmy swoje i została w domu. Brakuje nam ciągle obywatelskiej świadomości, że wybory samorządowe powinny być tymi najważniejszymi. Nie pomaga to, że w wielu gminach (520 na 2500) nie ma kogo wybrać, bo startuje jeden kandydat. Wyraźnie większy procent głosujących poszedł do urn na wschód od Wisły. Co widać po wyniku. I jest jeszcze jeden aspekt. W wyborach samorządowych nie mogą uczestniczyć Polacy za granicą.
– Sądzi pan, że szyld Śląskich Samorządowców wyjdzie mniejszości niemieckiej na zdrowie?
– Jest szansa, że ten szyld pozwoli mniejszości poprawić wyniki. W wyborach parlamentarnych mniejszość nie zyskała posła. Ale w samorządzie mamy inną sytuację. Ten szyld wyborców zachęcać, poszerza formułę. Na ile mandatów do Sejmiku się to przełoży, zobaczymy. Uważam, że jest szansa utrzymania tego, co było.
Czytaj także: Wybory samorządowe 2024. Exit poll: KO wygrywa w opolskim sejmiku