Chodziło o schodki na wale przeciwpowodziowym, a pytanie padało na specjalnej grupie na WhatsAppie, w której zgromadzili się mieszkańcy gminy Gmina Lewin Brzeski. Ta powstała z prostego powodu: ludziom brakowało informacji z kanałów urzędowych. Z czasem grupa stała się forum dotyczącym tego kto jakiej pomocy potrzebuje oraz które drogi są przejezdne. A także przestrzenią wzajemnych animozji.
Mieszkańcy gminy Lewin Brzeski zjednoczyli się w sieci
Grupa powstała w poniedziałek 16 września. Wtedy było już wiadomo, że w Nysie następują duże zrzuty wody ze zbiornika retencyjnego do rzeki. Władze gminy informowały na Facebooku, że możliwe są podtopienia. Potem pojawiały się komunikaty o wodzie przelewającej się przez obwałowania i konieczności ewakuacji kolejnych miejscowości oraz części miasta. Po północy w nocy z poniedziałku na wtorek pojawiła się ostatnia z tego typu informacji.
Potem ze strony urzędu były długie okresy ciszy w eterze. We wtorek 17 września na profil gminy Lewin Brzeski wpadły jeszcze trzy komunikaty. Pierwszy, po godz. 13.00 wskazywał, że prawie cały teren gminy znalazł się pod wodą. Pozostałe dwa – pod wieczór – dotyczyły awarii sieci wodociągowej w części miejscowości. Najpierw, że w związku z tym nie należy pić wody z kranów. A potem, że wody w kranach w ogóle nie będzie. W środę 18 września we wpisie urzędnicy przekonywali, że długie przerwy w informowaniu o sytuacji w gminie wynikały z problemów z siecią i z braku energii elektrycznej.
Natalia kupiła mieszkanie w Lewinie tuż przed powodzią. To ona stworzyła grupę na WhatsApp
Pod postami gminy z okresu powodzi zniknęła możliwość komentowania. – Wyłączyli to, by nie widzieć, jak sfrustrowani i zawiedzeni są mieszkańcy. Jeśli chodzi o komunikację, długo był tu dramat. Gdyby ludzie sami się nie informowali, to byłby jeszcze większy chaos i nerwy – opowiada jeden z mieszkańców Lewina Brzeskiego.
Jednym z głównych motorów napędowych grupy była dziewczyna, która w Lewinie Brzeskim nie mieszka. To Natalia Kicyła-Placek, na co dzień prowadząca atelier fotograficzne w Opolu.
– Dwa tygodnie temu kupiłam tam mieszkanie. Mieliśmy się wprowadzić w czasie, gdy do miasta przyszła fala powodziowa – opowiada.
Pani Natalia zaangażowała się jednak bardzo mocno we wsparcie przyszłych sąsiadów. Już pierwszego dnia po zalaniu miasta dowiozła na miejsce zgrzewki wody oraz chleby. Potem koordynowała szereg działań pomocowych.
– To do nas, ludzi z grupy, kierowali się przedstawiciele Caritasu, dopytując, gdzie, kto i czego potrzebuje – mówi pani Natalia. – Do nas zwracali się przedstawiciele operatorów sieci komórkowych, by upewnić się, czy ludzie mają dostęp do sieci, a jeśli nie, to by go im zapewnić. Do mnie dzwonili wojskowi i wolontariusze zjeżdżający tutaj z całego kraju ze wsparciem i darami, ponieważ w pierwszych dniach ze strony samorządu brakowało koordynacji. Gminni koordynatorzy pojawili się dopiero kilka dni temu.
– Fala pomocy była niesamowita – podkreśla. – Człowiek miał poczucie, że wszystko da się zorganizować. Jedzenie i napoje, gaz do kuchenek, środki czystości czy narzędzia. Nawet pszczelarz z Wronowa, który stracił ule, mógł liczyć na pomoc właścicieli szkółek pszczelarskich.
Apel do mieszkańców Lewina Brzeskiego: „Potem dacie sobie po mordach”
Najpierw było jednak przekazywanie informacji o tym, co dzieje się nad rzeką. A jedną z pierwszych próśb była ta o zdjęcie schodków na wale. I pierwszego wieczora ta prośba wracała wielokrotnie. Bo też z czasem coraz mniej stopni wystawało ponad poziom wody.
Później na grupie nie było już pytań, ile jest wody na schodkach. Były pytania, gdzie woda jest. Odpowiedzią były filmy i zdjęcia, na których widać, jak wezbrana Nysa Kłodzka wlewa się do parku i na kolejne ulice.
– Tutaj wody miało nie być! – komentuje z irytacją autor jednego z filmików dokumentujących zalewanie Lewina.
Około północy wśród mnóstwa wiadomości pokazujących powódź pojawił się komentarz pana Mateusza: „Tu nie ma co pisać i robić zdjęcia, tylko spier…ć stamtąd”.
„Głos rozsądku. Zawsze lepiej dmuchać na zimne” – odpowiedział mu Szymon.
W nocy, gdy gmina Lewin Brzeski znalazła się pod wodą, na grupie doszło też do pierwszego spięcia. Kilku panów zaczęło sobie zarzucać wylewanie żali na kanale, który miał być czysto informacyjny. W ruch poszły słowa uznawane za nieparlamentarne.
Wtedy do akcji wkroczyła Natalia Kicyła-Placek: „Panowie, później dacie sobie po mordach, jak to się mówi, nie teraz” – napisała.
Gmina Lewin Brzeski. Wody, chleba, powerbanków!
O poranku we wtorek 17 września woda była prawie wszędzie. Na grupie pojawiły się zdjęcia i filmiki z szeregu ulic w Lewinie, a także z osiedla w Skorogoszczy. Każdy raportował, jak wygląda sytuacja w jego okolicy oraz ile jest wody.
Jednym z suchych miejsc pozostał parking w rejonie dworca kolejowego. I tam też powstało nieformalne centrum przerzutowe oraz dystrybucji pomocy. Dopiero potem coś takiego zaczęło działać na rynku.
Część osób prosiła, by sprawdzić, co dzieje się u ich bliskich pod konkretnym adresem, ponieważ nie mieli z nimi kontaktu. Przy okazji w pierwszych dniach powodzi okazało się, że dla zalanych mieszkańców artykułem pierwszej potrzeby są nie tylko chleb i woda. Równie istotne okazały się powerbanki, z pomocą których mogli ładować telefony, by „być na czasie” zarówno jeśli chodzi o informacje z mediów, jak i te zamieszczane na grupie.
Z jej pomocą mieszkańcy informowali, czego im potrzeba. Albo wskazywali, czym mogą się z innymi podzielić. W jednym z domów ktoś zauważył działający agregat prądotwórczy. Żałował, że nie jest to urządzenie ogólnodostępne. Ale właściciel zaprosił do skorzystania, by podładować telefony. Pani Justyna zamieściła zdjęcie akumulatora do narzędzi z wetkniętą w niego ładowarką smartfona.
„Taki patent. Działa!” – napisała.
Dwa prawe kalosze i pierwsze zepsute relacje
Odruchy serca i ogólnie pozytywny klimat zaczęły jednak psuć relacje o tym, że nie brak osób, które zgłaszają się po pomoc i artykuły, choć ich nie potrzebują. Takie zarzuty padały m.in. pod adresem mieszkańców tzw. Zatorza, które nadmiernie od wody nie ucierpiało.
Anna: „Poszliśmy z mężem na Zatorze do auta, żeby ogarnąć paliwo, apteki i prowiant. Widzieliśmy jak nieposzkodowane osoby kilkukrotnie brały zapasy chemii, wody i żywności. Wrzucali sobie do okien budynków ewidentnie niezalanych. Totalny brak monitoringu, gdzie rozszarpywane są dary!”.
Milena: „Wszystkich wrzucacie do jednego worka… Każdy, kto przychodzi, ma na czole napisane „Zatorze”? A nie bierzecie pod uwagę, że są osoby, które mogą brać rzeczy dla bliskich i dostarczać na własną rękę na zalane tereny do których nikt nie dojeżdża?”.
Brak kontroli wydawania darów oraz słabe wsparcie dla tych, co pomagają, to również często przewijające się problemy sygnalizowane na grupie.
Jose: „Dzisiaj cały dzień praktycznie spędziliśmy z paroma chłopakami w wodzie, bo mieliśmy pełen ponton, aby dostarczać prowiant na własną rękę. A na sam koniec, gdy już była godzina 19 i szarówa na dworze poprosiliśmy, aby jakoś nas przetransportować z powrotem do Nowej Wsi Małej. Nikt nie udzielił nam pomocy”
Amadeusz: „Nikt tego [rozdawania darów – dop. red.] nie kontroluje. To jest nie normalne, (…) poprosiłem o parę kaloszy jakichkolwiek. Pani powiedziała mi, że zostały k… dwa prawe. Brak słów. Pozdro dla tego, co brał dwa lewe”.
Co z agregatami i osuszaczami? Niezbędny sprzęt budzi emocje
W ostatnich dniach ludzie na grupie dociekają, kto ma wolny osuszacz. Oraz czy jest ktoś, kto może pomóc przy sprzątaniu i pracach remontowych. I tutaj widać rosnący poziom negatywnych emocji.
Szymon: „Pytanie do społeczeństwa lewińskiego. Ludzie, którzy mieszkają na pierwszym bądź wyższym piętrze! Naprawdę potrzebujecie pochłaniaczy wilgoci, agregatów i tony chemii do czyszczenia? (…) To, co się działo na starym kinie, to przegięcie. Ludzie po trzy razy stali w kolejce, żeby się nachapać „darów” za każdym razem zmieniając auto dla niepoznaki. Dodam, że auta za ponad 50 koła i więcej. Nie ma co walić nazwiskami. K… wstyd, żal, żenada. W dodatku takie wydawania sprzętu powinny być jakoś wpisywane w rejestrze. Wziąłeś raz i tyle. A nie napakowanie szafek na zapas”.
Kamila: „Niestety, to prawda, jestem już trzeci dzień tu na wolontariacie i aż się nóż w kieszeni otwiera. Przepraszam, ale niestety jak widzę takie coś, to gonię. Chciałabym tylko wszystkim przypomnieć, że takie rzeczy jak agregaty, osuszacze i nagrzewnice są do zwrotu, na wynajem, więc jeśli już ktoś nie potrzebuje, to zwrot w tym samym punkcie, gdzie dane zostały spisane”.
W odpowiedziach pojawiły się wątpliwości, czy ludzie te sprzęty faktycznie oddadzą.
Jak w 1997 roku…
– Szkoda, że z czasem na grupie zrobił się syf, a ludzie zamiast się informować zaczęli obrzucać się błotem – zauważa Natalia Kicyła-Placek. – Choć sporo z problemów tu opisywanych widziałam na własne oczy, co również jest przykre.
WhatsAppowa grupa mieszkańców Lewina Brzeskiego pokazała, jak ludzie potrafią się skrzyknąć i zadbać o to, aby mieć informacje o tym, co się dzieje. Mimo tego, że nie raz w kontakty wkradał się chaos. Można tylko liczyć, że mimo coraz mocniej wybrzmiewających problemów lokalna społeczność nie zatraci ducha solidarności.
Optymizmem nie napawają jednak wpisy, jak ten Anny: „Jak czytam niektórych z Was komentarze to wypisz wymaluj powtarza się sytuacja z 1997, tylko wtedy dotyczyłoby Waszych rodziców albo dziadków. Nic się nie zmienia mimo zmiany pokoleń… Przykre. Aż strach pomyśleć co będzie, jak zaczniemy przyznawać pieniądze. Trochę więcej pokory i wdzięczności ludzie”.
***
Odważne komentarze, unikalna publicystyka, pasjonujące reportaże i rozmowy – czytaj w najnowszym numerze tygodnika „O!Polska”. Do kupienia w punktach sprzedaży prasy w regionie oraz w formie e-wydania.